Coraz więcej niepokoju wśród mieszkańców, których dotknął pożar składowiska toksycznych odpadów w Zielonej Górze. Ostrzeżenie wydał lokalny sanepid, trwa także przepychanka między urzędującym politykiem a opozycją.
Pożar, o którym usłyszała cała Polska, wybuchł w sobotę 22 lipca. Ogień zajął hale ze składowiskiem toksycznych odpadów. Niebezpieczne śmieci zostały wcześniej porzucone przez byłego najemcę terenu. O sprawie było głośno od kilku lat, ponieważ nie było wiadomo, kto powinien zapłacić za zalegające substancje.
Zgodnie z przepisami utylizacją powinny zająć się w takiej sytuacji organy administracji publicznej. Nie było jednak wiadomo które – czy te samorządowe, czy organy państwowe. Ostatecznie w 2019 r. sąd orzekł, że odpowiedzialność spada na lokalny samorząd. Ten jednak odpadów nie uprzątnął.
Ponad tydzień po wydarzeniu w sprawie wciąż jest wiele niewiadomych. Mieszkańcy, z którymi udało nam się porozmawiać, mówią o braku informacji i niepokoju. Część radnych uważa, że urzędujący prezydent miasta powinien podać się do dymisji. Napiętej sytuacji nie poprawił poniedziałkowy komunikat lokalnego sanepidu oraz emocjonalne wpisy samego prezydenta miasta.
- Czytaj także: „Smród jest niesamowity. Czuć palony plastik, styren, metale ciężkie”. Takich miejsc jest więcej
Sanepid „nie zaleca spożywania produktów z ogródków działkowych”. Problemy także z wodą ze studni
Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gorzowie Wielkopolskim wydała 31 lipca komunikat w sprawie pożaru w Zielonej Górze. Enigmatyczny wpis sanepidu dotyczy spożywania produktów pochodzących z sąsiadujących z pogorzeliskiem ogródków działkowych. Poruszono także kwestię wody pitnej.
- Lubuski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Gorzowie Wlkp. informuje, że z zasady ostrożności nie zaleca ich spożywania do czasu wyjaśnienia sytuacji i otrzymania wyników badań zleconych przez miasto Zielona Góra — czytamy na oficjalnej stronie.
– Jednocześnie nadmieniam, że z zasady ostrożności do czasu wyjaśnienia sytuacji i otrzymania wyników badań, nie zalecam spożywania wody z niepublicznych ujęć wody (studni). Należy korzystać ze źródła wody zapewnionego przez miasto/gminę — brzmi dalsza część komunikatu Inspektora Sanitarnego.
Osobne badania zleciły także władze województwa lubuskiego. Na wyniki trzeba będzie poczekać kilka dni. W międzyczasie mieszkańcy na własną rękę próbują sprawdzać jakość powietrza, którym oddychają. – Czy ktoś może polecić miernik skażenia powietrza do użytku domowego? Mimo wielu próśb o całodobowe badania powietrza — brak jakiegokolwiek działania — czytamy na jednej z lokalnych grup dyskusyjnych.
Prezydent Zielonej Góry wulgarnie o działaczach i politykach. Dostało się też dziennikarzom
Dzień przed stanowiskiem sanepidu krótki komunikat wydał prezydent Zielonej Góry — Janusz Kubicki. Poinformował w nim, że do miasta dotarły pierwsze wyniki badań próbek wody pobranej ze studni osób prywatnych z terenów przylegających do obszaru, na którym wybuchł pożar. – Z pierwszych ośmiu (próbek — red.), jakie otrzymaliśmy, żadna nie wykazała obecności wód popożarowych lub skażenia chemicznego związanego z pożarem — napisał Kubicki.
W kolejnym wpisie emocjonalnie, a miejscami wulgarnie, odnosił się do bieżących wydarzeń. Prezydent Kubicki rozpoczął od tego, że niektórzy „zbijają kapitał polityczny na nieszczęściu ludzkim”. – Ilość polityków, pseudo „działaczy”, którzy wypowiadają się na ten temat, jest przeogromna — pisze włodarz Zielonej Góry na profilu w serwisie Facebook. W kolejnym zdaniu pyta, czy tym osobom zależy na mieszkańcach, po czym sam sobie odpowiada.
- Nie sądzę i jestem wręcz przekonany, że mają ich w przysłowiowej d… – czytamy w emocjonalnym wpisie.
Podobne stwierdzenie pojawia się w tekście jeszcze raz. Dostało się też radnemu z PO — Marcinowi Pabierowskiemu i marszałkini województwa — Elżbiecie Polak (również z PO). Janusz Kubicki sugeruje też, że obecna krytyka i nagłaśnianie sprawy leżą głównie w interesie przyszłych kandydatów w wyborach.
Radni z klubu PO: prezydent Kubicki powinien odejść
– Niewiele po Januszu Kubickim można się spodziewać — odbija piłeczkę Pabierowski zapytany przez SmogLab o słowa prezydenta. Jego zdaniem Kubicki powinien odejść z urzędu prezydenta. – Nie poradził sobie w covidzie, mówiąc „koronościema” (wycofał się z tych słów po tym, jak sam zachorował — red.), nie przejmował się za bardzo katastrofą Odry oraz nie zdał egzaminu odpowiedzialności w kwestii utylizacji odpadów — wylicza Pabierowski.
O komentarz poprosiliśmy także radnego Dariusz Legutkowskiego. W rozmowie z redakcją SmogLabu mówi, że mieszkańcy nie mają dostępu do rzetelnej informacji.
– Nie wierzą władzy, która nie informuje należycie społeczeństwa. Mijają blisko dwa tygodnie i dalej nie wiadomo co robić z warzywami? Czy dzieci mogą się spokojnie bawić na świeżym powietrzu? Jak czyścic domy, elewacje, ogródki, tereny zielone? – stawia pytania Legutkowski.
Również jego zdaniem prezydent Zielonej Góry powinien odejść ze stanowiska. – Prezydent i jego ekipa są winni niedopełnienia obowiązków służbowych. Janusz Kubicki powinien zrezygnować z pełnionej funkcji. Mieszkańcy mu tego nie wybaczą — komentuje Dariusz Legutkowski.
„Boję się tam zabrać dzieci”
Udało nam się porozmawiać z kilkoma mieszkańcami, których skutki pożaru dotknęły bezpośrednio. – Uważam, że nasz prezydent Janusz Kubicki nie zadbał o mieszkańców. Alerty SMS były opóźnione, duża część mieszkańców bliskich dzielnic, takich jak Łężyca, Krępa czy Zawada, wdychało zanieczyszczone powietrze, siedząc na własnych posesjach — mówi nam pan Radosław. Dodaje, że martwi się o członków swojej rodziny, którzy pracują w pobliżu pogorzeliska. – Firma znajduje się na tej samej działce, a ludzie dalej tam pracują — zauważa.
Pokazuje nam także fotografie, które pokazują silną alergię skórną. Pan Radosław mówi nam, że dwa dni po pożarze miał problemy z oddychaniem — wiatr wiał w kierunku jego posesji.
Z kolei pani Joanna podkreśla, że jak dotąd nie odnotowała negatywnych skutków zdrowotnych. – Mam Rodzinny Ogród Działkowy w Przylepie. Nie przebywam tam, dopóki nie zobaczymy wyników badań. Teraz nie wygląda to dobrze. Działka po deszczu jest w kolorze cegły, dziś miały być pobierane próbki — wciąż na to czekamy. Działkowiczka obawia się, że deszcz zmył szkodliwy pył z dachu altany i opadł na glebę. – Wzięliśmy kredyt i postawiliśmy domek, aby móc spędzać tam weekendy z dziećmi. Nacieszyliśmy się miesiąc. Po tym, co tam zobaczyłam, boję się tam zabrać dzieci — mówi rozgoryczona.
Lubuski Alarm Smogowy: czy ktoś wyciągnie wnioski?
Pani Ewa, choć mieszka blisko pożaru, nie odczuła większych dolegliwości. – Mieliśmy niestety możliwość obserwowania pożaru z ogrodu. Mieszkamy na zachód od miejsca zdarzenia i wiejący w ten dzień wiatr zachodni sprawił, że nie dotarł do nas dym. Nasz wodociąg zasilany jest ze studni głębinowej. Obawiamy się, że wszystko jeszcze przed nami — mówi SmogLabowi mieszkanka okolicy pożaru w Przylepie.
- Lubuskie Centrum Pulmonologii przygotowało badania dla strażaków i osób, które były narażone bezpośrednio na dym z toksycznego pożaru. Można bezpłatnie wykonać badania krwi, RTG klatki piersiowej czy spirometrię.
Remigiusz Krajniak z Lubuskiego Alarmu Smogowego podkreśla, że po katastrofie związanej z pożarem lokalni politycy skupiają się na szukaniu winnego. – Chciałbym się dowiedzieć, gdzie byli przez te wszystkie lata i co zrobili w sprawie? Ile razy zabierali głos, aby zutylizować niebezpiecznie składowisko w Przylepie? – pyta retorycznie lokalny działacz. – Cierpią mieszkańcy. Pytanie, co dalej? Czy ktoś wyciągnie wnioski ze składowania i pożaru odpadów w Przylepie? – dodaje Krajniak.
O komentarz poprosiliśmy samego prezydenta Zielonej Góry. Do momentu zamknięcia tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
_
Zdjęcie tytułowe: Alicja Karapka