Władze kolejnych miast rezygnują z koszenia trawników. Ma to pomóc roślinom w przetrwaniu suszy. Wyższa trawa zatrzymuje też parowanie wody, której teraz nam brakuje.
Z przycinania miejskich trawników zrezygnował między innymi Poznań. Stało się tak po proteście mieszkańców, którzy podpisywali się pod internetową petycją w tej sprawie. Wsparło ją ponad 700 osób. Zarząd Zieleni Miejskiej ze stolicy Wielkopolski zapowiedział, że trawa pozostanie nietknięta, póki nie spadnie większy deszcz. Potem urzędnicy będą decydować, które z terenów zielonych wymagają koszenia, a na których można z niego zrezygnować. Podobnie będzie w Koninie.
– Elementem umilającym życie w Koninie są niewątpliwie tereny zielone. Dlatego, mając na uwadze ich stan oraz obecną i prognozowaną przez synoptyków suszę, podjąłem decyzję o wstrzymaniu koszenia traw na terenach należących do miasta do momentu, kiedy spadnie więcej deszczu – mówi Piotr Korytkowski, prezydent Konina.
Do tej listy od wtorku można dopisać również Ełk (woj. warmińsko-mazurskie). Władze miasta ogłosiły, że niektóre z trawników będą koszone najwyżej dwa razy w roku. Często przycinane będą jedynie te, które ograniczają widoczność przy drogach. Kosiarki ucichły także w stolicy. Warszawa zapowiada, że nie wrócą one na trawniki przy drogach i w parkach do końca suszy.
Z koszenia zrezygnował również Kraków. „Pozostawianie dłuższej trawy to przede wszystkim mniejsze parowanie wilgoci z gleby. Z takiej przyczyny również na ten rok rozszerzone zostało niegrabienie liści, które również w takich momentach poprawiają funkcjonowanie gospodarki wodnej.” – wyjaśnia krakowski ZZM. Miasto już teraz utrzymuje również 20 hektarów dziko rosnących łąk kwietnych.
Źródło zdjęcia: Goran Jakus / Shutterstock