Donald Trump przejmuje władze po tym, jak bezprecedensowe pożary nawiedziły Kalifornię. Globalne ocieplenie odciska swoje piętno także na polityce, a wiele osób zastanawia się co dla klimatu oznacza druga kadencja Trumpa? Zza oceanu docierają do nas sprzeczne informacje, czego przykładem jest Chris Wright, którego prezydent-elekt wskazał na Sekretarza ds. Energii. Swoje obawy wyrażają władze UE, i wcale nie chodzi o możliwość aneksji Grenlandii, o której wspomniał 47. prezydent USA.
Największe w historii pożary w hrabstwie Los Angeles nie zostały jeszcze całkiem opanowane. Spłonęło 16 tys. hektarów terenu, zginęły 24 osoby, a straty mogą sięgnąć porażających 250 mld dolarów. Zwykle to huragany ze względu na swoją niszczącą siłę niosą takie straty. Pożary w Los Angeles to zmieniły, co jest kolejnym dowodem pokazującym zgubne konsekwencje podgrzewania planety.
Donald Trump o „pięknej, czystej, słodkiej wodzie”
Tymczasem Donald Trump na kilka dni przed swoim zaprzysiężeniem (zaplanowane na poniedziałek 20 stycznia 2025 roku) – nie wyraża chęci wsparcia regionu dotkniętego katastrofą. Bez zaskoczenia – nie przyznaje też, że globalne ocieplenie przyłożyło rękę do tych pożarów. Trump nie darzy sympatią Kalifornijczyków ze względu na ich sympatię do Demokratów. Nie omieszkał skrytykować tamtejszego gubernatora, Gavina Newsoma odnośnie jego działań w walce z pożarami. Trump zażądał, by Newsom „otworzył główny wodociąg” i pozwolił „pięknej, czystej, słodkiej wodzie płynąć do Kalifornii.”
– Gubernator Gavin Newscum odmówił podpisania przedłożonej mu deklaracji w sprawie przywrócenia zasobów wodnych, która pozwoliłaby milionom galonów wody z nadmiaru deszczu i topniejącego śniegu z północy codziennie wpływać do wielu części Kalifornii, w tym obszarów, które obecnie płoną w praktycznie apokaliptyczny sposób – napisał Trump na swoim specjalnym portalu społecznościowym.
Skala pożarów przerosła możliwości dystrybucji wody
Sprawa wcale nie jest taka prosta. Prawdą jest oczywiście to, że Kalifornia obecnie ma spore zasoby wodne powstałe dzięki dobrym warunkom zimowym. Jednak dostarczenie tego w taki sposób, jaki wyobraża sobie Trump jest fizycznie niemożliwe.
– Problemy te nie mają nic wspólnego z ilością wody zmagazynowanej w regionie. Metropolitarny Okręg Wodny (MWD) ma obecnie rekordową ilość zmagazynowanej wody – powiedział Mark Gold, członek zarządu MWD.
Trump wspominał o braku wody w hydrantach. Janisse Quiñones, dyr. Departamentu Wody i Energii w Los Angeles powiedziała, że zapotrzebowanie na wodę było tak duże, że jej uzupełnianie i utrzymywanie ciśnienia w hydratach po prostu nie nadążało. Problem polegał na tym, że pożary objęły zarośla i lasy w bezpośrednim sąsiedztwie ogromnej ilości budynków.
– Miejskie systemy wodne, które obsługują nasze domy i firmy, nadal działają skutecznie. Jednak nie są zaprojektowane do gaszenia pożarów lasów. Gaszenie pożaru z wieloma hydrantami, pobieranie wody z systemu przez kilka godzin jest nie do utrzymania. To znany fakt – wyjaśnia Mark Pestrella, dyr. departamentu Robót Publicznych Hrabstwa Los Angeles.
Tak więc oczekiwania prezydenta-elektra były po prostu niemożliwe do zrealizowania. Wniosek jest jednak taki, że władze Kalifornii, ale także te w Waszyngtonie, muszą zacząć inwestować w system dystrybucji wody, by w przyszłości nie potworzyła się taka tragedia.
Obawy co do polityki klimatycznej nowego prezydenta USA
Takie podejście Trumpa nie wróży jednak niczego dobrego na przyszłość. Szczególnie gdy sytuację pożarów zestawi się z podejściem Trumpa do polityki klimatycznej. I choć według Jakuba Wiecha z portalu Energetyka24 nie powinniśmy się zbytnio martwić (można o tym przeczytać tutaj), to zmartwienie jest coraz częstsze. Wyraża je chociażby Wopke Hoekstra, unijny komisarz ds. klimatu.
Sprawa dotyczy ewentualnego wyjścia USA z paryskiego porozumienia klimatycznego. – Gdyby tak się stało, byłby to poważny cios dla międzynarodowej dyplomacji klimatycznej. […] To naprawdę problem, który świat musi rozwiązać wspólnie – powiedział komisarz
Według niego, wyjście USA z tego porozumienia wymagałoby od pozostałych państw podwojenia wysiłków na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych. USA są bowiem drugim największym emitentem gazów cieplarnianych na świecie.
Człowiek Trumpa nie wierzy w transformację energetyczną
Przypomnijmy, że prezydent-elekt nazwał globalne ocieplenie mistyfikacją i już wcześniej, bo w 2017 roku wycofał USA z tego porozumienia. Tymczasem trudno jest stwierdzić, co się stanie w pierwszych tygodniach kadencji Trumpa, które z pewnością będą niezłym dreszczowcem. Z pewnością wróci sprawa wspomnianego Chrisa Wrighta, który obejmuje urząd Sekretarza Energii w Białym Domu. Ten wysoki urzędnik rysuje się jako klimatyczny negacjonista.
– Nie ma kryzysu klimatycznego i nie jesteśmy też w trakcie transformacji energetycznej – oświadczył Wright, który neguje przy tym powiązania między ekstremami pogodowymi a ocieplającym się klimatem (choć jak wskazują naukowcy, chociażby skala pożarów w LA jest napędzana właśnie zmianami klimatu). Co więcej, człowiek, który będzie odpowiedzialny za politykę energetyczną USA, uważa, że bez paliw kopalnych nie ma postępu.
– Myślę, że to po prostu naiwne lub złe, albo jakaś kombinacja obu, wierzyć, że nigdy nie powinni mieć pralek, nigdy nie powinni mieć dostępu do elektryczności, nigdy nie powinni mieć nowoczesnej medycyny. Nie chcemy, żeby tak się stało. I po prostu nie mamy dziś sensownych substytutów dla ropy, gazu i węgla – stwierdził Wright.
Jest to dość groźne i populistyczne podejście do sprawy, które może doprowadzić od zniechęcenia innych państw do dekarbonizacji gospodarek. Jest wiele przykładów pokazujących, że dekarbonizacja jest możliwa, choć owszem – wymaga czasu. Wiele zależy od wielkości gospodarki, liczby ludności, ale jest możliwa, jeśli realizuje się ją konsekwentnie. Tak robi wiele krajów w Europie, jak Niemcy czy Szwecja, a pozytywne zmiany w miksie energetycznym widać już także w u nas.
USA przechodzą transformację energetyczną i trudno temu przeczyć, choć nowy sekretarz próbuje to robić. Lori Bird, dyr. programu energetycznego USA w Światowym Instytucie Zasobów powiedziała, że USA z całą pewnością przechodzą transformację energetyczną, podobnie jak reszta świata. Dodała przy tym, że górnictwo węglowe jest jedną z branż, w których transformacja energetyczna jest najbardziej widoczna.
Amerykańscy politycy na garnuszku paliwowych gigantów
Z drugiej jednak strony możemy zauważyć, że poglądy Wrighta są sprzeczne z samym sobą. Dlaczego? W przeciwieństwie do tradycyjnych sceptyków Wright przyznaje, że dwutlenek węgla jest gazem cieplarnianym przyczyniającym się do ocieplenia atmosfery. Jak zauważył Christopher Helman, z magazynu Forbes, w artykule poświęconym Wrightowi, „od lat publicznie wyraża przekonanie, że dwutlenek węgla jest gazem cieplarnianym, który niewątpliwie sprawia, że atmosfera jest cieplejsza, niż w przeciwnym razie by była”.
Taka sytuacja nie oznacza rozwiązania problemu, nawet jeśli otoczenie Trumpa i on sam zostaną przekonani przez naukowców co do kwestii globalnego ocieplenia. Wielu amerykańskich polityków jest bowiem na garnuszku głównie koncernów naftowych i pod naciskiem lobby petrochemicznego. Do tego sześć dużych amerykańskich banków wycofało się z sojuszu na rzecz dojścia do neutralności klimatycznej, ze względu na rozpoczynającą się druga kadencję Trumpa.
Za zyski nielicznych – bankierów i paliwowych gigantów, zapłaci jak zwykle cała reszta. Coraz częstsze i bardziej ekstremalne pożary, susze, ulewy, a w efekcie i powodzie, to skutki ciągłego podgrzewania naszej Planety.
Zdjęcie tytułowe: Anna Moneymaker / Shutterstock.com