Palenia od góry nie da się kontrolować. Bywa lepiej, bywa gorzej, bywa tak samo, ale kopciuch zostaje kopciuchem

22539
37
Podziel się:

Od pewnego czasu w Polsce bardzo aktywnie promuje się metodę spalania węgla „od góry”, którą nazywa się sposobem na „czyste ogrzewanie”. Ta jest prezentowana jako proste i tanie rozwiązanie problemu smogu w naszym kraju, które nie wymaga praktycznie żadnych nakładów finansowych.

Postanowiliśmy przeprowadzić badania i zweryfikować jej skuteczność.

Oczywiście nie sami, a z pomocą jednego z najlepszych polskich zespołów badawczych zajmujących się węglem – pracowników Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu, którzy pracowali pod kierunkiem dr inż. Katarzyny Matuszek. Wnioski nie są korzystne dla jej propagatorów. Palenie od góry jest niebezpieczne i nieprzewidywalne. Nie jest też ogrzewaniem czystym. Co najwyżej bywa ogrzewaniem mniej brudnym. I to tylko, kiedy nie boimy się raka.

Badania przeprowadzone w Laboratorium Technologii Spalania i Energetyki IChPW, miały na celu przede wszystkim sprawdzenie, jak zmienia się emisja pyłów oraz innych szkodliwych substancji, kiedy paliwo jest rozpalane zgodnie z zaleceniami promotorów tzw. „czystego ogrzewania”. Wyniki osiągnięte w ich trakcie wskazują, że przy jej zastosowaniu emisja pyłów rzeczywiście bywa – choć nie jest tak zawsze – niższa niż kiedy piec rozpala się tradycyjnie. Jednak nawet w próbach podczas których osiągnięto najlepsze rezultaty, były one zdecydowanie gorsze niż w nowoczesnych piecach spełniających unijne normy Ekoprojektu. W żadnej z prób nie udało się emisji poprawić na tyle, by zrównać się z kotłami klasowymi i „kopciuchy” pozostawały „kopciuchami”.

Do tego, co jest szalenie istotne, zmieniały się nie tylko poziomy emisji pyłów do atmosfery. Znaczące różnice dostrzeżono także w poziomach emisji niewidzialnego, bardzo szkodliwego dla zdrowia, bo rakotwórczego benzo(a)pirenu. Te wzrastały nawet kilkukrotnie. A w czasie spalania drewna w kotle komorowym wzrost był 20-krotny.

Wyniki osiągnięte w części prób możecie znaleźć na poniższych infografikach.

Szczególnie duże różnice w emisji szkodliwego benzo(a)pirenu zauważono przy spalaniu drewna.

Podczas spalania go w kotle komorowym KSW PLUS emisja wzrosła niemal 20-krotnie.

Najlepiej przy spalaniu „od góry” zachował się ten sam kocioł, kiedy zamiast drewna wsypano węgiel kamienny typu orzech.

Jednak – jak widać na infografice – w tym wypadku „najlepiej” to wciąż siedem razy gorzej niż piec spełniający standard Ekoprojektu. Jest to też na tyle dużo, że sprzedaż urządzenia emitującego takie ilości pyłu byłaby nielegalna np. w Czechach. Jednocześnie autorzy badania zwracają uwagę, że w tym wypadku z 21 do 12 kW spadła moc kotła. Powodowałoby to problem z osiągnięciem wystarczająco wysokiej temperatury w pomieszczeniach, a eksperci IChPW wskazują też na duże niebezpieczeństwo wybuchu i szybsze zużycie używanego w ten sposób kotła. Dla porządku warto jednak zwrócić uwagę, że do spadku mocy nie dochodziło we wszystkich urządzeniach. W innych przypadkach moc urządzenia potrafiła nawet wzrastać. To wyraźnie pokazuje, że proces spalania „od góry” przebiega w sposób niekontrolowany i bardzo trudno przewidzieć jego efekty.

Było i tak, że pyłu przybywało, ale spadała ilość emitowanego benzo(a)pirenu.

Kiedy do „KOZY” wrzucono drewno znacząco wzrosła zarówno emisja pyłów, jak i benzo(a)pirenu. Tego drugiego piec wyemitował cztery razy więcej niż przy klasycznym rozpale.

Na 10 przeprowadzonych prób, jedynie w trzech przypadkach stężenia pyłu były znacznie mniejsze przy „górnym” spalaniu niż zasypie na żar (różnica większa niż 50%), podobne stężenia (różnica mniejsza niż 50%) odnotowano w sześciu przypadkach, a w jednym przypadku stężenia pyłu przy „górnym” spalaniu były znacznie wyższe niż przy zasypie na żar. Dla benzo(a)pirenu jedynie w jednym przypadku stężenia były podobne, w pięciu były znacznie niższe przy technice palenia „od góry”, a w aż czterech przy zasypie na żar. Można zatem podsumować, że górne spalanie przynosi znaczną redukcję w mniej niż połowie przypadków.

Palenie od góry okazuje się być więc metodą, która w określonych sytuacjach może prowadzić do pewnego zmniejszenia emisji pyłów. Jednak nawet w najbardziej sprzyjających warunkach jest ona wielokrotnie, a w gorszych kilkudziesięciokrotnie, wyższa niż standardy Ekoprojektu spełniane przez nowoczesne kotły węglowe. Jednocześnie niesie ryzyko znacznego wzrostu emisji niewidzialnego, ale niezwykle szkodliwego i rakotwórczego benzo(a)pirenu. Indywidualne gospodarstwa domowe nie są w stanie tego kontrolować i w dobrej wierze, kierując się zaleceniami promotorów tzw. „czystego ogrzewania” mogą szkodzić sobie oraz sąsiadom.

W większości sytuacji jest to także metoda ryzykowna. Jej stosowanie powoduje nadmierne nagrzewanie się kotła. Powinno się ją więc stosować jedynie w tych urządzeniach, które są do tego przystosowane i testy potwierdziły, że taka metoda palenia w nich jest bezpieczna. Tymczasem promujący ją często zachęcają do „domowych” przeróbek urządzeń grzewczych lub ignorowania instrukcji obsługi urządzeń. Takie przeróbki – jak zwracają uwagę eksperci zajmujący się spalaniem węgla – mogą grozić wybuchem lub zaczadzeniem.

Natomiast na poziomie społecznym, jako metoda na rozwiązanie problemu smogu, który doskwiera sporej części naszego kraju, palenie od góry jest metodą, która nie może przynieść zadowalających efektów. Po pierwsze nawet testy zakończone najbardziej optymistycznymi wynikami wykazały, że emisje pyłu są w tym wypadku znacznie większe niż podczas spalania węgla oraz drewna w nowoczesnych urządzeniach i redukcja, o ile w ogóle do niej dochodzi, jest daleko niewystarczająca. Do tego „palenie od góry” wymaga dużego reżimu osobistego i uwagi. Według założeń tej metody cykl palenia wygląda w ten sposób, że po rozpaleniu trzeba poczekać na wypalenie paliwa i dopiero następnie należy rozpocząć rozpalanie od nowa. Niedopuszczalne jest więc „dokładanie” paliwa na żar. Tak dużej uwagi i kontroli można się spodziewać od jednostek. Jednak jak pokazują przykłady miast, gdzie szczególnie mocno promowano spalanie od góry, nierozsądne jest bycie optymistą, gdy chodzi o większe zbiorowości.

Z dużą aktywnością robiono to w kilku miastach, które regularnie goszczą na naszych łamach.

W Skale:

Nowym Targu:

Oraz Rybniku, gdzie palenie od góry pojawiło się nawet na billboardach:

Dlatego wydaje się, że promowanie tej metody ma być przede wszystkim sposobem na to, by uciec od rozwiązania problemu, czyli wprowadzenia norm jakościowych na paliwa stałe, wymiany „kopciuchów” oraz rozwoju systemu kontroli, bo ten bardzo kuleje. Nie bez powodu inne kraje, także te, w których wydobywa się węgiel, sięgnęły po inne metody i to dzięki nim osiągnęły znaczącą poprawę jakości powietrza.

Z jakiego powodu u nas nie da się tego zrobić, a zamiast tego z energią promuje się palenie marnej jakości paliwem w kotłach, których sprzedaż jest nielegalna nie tylko na zachodzie Europy, ale także u naszych południowych sąsiadów – Czechów? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami.

TUTAJ można pobrać skrót raportu z badań.

A TUTAJ jego pełną treść.

Podziel się: