Przedstawiciele organizacji ekologicznych i mieszkańcy spotkali się we wtorek wieczorem nad Odrą przy moście w Krośnie Odrzańskim. Wspólnie zaprotestowali przeciwko inwestycjom realizowanymi pod pozorem ochrony przeciwpowodziowej. W rzeczywistości prowadzone prace służą kanalizacji rzeki dla żeglugi śródlądowej, która z powodów ekonomicznych i z uwagi na brak wody w rzece nie ma perspektyw rozwoju. Pogłębienie Odry spowoduje natomiast obniżenie poziomu wód gruntowych w dolinie, co zwiększy zagrożenie suszą.
Analizy Fundacji Greenmind dotyczące aktualizacji planów zarządzania ryzykiem powodziowym (aPZRP) dla dorzeczy Odry i Wisły są jednoznaczne. Około 20 procent kosztów wdrażania tych planów to działania służące wyłącznie żegludze. Rekomendacje Koalicji Ratujmy Rzeki złożone we wrześniu 2021 na etapie konsultacji aPZRP odbiły się od przysłowiowej betonowej ściany postawionej na rzekach przez Wody Polskie i Ministerstwo Infrastruktury. W załączniku do opublikowanego w maju 2022 projektu rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie przyjęcia planu zarządzania ryzykiem powodziowym dla obszaru dorzecza Odry na działania pod hasłem „lodołamanie” zaplanowano prawie 2 mld zł. Znalazły się tam środki na projektowanie stopni w Lubiążu i Ścinawie, które z ochroną przeciwpowodziową nie mają nic wspólnego.
– Żeglugowe projekty uderzają w Polki i Polaków. Odmawia się im w ten sposób prawa do ochrony przeciwpowodziowej – zauważa Jacek Engel z Fundacji Greenmind i Koalicji Ratujmy Rzeki. Szczytem bezczelności Wód Polskich i Ministerstwa Infrastruktury jest pakowanie do aPZRP Odry takich inwestycji jak przebudowa śluzy małej w Brzegu z dostosowaniem do parametrów min. IV klasy drogi wodnej za ponad 30 mln zł. O przeciwpowodziowej roli śluz żeglugowych świat dotąd nie słyszał – dodaje.
Pogłębienie Odry i podwyższanie mostów w czasach katastrofy klimatycznej
Miejsce protestu, w rejonie mostu w Krośnie Odrzańskim, wybrano nieprzypadkowo. Przebudowa mostu ma niewiele wspólnego z ochroną przeciwpowodziową, a jej koszt wynosi aż 74 mln zł. Pretekstem przebudowy jest potrzeba zmieszczenia się pod mostem lodołamaczy. Dlatego aktywiści pytają: czy do tej pory się nie mieściły? Kiedy lodołamacze ostatni raz musiały bronić Krosna przed powodziami zatorowymi? Mamy katastrofę klimatyczną i zimą lodu na Odrze będzie coraz mniej. Magda Bobryk z lokalnego Stowarzyszenia 515 zwraca uwagę na marnotrawstwo środków publicznych. – Za pieniądze wydatkowane na przebudowę mostu można było zrobić znacznie więcej pożytecznych rzeczy. Choćby dofinansować budowę obwodnicy Krosna Odrzańskiego, która odciąży miasto od ruchu samochodowego i zwiększy bezpieczeństwo mieszkańców.
Dla ochrony przeciwpowodziowej znacznie skuteczniejsze niż przebudowa mostu jest odsuwanie wałów przeciwpowodziowych. Równie ważne jest zwiększanie zdolności rzeki do naturalnych wylewów obniżających wysokość fali powodziowej. Tego typu przedsięwzięcia znane są z europejskich rzek. Mamy też pozytywny przykład nad Odrą na polderze zalewowym Domaszków-Tarchalice w okolicach Wołowa. Warto uczyć się na dobrych przykładach, a nie powielać błędy sprzed dziesięcioleci. Czasy konwojów barek na Odrze dawno przebrzmiały. Znacznie korzystniej jest inwestować w rozwój kolei, która emituje mniej CO2 od barek, jest szybszym i stabilniejszym środkiem transportu. Barki nie pływają, kiedy brakuje wody w rzece, albo skuje ją lód. Pociągi natomiast jeżdżą przez cały rok. – Nie jesteśmy przeciwko żegludze śródlądowej. Rzecz w tym by dopasowywać jednostki do rzeki, a nie rzekę do barek – komentuje inwestycje Dorota Chmielowiec-Tyszko z Międzynarodowej Koalicji Czas na Odrę!
- Czytaj także: „Zrezygnujmy z planów zamiany rzek w kanały. Transportuje się nimi towary nie wiadomo skąd, dokąd i po co”
–
Zdjęcie: Odra w okolicach Wrocławia, fot. Mariusz Szczygiel/Shutterstock