Dyskusja publiczna w Polsce od pewnego czasu wygląda, jak wojna zwalczających się plemion. Jak jedni są za „A”, to drudzy z całą pewnością będą za „B”. Do tego jest ona niezwykle płytka, bo bieżące tematy zmieniają się jak w kalejdoskopie, a członkowie tłumu – składający się z generalnej publiki, ekspertów, polityków i dziennikarzy – podążając za logiką mediów społecznościowych i „rozmowy dnia” starając się zająć stanowisko w każdej sprawie. Choć z góry wiadomo, że czasu jest zbyt mało, by z tematem się zapoznać i zrobić to z sensem.
Nie jest to specjalnie odkrywcza diagnoza sytuacji, ale myślę, że jest prawdziwa. Nie w tym jednak rzecz, żeby na rzeczywistość psioczyć, ale w tym, żeby zmieniać ją na lepsze. Tym bardziej, że – zacytuję Johna Gibbonsa z „The Irish Times” – „prawdziwa demokracja wymaga, by ludzie podejmowali decyzje dysponując potrzebnymi informacjami, kierowali się najlepszymi dostępnymi dowodami, byli w tym wolni od zastraszania i nacisków grup interesów.” A po Irlandczyka sięgnąłem nie przez przypadek, ale dlatego, że na Zielonej Wyspie testują nowe, dobre rozwiązanie.
Irlandzki panel obywatelski
Już kilka lat temu w centrum debaty publicznej znalazły się tam ograniczenia partyjnego modelu podejmowania decyzji: w tym brak transparentności, podatność polityków na naciski grup interesu i lobbystów oraz brak kompetencji ludzi, którzy nie znając się na niczym, decydują o wszystkim. Postanowiono więc przetestować coś nowego – ogólnokrajowy panel obywatelski, w którym „99 zwyczajnych Irlandczyków” po uzyskaniu potrzebnych informacji, dostępu do rzetelnej wiedzy oraz swobodnej dyskusji, przygotowuje rekomendacje, które dotyczą kluczowych dla kraju spraw.
Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim w ubiegłym roku, kiedy rekomendacje panelu doprowadziły do ogólnokrajowego referendum, którego efektem była legalizacja aborcji w tym tradycyjnie katolickim kraju. O ile sama aborcja nas tutaj specjalnie nie obchodzi, to rzecz jest warta wspomnienia dlatego, że rekomendacje panelu były w tej sprawie inne niż ówczesne stanowiska wszystkich znaczących partii. Politycy uważli, że ludzie myślą co innego, niż ci myśleli i obawiali się, że podjęcie tematu, doprowadzi do utraty poparcia. A było dokładnie na odwrót.
Bardziej interesuje nas jednak inny z kluczowych tematów, które oddano pod ocenę „zwyczajnych Irlandczyków”. Tym jest zmiana klimatu i zalecenia dotyczące polityki klimatycznej. Działo się to jeszcze w kwietniu, ale zupełnie umknęło krajowym obserwatorom, a jest bardzo ciekawe. Nie tylko przez wnioski do jakich doszli obradujący. Bardziej dlatego, że pokazują one, do czego doszli „zwyczajni ludzie”, kiedy otrzymali rzetelną wiedzę na temat zmiany klimatu i czas na rozmowę.
„Zwyczajni ludzie” o zmianie klimatu
Irlandzki panel działa tak, że 99 losowo wybranych osób [z uwzględnieniem reprezentatywności cech takich jak wiek, płeć, itp…] zbiera się co pewien czas i dostaje możliwość zapoznania się z kluczowymi informacjami w zadanym temacie, uzyskania wiedzy ekspertów, dopytywania ich o sprawy, które nie są jasne, a wreszcie swobodnego sporu i rozmowy, która pozwala wyrobić sobie stanowisko w odniesieniu do innych. Wszystko trwa zwykle kilka tygodni i kończy się głosowaniem nad ustalonymi w toku rozmowy pytaniami. Zalecenia – opublikowano je w raporcie pod tytułem „Jak państwo może sprawić, by Irlandia była liderem w walce ze zmianami klimatu” – podjęto niemal jednogłośnie.
Najmniejsze było poparcie dla wyższych podatków od aktywności związane z wysokimi emisjami CO2, ale i tutaj gotowość poniesienia kosztów zadeklarowało 80 proc. uczestników panelu. Poza tym zgodnie deklarowano konieczność uznania transportu publicznego za priorytetowy i jego rozwijania kosztem infrastruktury dla samochodów. Zarekomendowano tworzenie buspasów, ścieżek rowerowych, wstrzymanie dotacji do wydobycia torfu, poprawę efektywności energetycznej państwowych budynków, pilną ocenę narażenia irlandzkiej infrastruktury i to, by zmiany klimatu stały się punktem odniesienia przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji.
I kilka jeszcze innych rzeczy. Wniosków było bowiem 13 i wyglądały one tak:
1) 97 proc. uczestników zaleciło, by zmiana klimatu znalazła się w centrum uwagi, kiedy w Irlandii podejmowane są decyzje polityczne. Zalecono także pilne powołanie instytucji wyposażonej w szerokie uprawnienia, która będzie dbać, by zmianę klimatu traktowano poważnie;
2) 100 proc. uczestników zgodziło się, że państwo powinno stać się liderem, który przewodzi przykładem i zadbać o stan energetyczny publicznych budynków, niskoemisyjną flotę transportową oraz przystosowanie infrastruktury oraz państwowych gruntów do zmian klimatu;
3) 80 proc. uznało, że jest gotowa płacić wyższe podatki za aktywności związane z dużymi emisjami CO2 do atmosfery;
4) 96 proc. uznało, że państwo powinno przeprowadzić ocenę stanu infrastruktury i jej narażenia na zmiany klimatu (w tym infrastruktury transportowej, energetycznej, wodnej i komunikacyjnej) i wdrożyć wszystkie ustalenia sporządzonego po niej raportu;
5) 99 proc. zaleciło, by państwo wprowadziło rozwiązania pozwalające na sprzedaż do sieci energii wyprodukowanej w domowych instalacjach fotowoltaicznych lub wiatrowych po cenach co najmniej równych jej hurtowej cenie na rynku;
6) 100 proc. uznało, że państwo powinno podjąć działania zapewniające jak największy udział społeczności lokalnych w nowych projektach związanych z odnawialnymi źródłami energii;
7) 97 proc. uznało, że państwo powinno natychmiast wstrzymać dotację do wydobycia torfu;
8) 93 proc. zaleciło, by w ciągu najbliższych pięciu lat znacząco zwiększyć liczbę buspasów, parkingów „Parkuj i jedź” oraz ścieżek rowerowych. A także, że większą uwagę powinno się zacząć przywiązywać do transportu zbiorowego oraz rowerów, kosztem prywatnych samochodów.
9) 96 proc. uznało, że państwo powinno energicznie wspierać elektromobilność.
10) 92 proc. zaleciło, by wydatki na transport publiczny były wyższe od tych na nową infrastrukturę drogową co najmniej w stosunku 2 do 1. Szczególną uwagę powinien zyskać rozwój transportu publicznego na obszarach wiejskich.
11) 89 proc. zarekomendowało podatek od emisji gazów cieplarnianych z rolnictwa. Z założeniem, że powinny być także nagrody dla tych rolników, których decyzje prowadzą do zmniejszenia emisji.
12) 93 proc. uznało, że państwo powinno wdrożyć system raportowania niewykorzystanej żywności, który obowiązywałby na każdym poziomie jej produkcji oraz sprzedaży i pozwolił zmniejszyć ilość strat w przyszłości.
13) 99 proc. zaleciło, by państwo przyjrzało się systemom wsparcia dla dywersyfikacji wykorzystania ziemi, w taki sposób, by zachęcić do zalesiania oraz rozwoju rolnictwa „organic”.
Cuda dzieją się kiedy ludzie mają wiedzę i czas
Komentatorzy nie mogli się nadziwić, że „zwyczajni ludzie” – piszę to w cudzysłowie, bo szalenie nie lubię tego określenia, ale tutaj pasuje ono całkiem dobrze – doszli do konkluzji, które są zgodne z obecną wiedzą naukową i idą znacznie dalej niż to, na co byli gotowi zgodzić się światli ponoć politycy. Mnie to specjalnie nie dziwi, bo głęboko wierzę, że kiedy ludzi wyposażyć w wiedzę oraz czas i mechanizmy do prowadzenia rzetelnej dyskusji, to ci nie tylko się dogadają, ale jest też szansa, że zrobią to znacznie mądrzej niż politycy. Nie muszą bowiem oglądać się na sondaże, łatwo jest ich także oddzielić od lobbystów, szukają mądrego rozwiązania, a nie poklasku i głosów.
Doświadczenie irlandzkie przynosi tak ciekawe rezultaty, że chętnie przeniósłbym je na rodzimy grunt. Spraw kluczowych, które domagają się większego udziału społeczeństwa w podejmowaniu decyzji, jest u nas bowiem bardzo dużo. Pierwszą, którą oddałbym ludziom pod ocenę, to energetyka oraz zmiana klimatu. Nie tylko dlatego, że jest to sprawa niezmiernie ważna. Także dlatego, że potrzebujemy w niej spojrzenia wolnego od nacisku grup interesów, które dziś mogą dużo za dużo.
Pierwszą, ale nie ostatnią. A istotne jest i to, że jest to idea, którą da się zastosować nie tylko na poziomie krajowym, ale też regionów oraz miast. Barierą jest tutaj jedynie brak wyobraźni oraz obawa włodarzy przed tym, co zarekomendują uczestnicy takiego panelu.