Polska odpowiedziała na pozew Czech w sprawie kopalni Turów dostarczającej węgiel do elektrowni w Bogatyni. Nasi południowi sąsiedzi nie zgadzają się z decyzją o przedłużeniu koncesji na wydobycie przy granicy. Dlatego sprawa trafiła do europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Czesi wnioskują też o tzw. „środek tymczasowy”, którym w tym przypadku byłoby wstrzymanie działalności kopalni odkrywkowej do czasu rozstrzygnięcia sporu. Właśnie to budzi największy sprzeciw polskiego Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Skarga do Trybunału wynika z coraz większego zagrożenia niedoborem wody w przygranicznych miejscowościach. Teren kopalni przylega do czesko-polsko-niemieckiego trójstyku granic, a jej lej depresyjny sięga wgłąb Czech. Efektem jest obniżone lustro wód gruntowych i zauważalne według rządu w Pradze pustki w studniach wielu miejscowości.
Polski resort klimatu odpowiada teraz na pozew w sprawie kopalni Turów. Dzieje się to po prawie dwóch miesiącach od zapowiedzi złożenia skargi, która zdziwiła przedstawicieli ministerstwa. Urzędnicy twierdzą, że postulat tymczasowego zamknięcia kopalni jest nieracjonalny.
„Jego zastosowanie naraziłoby Rzeczpospolitą Polską i jej obywateli na znaczne i nieodwracalne szkody. Wstrzymanie działalności wydobywczej w kopalni Turów, aż do wydania wyroku kończącego postępowanie główne, miałoby bowiem dotkliwe skutki gospodarcze, społeczne i środowiskowe dla Rzeczypospolitej Polskiej, w tym dotyczące ograniczenia bezpieczeństwa energetycznego kraju” – piszą autorzy pisma wysłanego do Trybunału.
Czytaj również: Niemcy skarżą Polskę za kopalnię
Wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio zapowiedział złożenie odwołania od czeskiego wniosku podczas łączonego posiedzenia pięciu komisji sejmowych. Działania rządu w sprawie Turowa krytykowała z kolei Małgorzata Tracz z Partii Zieloni.
– Brak transparentności działań rządu oraz Polskiej Grupy Energetycznej, (…) brak woli pracy z Czechami, a w efekcie brak porozumienia w sprawie kopalni doprowadziły nas do obecnej sytuacji, czyli do otwartego konfliktu w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej z naszym południowym sąsiadem – mówiła członkini Koalicji Obywatelskiej.
Pozew może sprawić, że Turów stanie z dnia na dzień
Rzeczywiście, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może zatrzymać działanie Turowa z dnia na dzień. To rzecz jasna wiązałoby się ze stratami po polskiej stronie.
Polska Grupa Energetyczna opublikowała oświadczenie, w którym straszy katastrofalnymi konsekwencjami ekonomicznymi nagłego zamknięcia kompleksu energetycznego.
– Turów może się stać symbolem rodzącej się, rażącej niesprawiedliwości. Niekontrolowany i natychmiastowy upadek kompleksu energetycznego nieuchronnie doprowadzi do zniszczenia społeczności całego regionu – komentowała prezeska zarządu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, Wioletta Czemiel-Grzybowska.
W wywiadzie ze Smoglabem odniósł się do tego Radosław Gawlik z Eko-Unii. Zwracał uwagę na to, że Polska mogłaby najbardziej skorzystać na stopniowym wyłączaniu kopalni na trójstyku granic. Wtedy do regionu mogłyby popłynąć unijne dotacje na transformację energetyczną. Takiego planu na razie jednak nie ma.
– Koncesja jest przedłużona do 2026 roku, a Polska Grupa Energetyczna chce prowadzić wydobycie do 2044 roku. Nawet z polskiej perspektywy to raczej nieopłacalne. Ten scenariusz jest niespójny z planem rządu w Polityce Energetycznej Państwa 2040, by do 2037 zamknąć elektrownie na węgiel – zauważa Gawlik.
Zdjęcie: Fotokon/Shutterstock