Bruksela przedstawia nowe prawo klimatyczne. Rewolucja czy brak ambicji?

Podziel się:
unia europejska prawo klimatyczne

Był czas deklaracji, teraz czas na konkrety. Unia Europejska będzie miała nowe prawo klimatyczne. Jego projekt przedstawiła dziś Komisja Europejska. Regulacje dotyczą między innymi systemu handlu emisjami. Według niektórych ekspertów regulacje są niewystarczające, a Bruksela musi przyspieszyć w walce o lepszy klimat.

Pakiet nowych rozwiązań nazwano „Fit for 55”. To dlatego, że ma dostosować wspólnotowe prawo do ambicji obcięcia emisji o 55 proc. do 2030 roku w stosunku do poziomu z 1990 roku.

– Europa musi przewodzić ekologicznej odbudowie gospodarki. Jesteśmy zobowiązani wobec naszych dzieci i wnuków, aby działać natychmiast – mówił wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans we wrześniu 2020 roku, gdy unijni przywódcy ustalili nowy cel redukcyjny.

Prawo klimatyczne: Unia Europejska z nowym systemem handlu emisjami

Polityk nieco przesadził z deklaracją gotowości do natychmiastowego działania. W końcu na konkrety dotyczące planu redukcji emisji przyszło nam czekać prawie rok. Jakie decyzje podjęła Komisja Europejska?

Prawo klimatyczne, które ma przyjąć Unia Europejska opiera się na kilku filarach. Jednym z nich są zmiany w systemie tak zwanego „handlu emisjami”. Zakłada on, że każda tona dwutlenku węgla wyemitowanego do atmosfery musi kosztować – dziś około 45 do 50 euro za tonę. W praktyce jednak wiele przedsiębiorstw jest zwolnionych z płacenia za pozwolenia, a regulacje te najbardziej obciążają sektor energetyczny, jak również ciepłownictwo, przemysł i lotnictwo. Obciążenia obejmują więc jedynie 40 proc. całej emisji dwutlenku węgla w Unii.

Czytaj również: Śląscy urzędnicy i aktywiści: region może stracić miliardy. Przez węgiel

Nowe propozycje włączają do handlu emisjami kolejne branże, takie jak budownictwo, transport morski czy lądowy. Wiadomo też, że uprawnienia będą droższe, bo w przyszłości sukcesywnie zmniejszać będzie się ich liczba. Część zysków z nowego systemu handlu emisjami mają trafiać bezpośrednio do unijnego budżetu i zasilać inwestycje w zieloną transformację gospodarki. Te reformy chwalą analitycy z Forum Energii. Według nich są one szansą na obniżenie emisji pochodzących z samochodów spalinowych czy słabo ocieplanych, ogrzewanych nieekologicznie budynków. Zaznaczają jednak, że zmiany należy przeprowadzać z głową.

„Wprowadzenie nowych opłat powinno następować stopniowo, żeby nie spowodować szoku cenowego na odbiorcach końcowych. Docelowo, 100% wpływów z nowych opłat powinno trafiać na wsparcie niskoemisyjnych technologii i działań osłonowych” – czytamy w analizie specjalistów.

Emisje nie uciekną poza Unię

Zmiany w prawie mogą skłaniać do przenoszenia energochłonnych biznesów poza Europę. Ma temu zapobiec system „ceł klimatycznych” (Carbon Border Adjustment Mechanism, w skrócie CBAM). Importowane do UE towary mają być obciążane opłatą odpowiadającą ilości gazów cieplarnianych wypuszczonych do atmosfery przy ich produkcji. Takie rozwiązanie może też przyczynić się do zmniejszenia nierównej konkurencji ze strony krajów niestosujących żadnych proklimatycznych regulacji. Jednocześnie Komisja chce wyłączać z systemu „ceł” państwa, które przyjmą podobne do unijnych regulacje.

Prawo klimatyczne wprowadza też pojęcie „wspólnego wysiłku redukcyjnego”. Chodzi o podniesienie celów poszczególnych państw w procesie porzucania paliw kopalnych. Taki scenariusz zakłada też wyższy odsetek udziału odnawialnych źródeł w unijnym miksie energetycznym. W 2030 roku ma on wynieść około 40 proc.

Za mało, zbyt późno?

Nowy unijny pakiet może wydawać się rewolucją. Nie brakuje jednak jego krytyków. Już w czasie prac nad prawem klimatycznym Barbara Mariani z Europejskiego Biura ds. Środowiska stwierdziła, że propozycje KE są „nieodpowiednie dla naszej planety i niesprawiedliwe wobec społeczeństwa”. Jednocześnie stwierdziła, że koszty wprowadzenia „Fit for 55” będą przenoszone na obywateli.

– Mitem jest twierdzenie, że cele polityki klimatycznej UE są ambitne. Są daleko niewystarczające. Nie zapewniają bowiem powstrzymania wzrostu średniej temperatury na poziomie poniżej 1,5°C. Nie gwarantują więc bezpieczeństwa klimatycznego ani społeczeństwu, ani gospodarce – twierdzi prof. Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej. Według niego Komisja powinna szukać sposobów na dojście do klimatycznej neutralności już w 2040 roku. Dziś ten cel wyznaczony jest na dekadę później.

Jednocześnie polskie władze łagodzą kurs wobec klimatycznych propozycji Brukseli. W czasie środowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że zielona transformacja energetyki będzie korzystna dla Polski, również dzięki uniezależnieniu się od importu surowców. Prezes Rady Ministrów przyznał, że duże ilości węgla sprowadzamy teraz z Rosji.

Propozycje Komisji nie wchodzą w życie od razu. Na ich temat będzie dyskutował Parlament Europejski, a o ostatecznym kształcie prawa klimatycznego zdecydują liderzy państw członkowskich UE.

Źródło zdjęcia: Nicole Mess / Shutterstock

Podziel się: