Udostępnij

Polska blokuje unijne prawo ws. odbudowy środowiska. Głosowanie odwołane

25.03.2024

– W Polsce mamy dwie, najwyżej trzy dekady, zanim nasza przyroda rozsypie się jak domek z kart – ostrzega prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego. Rozporządzenie w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law) może być jedną z ostatnich szans na poradzenie sobie ze skutkami kryzysu klimatycznego. Tymczasem rząd Donalda Tuska, zgodnie z zapowiedziami i wbrew głosom płynącym z resortu klimatu i środowiska – właśnie zablokował przyjęcie unijnego prawa. Zapytaliśmy ekspertów, dlaczego nowe rozporządzenie jest tak ważne.

  • Donald Tusk zablokował przyjęcie kluczowego unijnego rozporządzenia ws. ochrony i odbudowy środowiska naturalnego.
  • Konieczność jego wprowadzenia motywowano m.in. złym stanem 81 proc. chronionych siedlisk przyrodniczych w UE.
  • Problem występuje także u nas. W Polsce tylko 20 proc. siedlisk jest w dobrym stanie, a w skali świata aż 1/3 obszarów chronionych jest „wysoce zdegradowana”.
  • Blokując nowe przepisy Polska dołączyła m.in. do Węgier Viktora Orbana.

Premier rządu dopiął swego – głosowanie spada z agendy

O decydujących rozmowach na szczeblu europejskim informowaliśmy w ubiegłym tygodniu:

Chodzi o Nature Restoration Law (dalej – NRL). Jest to kluczowe rozporządzenie z punktu widzenia nie tyle ochrony zasobów naturalnych, ile odbudowy tego, co już zostało zniszczone przez działalność człowieka. Głosowanie miało odbyć się w poniedziałek 25 marca.

Jak się okazuje, premier Donald Tusk dopiął swego. W zeszłym tygodniu mówił tak: „Będziemy robili to bez przymusu europejskiego. Wyłącznie tam, gdzie będzie na to zgoda, ochota i pieniądze” – zapowiedział na początku tygodnia.

Pewne jest, że głosowanie nad NRL, które miało się odbyć dziś (poniedziałek 25 marca) w Radzie UE, nie dojdzie do skutku. Sprzeciw Polski oznacza blokadę tego prawa. Żeby je przyjąć, kraje, które są „za” muszą odpowiadać reprezentacji min. 65 proc. obywateli UE. Tak się nie stało, a głos Tuska, jako reprezentanta kraju z dużą liczbą obywateli, był kluczowy.

„W 100 dni rządów Tuska doszło do skandalu”

Europejskie prawo miało pozwolić odnowić tereny przyrodnicze, które zostały zniszczone. Naukowcy i ekolodzy podkreślają, że nasza różnorodność biologiczna jest w fatalnym stanie. – Nature Restoration Law miało pomóc nie tylko powstrzymać utratę siedlisk gatunków, ale zacząć je odbudowywać na zauważalną skalę – tłumaczy prof. Wiktor Kotowski z z Uniwersytetu Warszawskiego zapytany przez SmogLab.

– Na 100 dni rządów Donalda Tuska mamy niebywały skandal. Wskutek blokowania przez Polskę i Węgry prawa o odbudowie przyrody, brakuje większości dla projektu. Na „nie” są także Włochy, Szwecja i Holandia. Poniedziałkowe głosowanie Rady UE spadło więc z agendy. To całkowity odwrót od przyrodniczych postulatów, z jakimi koalicja szła do władzy – mówi Radosław Ślusarczyk, prezes Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. – Polska, blokując prawo o odbudowie przyrody, udaje, że nie mamy dziś żadnych problemów środowiskowych.

Unijne prawo, jak tłumaczy Ślusarczyk, jest zgodne z zapisami umowy koalicyjnej i pomogłoby te obietnice zrealizować. Choćby dzięki miliardom na poprawę stanu ekosystemów: gleb, lasów, rzek czy poprawę populacji zapylaczy. – Odrzucanie tych przepisów jest ryzykowaniem bezpieczeństwa nas wszystkich. Czekamy na kolejny termin głosowania i apelujemy do Premiera o zmianę stanowiska oraz respektowanie głosu wyborców i ekspertów – dodaje Ślusarczyk.

Jak to się skończy?

Gdyby prawo weszło w życie, nasze lasy stałyby się różnorodne gatunkowo i wiekowo. Dzięki temu pomogłyby w adaptacji do zmian klimatu, m.in. chroniąc przed suszami. NRL zakładało także danie szansy mokradłom i innym cennym przyrodniczo, lecz zniszczonym terenom. Brak poparcia dla Nature Restoration Law oznacza utracone szanse. Tak dla środowiska, jak i dla nas samych.

– Bez tego prawa wylądujemy wkrótce w krajobrazie gigantycznych monokultur rolniczych i bardzo szybko zanikającej bioróżnorodności – mówi SmogLabowi prof. Kotowski.

Co ciekawe, NRL poparli nawet myśliwi. PZŁ deklaruje, że „od dawna opowiada się za nadaniem większego priorytetu odbudowie i utrzymaniu siedlisk”. W takim razie, co stanowi przeszkodę dla siły politycznej, rzekomo stojącej za ochroną przyrody?

Na co czekają decydenci?

– Ile jeszcze mamy czasu? Jak długo możemy sobie pozwolić na dalsze niszczenie bioróżnorodności? Analizy naukowców nie dają nam wielkiej nadziei – odpowiada zapytany przez SmogLab prof. Skubała.

Wskazuje na badania, w których wykorzystano roczne prognozy temperatury i opadów (lata od 1850 do 2100) w odniesieniu do ponad 30 tys. gatunków ssaków, ptaków, gadów, płazów, ryb morskich, morskich bezkręgowców. A wszystko po to, żeby oszacować czas ich narażenia na potencjalnie niebezpieczne warunki klimatyczne. – W scenariuszu wysokoemisyjnym (zakładającym dalsze wysokie emisje) do nagłego załamania funkcjonowania ekosystemów dochodzi przed 2030 r. w oceanach tropikalnych. Będzie się ono rozprzestrzeniać na lasy tropikalne i pojawi się na wyższych szerokościach geograficznych do 2050 r. – ostrzega prof. Skubała.

Europejczycy mają powody do obaw. Stan 81 proc. chronionych siedlisk przyrodniczych w UE jest niezadowalający lub zły. – Nie lepiej jest w Polsce, gdzie tylko 20 proc. siedlisk jest w dobrym stanie. Według najnowszych ocen 32,8 proc. obszarów chronionych na świecie jest wysoce zdegradowanych – dodaje.

NRL miało złagodzić presję. – Zapewnić, że przywrócimy choć fragmenty naturalnych ekosystemów, które zapewnią funkcjonowanie całych krajobrazów – mówi prof. Wiktor Kotowski. – Tu jest mnóstwo synergii pomiędzy interesami dzikich gatunków i ludzi, w tym rolników. Na przykład odtworzenie bagiennych stref buforowych wzdłuż rzek i wokół jezior jest jedyną możliwością, żeby powstrzymać spływ nawozów do ekosystemów wodnych. To pozwala potencjalnie utrzymać albo nawet zwiększyć poziomy nawożenia, jednocześnie poprawiając bioróżnorodność w wodach.

Miało to pomóc całemu społeczeństwu. Trzeba dodać, że nadwodne szuwary to kluczowe siedliska ginących gatunków, tarliska ryb, ostoje ptaków. – Albo zawarty w NRL postulat odtwarzania populacji owadów zapylających – to przecież wprost wyjście naprzeciw potrzebom rolników i jednocześnie tworzenie bogatych siedlisk śródpolnych; łąk, muraw, miedz, zadrzewień – wylicza.  

Nature Restoration Law – ile znaczyło dla naszej bioróżnorodności?

Dyrektywa miała kluczowe znaczenie dla odwrócenia procesu utraty różnorodności biologicznej. Jej aktualna sytuacja jest wyjątkowo groźna. – Znajduje się w tzw. strefie czerwonej. Naturalne tempo wymierania gatunków ocenia się na jeden gatunek na milion rocznie. Obecnie szacunki mówią o tym, że znika ich od 100 do 1000 razy więcej każdego roku – dodaje prof. Skubała. 

Granica bezpieczeństwa w tym przypadku, jak mówi, to utrata 10 gatunków na milion w ciągu roku. Tymczasem tracimy co najmniej 100 gatunków na milion w ciągu roku. – Nie wystarczy już ochrona bioróżnorodności, ale jej odtwarzanie wszędzie tam, gdzie jest to jeszcze możliwe – mówi naukowiec.

Wszędzie, czyli na przykład gdzie?

Dyrektywa pomogłaby różnorodnym terenom. Katarzyna Wiekiera z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot wskazuje najważniejsze zalety NRL, które pomogłyby naszym lasom:

  • poprawa stanu siedlisk chronionych roślin i zwierząt, czyli przeciwdziałanie dramatycznemu trendowi spadku bioróżnorodności,
  • uczynienie całej gospodarki leśnej bardziej pro-przyrodniczą,
  • możliwość przyczynienia się do zmiany w polskim podejściu do gospodarowania lasami.

– Dlaczego to jest ważne? Bo jeśli same lasy można porównać do ludzkich płuc, to wysoką bioróżnorodność można porównać do naszego systemu odpornościowego. Im w naszych lasach mamy większe bogactwo roślin i zwierząt, tym są odporniejsze – mówi nam przedstawicielka Pracowni.

Zyskałyby także lasy

NRL to potężna siła w walce ze zmianami klimatu. W adaptacji do nich pomagają właśnie lasy.

– Nie tylko najcenniejsze przyrodniczo, ale wszystkie lasy w ogóle. Niestety ponad 40 proc. polskich lasów to monokultury, głównie sosnowe. A wiemy, że lasy zdrowe to te różnorodne gatunkowo i wiekowo, w których występuje martwe drewno. Dzięki prawu o odbudowie zasobów przyrodniczych zyskaliśmy środki na poprawę takich wskaźników polskich lasów jak właśnie ilość martwego drewna, czy zasoby węgla organicznego – tłumaczy Wiekiera. 

Dostrzega konieczność odejścia od leśnictwa przemysłowego, nastawionego wyłącznie na produkcję i dostosowania ich do potrzeb społecznych, przyrodniczych i klimatycznych. – O takich zmianach mówi polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Do takich zmian w umowie koalicyjnej zobowiązał się rząd Donalda Tuska.

 class=
Fot. Aleksander Bolbot/Shutterstock

NRL szansą również dla rolników

Także rzeki mają być zdrowsze. – Do 2030 r. powinniśmy przekształcić co najmniej 25 tys. km rzek z powrotem w rzeki o swobodnym przepływie – dodaje prof. Skubała.  

Wszystko zmierza ku ochronie przyrody, ale z korzyścią dla nas samych. Tymczasem słychać rolnicze obawy i zarzuty wobec unijnego prawa. Specjaliści zapewniają, że wątpliwości rolników w gruncie rzeczy nie mają nic wspólnego z NRL. Nasuwa się więc pytanie, czy NRL jakkolwiek łączy się z obecnymi protestami rolników?

Prof. Kotowski wyjaśnia: – Pozorny, bo sztucznie napompowany konflikt między NRL a rolnikami miał coś na rzeczy. NRL miało naprawiać przyrodę tam, gdzie jej straty są największe, czyli na terenach rolniczych. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że rolnictwo jest najważniejszą przyczyną kryzysu różnorodności biologicznej. Podpiera to przykładami: poprzez utratę siedlisk – ich zamianę w pola orne, powszechną eutrofizację spowodowaną stale rosnącymi dawkami nawozów, uproszczenie krajobrazu, likwidację mokradeł retencjonujących wodę, osuszenie torfowisk i zamianę ich w potężne źródła CO2, a także „wyprostowanie” rzek.

– Dyrektywa o odbudowie zasobów przyrodniczych, stanowiąca bardzo ważny element Zielonego Ładu, zakładała także przywrócenie większej różnorodności biologicznej w ekosystemach rolniczych – dodaje prof. Skubała. Wskaźnikiem poprawy różnorodności biologicznej w tych miejscach będą dane dotyczące liczebności motyli oraz ptaków. – Państwa będą musiały też monitorować udział elementów krajobrazu o wysokiej różnorodności na gruntach rolnych oraz zasoby węgla organicznego w glebach na gruntach uprawnych – mówi SmogLabowi. 

Ślusarczyk podkreśla jeszcze jedną kwestię: – Polski rząd bierze więc pełną odpowiedzialność za to, że w krytycznym momencie, zamiast wdrażać rozwiązania, które przeciwdziałają suszy i degradacji gleb mówi „nie, bo nie”. Gdzie są Wasze rozwiązania? Co premier Tusk powie rolnikom latem, gdy będzie susza? Czy będzie wypłacał odszkodowania z naszych pieniędzy? – pyta przedstawiciel „Pracowni”.

Profesor Kotowski: Nature Restoration Law to kompromis

Prof. Kotowski podkreśla: – NRL nie jest wcale tak ambitnym prawem, jak się wydaje. Jest efektem znacznego kompromisu.

Naukowiec z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla: – Obecne zapisy są już bardzo złagodzone. Mówiliśmy parę miesięcy temu, że Prawu o odbudowie przyrody „wybito zęby”, pożegnaliśmy się z nadzieją na efekt skali. Co ciekawe, najwięcej kontrowersji wzbudziły zapisy o odtwarzaniu osuszonych torfowisk. Trudno powiedzieć, dlaczego rolnicy tak boją się wody. W każdym razie wskutek ich protestów zapisy złagodzono – obowiązek przywrócenia wysokich stanów wody (ale nie zalania! Chodzi o średnie poziomy kilkanaście cm pod powierzchnią gruntu) – wyjaśnia.

Dotyczy to tylko:

  • 7,5 proc. torfowisk do 2030 r.,
  • 13 proc. do 2040 r.
  • i docelowo niecałych 17 proc. do 2050 r.
 class=
Fot. ArtMediaFactory/Shutterstock

– To oznacza, że UE zobowiązuje się do zaledwie częściowego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych z rozkładu torfu. Dodając do tego zobowiązanie do odtworzenia nieco większych powierzchni torfowisk bez ponownego uwodnienia, co może oznaczać zamianę pól ornych na łąki lub odtwarzanie zastawek, mamy w NRL zobowiązanie do ograniczenia emisji z torfowisk o jakieś 20-30 proc – wylicza prof. Kotowski.

– Te minimalne wymogi w zakresie torfowisk jesteśmy spokojnie w stanie wdrożyć w parkach narodowych i gruntach Skarbu Państwa. Np. w administracji KOWR jest 100 tys. ha osuszonych torfowisk. Rolnicy naprawdę nie mają się czego bać – mówi naukowiec.

Torfowiska, rzeki i gleby mogły odżyć

A nieinwazyjne metody przywracania torfowisk, tj.: częściowe podnoszenie poziomu wody, budowa zastawek i ograniczanie odwodnienia są rolnikom zwyczajnie potrzebne w czasach postępujących susz.

– Można by ciągnąć tą argumentację – napisać o przywracaniu łąk, poprawie żyzności gleb przez działania antyerozyjne i zmianowanie, czy zapisach o renaturyzacji rzek. Niestety po ogłoszonej19 marca decyzji premiera Tuska mam czarne myśli. To całkowite zaprzeczenie deklaracjom przedwyborczym – alarmuje prof. Kotowski. 

Na NRL miały skorzystać nie tylko gatunki zamieszkujące konkretne siedliska, ale także my.

– NRL jest przede wszystkim w interesie ludzi – zgadza się prof. Kotowski. – Chodzi o to, by zapewnić ludziom w Europie podstawy do adaptacji do zmian klimatu. Dzięki działaniom opartym na przyrodzie. Usługi ekosystemowe – obieg i oczyszczanie wody, regeneracja gleb, zapylanie roślin, magazynowanie węgla – one wszystkie zależą od różnorodności biologicznej.

Sprzeciw wobec NRL uznaje za utratę podstawowej regulacji do tego ratowania się. 

Przyroda sojuszniczką w łagodzeniu zmian klimatu

Jedną z prawdopodobnych konsekwencji obecnego kryzysu klimatycznego będzie zmiana zasięgów geograficznych drzew. Także ich gatunków dominujących w polskim krajobrazie. – Zdaniem badaczy w ciągu kilkunastu, najdalej kilkudziesięciu lat w wyniku zmian klimatu z terenu Polski mogą zniknąć takie gatunki drzew jak sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski czy brzoza brodawkowata. Drzewa te stanowią główny składnik drzewostanów na blisko 75 proc. ich powierzchni. To pociągnie za sobą zagładę dla setek gatunków roślin, grzybów i zwierząt – przestrzega prof. Skubała.

– Ochrona i odtwarzanie przyrody jest bez wątpienia najbardziej efektywnym kosztowo narzędziem w naszej walce przeciwko zmianom klimatu. Stavros Dimas, były komisarz UE ds. środowiska, ujął tę kwestię w następujący sposób: Zdrowe ekosystemy to podstawa każdej strategii na rzecz adaptacji do zmian klimatu. Można powiedzieć, że ochrona różnorodności biologicznej jest naszym ubezpieczeniem na życie, gwarancją na przyszłość.

Według analiz, odbudowa przyrody to jedna z najlepszych inwestycji w bezpieczną przyszłość Polski.

– Korzyści płynące z ewentualnej realizacji rozporządzenie ws. odbudowy przyrody są od 8 do nawet 38 razy większe niż jej koszty – podkreśla prof. Skubała.


„Papierowe” są nawet parki narodowe. NRL ratunkiem dla bioróżnorodności

Dziś nawet miejsca mające chronić przyrodę bywają poważnie naruszane. Symbol współczesnej ochrony przyrody – parki narodowe – często określa się jako tak zwane „papierowe parki” (paper parks). Są one nieefektywnie zarządzane. W Polsce do takich możemy zaliczyć Tatrzański Park Narodowy.

– Jak ogromną presję wywieramy na niego wyrażają te liczy: obejmuje on zaledwie 0,07 proc. powierzchni Polski, a jest odwiedzany przez 3 mln turystów rocznie, co stanowi 8 proc. mieszkańców kraju – wylicza naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego. 

Tworzenie parków narodowych to kolejne przykłady ochrony bioróżnorodności. Są jednak jeszcze inne metody. Jak mówi prof. Skubała, trzeba będzie zadbać również o to, by całkowita krajowa powierzchnia miejskich przestrzeni zielonych nie zmniejszała się. Same drzewostany w miastach zyskają na znaczeniu. – Realizacja takiego zamierzenia, może oznaczać koniec „betonozy” w polskich miastach.

Prof. Skubała powołuje się na badania nad upodobaniami osób korzystających z różnego rodzaju terenów zielonych. Ich wyniki określa jako zaskakujące. Atrakcyjność wizualną poszczególnych obszarów wyrażano liczbą zdjęć. W przypadku terenów niezadrzewionych, jak mówi, trawniki parkowe reprezentowały obszar atrakcyjniejszy dla odwiedzających. Jednak różnica atrakcyjności w stosunku do zarzuconych ziołorośli była niewielka. Z kolei zadrzewione nieużytki były dla ankietowanych znacznie atrakcyjniejsze niż zadrzewiony park miejski.

– I oto mamy prostą receptę, jak najskuteczniej zatroszczyć się o zieleń w naszych miastach – mówi prof. Skubała. – Początek tytułu tego artykułu, daje dużo do myślenia: „The value of doing nothing” (Wartość nic nie robienia). To wydaje się najlepszym przykładem, jak [można było] wdrażać zalecenia Nature Restoration Law.

Zdjęcie tytułowe: Shaiith/Shutterstock

Autor

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Jej teksty ukazują się też w Onet.pl. Współpracuje również z Odpowiedzialnym Inwestorem. Pisze przede wszystkim o gospodarce odpadami, edukacji ekologicznej, zielonych inwestycjach, transformacji systemu żywności i energetycznej. Preferuje społeczne ujęcie tematu. Zainteresowania: ochrona przyrody; przede wszystkim GOZ i OZE, eco-lifestyle oraz psychologia.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.