W czasie, gdy Polska zmaga się ze stanem klęski żywiołowej, nie można zapominać o zagrożeniu zdrowia i życia, które pod względem epidemiologicznym niesie nie tylko woda powodziowa, ale również szlam i brud, który po sobie zostawia. O to, czy jest się czego obawiać, zapytaliśmy ekspertkę – prof. Brygidę Knysz z Katedry Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Klaudia Urban, SmogLab: Wiadomo, że podczas powodzi wraz z wodą płynie wszystko to, co wymywa po drodze. Tragiczne w skutkach może być podmycie cmentarza, oczyszczalni ścieków czy składowiska odpadów. Poza tych ryzyko chorobowe stanowi też sam kontakt z wodą, która wystąpiła ze swojego naturalnego miejsca i płynie. Jakie konkretnie zagrożenie dla zdrowia niesie woda powodziowa?
Prof. Brygida Knysz: To bardzo ważny temat. Wodę powodziową mamy wszędzie i oprócz różnych zagrożeń, o których słyszymy, rzeczywiście mamy też zagrożenie wodą powodziową w sensie epidemiologicznym. Trzeba powiedzieć, że woda ta niesie ze sobą właściwie wszystko, co jest dookoła w naszym otoczeniu, domach, piwnicach, ściekach, składowiskach odpadu.
Oczywiście to zależy od regionu, ale za chwilę może się okazać, że też woda z wodociągów nie jest zdatna do picia czy użycia. To potencjalne zagrożenie. Czyli mamy olbrzymie skażenie różnymi patogenami, głównie takimi, które dotyczą przewodu pokarmowego. One są różne: bakterie, wirusy, pierwotniaki, pleśnie – te ostatnie nie są związane z przewodem pokarmowym, ale z wdychaniem przy później wysychających ścianach i powodują alergie.
Z drugiej strony mamy takie, które mogą dotyczyć zanieczyszczonych bakteriami ran. Tutaj przede wszystkim mam na myśli laseczki tężca, które produkują toksyny. To nie jest zakażenie drogą pokarmową, tylko taką przyranną, ale z poważnymi konsekwencjami.
Są ostrzeżenia Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Głównego Inspektora Sanitarnego. Inspekcja sanitarna monitoruje tereny powodziowe pod względem zagrożeń, ewentualnie ognisk zakażeń, zatruć pokarmowych.
Powódź a zagrożenie epidemiologiczne. „Unikanie kontaktu z wodą jest oczywiste”
Z naszych relacji przygotowywanych przez SmogLab z okazji 25-lecia powodzi w 1997 r. pamiętam mnóstwo zdjęć zalanego Wrocławia oraz opowieści świadków tamtych zdarzeń. To, co mnie uderzyło, to powszechne brodzenie w wodzie powodziowej, a nawet historie o bawiących się w niej dzieciach… Tego przecież bezwzględnie unikamy.
Rzeczywiście, ja też to pamiętam. Powódź w 1997 r. przeżyłam na słynnym Kozanowie. Wprawdzie mieszkałam wtedy wysoko, natomiast widziałam ludzi, w tym dzieci, brodzące i chodzące w tej wodzie. Aż dziwne, że wcale nie tak wiele osób trafiło wtedy do szpitala z powodu tych zaburzeń pokarmowych. To też dlatego, że wtedy była mowa o tym, co można nabyć i czym się zarazić. Duża część zwracała na to uwagę. Mam nadzieję, że tym razem też tak będzie.
Nawet nie wspomniałam o tym, bo uważam, że unikanie kontaktu z wodą powodziową jest oczywiste.
Czy teraz społeczeństwo zdaje sobie z tego sprawę bardziej niż podczas powodzi w 1997 r.?
Myślę, że mamy świadome społeczeństwo, które z pewnością zwraca uwagę na takie problemy. Istotne jest po prostu bezpieczeństwo związane z żywnością oraz z otoczeniem. Jeśli chodzi o żywność, powinniśmy zwracać uwagę na picie wody butelkowanej i używanie jej również do mycia zębów. Wody butelkowanej lub takiej z cystern, o której wiemy, że jest bezpieczna, nieskażona. To najlepiej po gotowaniu.
Powinniśmy też zwrócić uwagę, że woda powodziowa zanieczyszcza warzywa, owoce itd. Żywność, która została zanieczyszczona wodą powodziową, powinna zostać usunięta. Nie powinniśmy jej spożywać, nawet jeśli jest oryginalnie zapakowana.
- Czytaj także: „W zarządzaniu gospodarką wodną tkwimy w średniowieczu”
Uwaga na kontakt z wodą powodziową. „Tężec, E.coli, Salmonella”
Bakterie z wody powodziowej mogą przeniknąć do żywności również przez opakowanie?
Tak. Zalecenia są takie, żeby nie spożywać żywności, która w jakikolwiek sposób została zanieczyszczona wodą powodziową. Lepiej ją usunąć niż mieć potem problemy.
No i jeszcze bezpieczeństwo otoczenia, które jest ważne z bakteriologicznego czy epidemiologicznego punktu widzenia, czyli usuwanie wszelkich zanieczyszczeń już po powodzi. To tężec, który niestety można nabyć przez skaleczenie czy zadrapanie i zanieczyszczenie rany wodą powodziową, czy szlamem, ziemią. Taka rana powinna być porządnie umyta, zdezynfekowana, bez tamowania krwawienia. Trzeba zastosować tutaj profilaktykę poekspozycyjną, tzn. zgłosić się do placówki służby zdrowia celem oszacowania ryzyka i ewentualnie zastosowania szczepionki, czyli anatoksyny tężcowej. To jest też istotne, w tak trudnej sytuacji, gdy wszystko dzieje się szybko, czasem nie zwraca się na to uwagi. Natomiast jeśli coś takiego zauważymy, to rzeczywiście trzeba się pofatygować i zastosować profilaktykę. Najczęściej to szczepionka, ale może być też i immunoglobulina i szczepionka, czyli profilaktyka czynno-bierna. To już ocenia lekarz.
To dotyczy tylko świeżo odniesionych ran, czy gdybym na przykład wczoraj dość mocno zraniła rękę, a dziś miałabym kontakt z wodą powodziową, to również byłabym zagrożona?
Jeśli jest jakakolwiek wątpliwość, a tutaj jest, to należy się zgłosić do lekarza. Są określone zasady stosowania profilaktyki czynno-biernej i czynnej.
Co z dolegliwościami skórnymi, które mogą się pojawić po kontakcie z taką zanieczyszczoną wodą?
Oczywiście, że mogą być skórne, a jeszcze bardziej alergie. Natomiast głównie są to dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego w postaci gorączki, biegunki, wymiotów, bólu brzucha, licznych stolców, które mogą być krwiste. To objawy związane z zakażeniem albo zatruciem pokarmowym.
Tutaj mamy cały szereg patogenów. Zacznijmy od pałeczki okrężnicy E. coli – bakterie kałowe, o których zawsze mówimy. Do tego dochodzi Salmonella – salmonelloza oraz Shigella – czerwonka bakteryjna. Kolejna to kampylobakterioza, którą można nabyć w tak niesprzyjających warunkach.
To, na co chciałabym zwrócić uwagę, to wirusowe zapalenie wątroby typu A. Mówię o tym, bo jest możliwość szczepienia się przeciwko WZW typu A. Ona nie będzie w przyszłości chorobą przewlekłą, ale też może dawać objawy ze strony przewodu pokarmowego. Gdyby coś takiego się zdarzyło, należy się zgłosić do placówki medycznej, która wykona odpowiednie badania i oceni jakie będzie dalsze postępowanie. Jest niebezpieczeństwo zakażenia również tymi patogenami.
Woda wymywa nieczystości. Trzeba uważać
Czy zwierzęta domowe, gospodarskie i dzikie są zagrożone w podobny sposób jak ludzie?
Te zagrożenia są inne, bo jednak te zwierzęta mają kontakt ze środowiskiem, żyją w nim. Połykają coś z ziemi, piją z kałuż. Wygląda to inaczej. Brudna woda na pewno im zagraża, ale w innym stopniu niż ludziom.
Gdybyśmy miały powiedzieć o różnicach w ryzyku chorób, gdy woda powodziowa, która wpływa nam na podwórko czy do domu, podmyła cmentarz, a wtedy, gdy wymyła materiał z szamba, oczyszczalni ścieków czy składowiska odpadów, to jakie by one były?
Zdecydowanie największe zagrożenie będzie z podmytych czy wymytych oczyszczalni ścieków i składowisk odpadów. Wszędzie istnieje takie ryzyko, ale trudno nawet to szacować.
Kiedy woda już odpłynie, czy zostanie usunięta, ale pozostanie cały ten szlam, brud i – jak 27 lat temu, pojawią się szczury, owady, co nam grozi?
Ryzyko jest podobne. Również jest możliwość zakażenia, na pewno tężcem, ale też zakażenia przewodu pokarmowego. To już nie będzie brudna woda, a szlam. Ryzyko będzie związane bardziej ze skaleczeniami, zranieniami. Może się to zdarzyć.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/FotoDax