Chcą wymienić piec węglowy na gazowy, ale nadal nie ma dostępu do sieci gazowej, nie mówiąc już o miejskiej sieci ciepłowniczej – z takim problemem boryka się mnóstwo gospodarstw domowych w całej Polsce. Nasz kraj ma dużo niższy poziom gazyfikacji niż sąsiednia Słowacja czy Niemcy, co poważnie utrudnia walkę ze smogiem. Problem występuje także w Krakowie, gdzie we wrześniu 2019 roku wejdzie w życie całkowity zakaz palenia węglem i drewnem. Jakby tego było mało, często zawodzi sieć elektroenergetyczna, która może nie wytrzymać zwiększonego poboru mocy podczas dużych mrozów.
Daleko w tyle za sąsiadami
W Polsce zaledwie około 65% gospodarstw domowych jest podłączonych do sieci gazowej. To jeden z najniższych wskaźników w Europie: dla porównania, w sąsiedniej Słowacji dostępność ta przekracza 80%, w Niemczech i innych krajach Europy Zachodniej jest jeszcze wyższa. Powszechna dostępność do sieci gazowej jest też standardem u naszych wschodnich sąsiadów. Nawet na Białorusi i Ukrainie standardem jest ogrzewanie gospodarstw domowych poprzez ciepło systemowe (w dużych miastach) lub gazem (w mniejszych miejscowościach lub na wsiach). Bez poprawy dostępu do gazu walka ze smogiem nie będzie w pełni skuteczna – mimo wyższych kosztów, gaz jest najczęściej wybieraną alternatywą dla likwidowanych pieców węglowych.
Rozwój sieci gazowej w Polsce tak naprawdę przyspieszył dopiero rok temu. Ma to związek z uruchomieniem gazoportu w Świnoujściu, który uniezależnił nas od dostaw gazu od Rosjan i wpłynął na obniżenie hurtowych cen surowca. Jeszcze kilka lat temu zwiększanie dostępności do sieci gazowej negatywnie wpływało na polskie bezpieczeństwo energetyczne: istniało ryzyko odcięcia dostaw ze Wschodu z powodów politycznych, a Kreml ten argument sprytnie wykorzystywał, by dyktować nam wyższe ceny błękitnego paliwa. Obecnie to ryzyko już nie istnieje: nawet po całkowitej gazyfikacji kraju Polska będzie całkowicie niezależna energetycznie dzięki gazoportowi, możliwości zapewnienia dostaw rewersem oraz dość sporemu własnemu wydobyciu.
W ciągu najbliższych sześciu lat Polska Spółka Gazownictwa planuje wydać 11 miliardów złotych na poprawę dostępności do sieci gazowniczej – wynika z przyjętej niedawno strategii Spółki. Diabeł jednak tkwi w szczegółach: dane spółki odnośnie „białych plam” w dostępie do sieci są bardzo skąpe i znacznie różnią się od informacji, które posiadają samorządy.
PSG: w aglomeracji krakowskiej nie ma już białych plam. Miasto: problem istnieje i jest poważny
Jak się okazuje, uzyskanie odpowiedzi na pytanie o dostępność do sieci gazowej na terenie Krakowa i gmin ościennych nie jest wcale proste. Od Polskiej Spółki Gazownictwa udało nam się uzyskać jedynie ogólną informację, bez wskazania konkretnych obszarów problemowych. – Zielonki są zgazyfikowane w ponad 99,00% (miejscowości w danej gminie) a Wielka Wieś – gmina jest zgazyfikowana w ponad 98,% ( terytorium miejscowości w danej gminie). W samym mieście Krakowie generalnie nie ma już obszarów, które można nazwać „białymi plamami” na gazyfikacyjnej mapie Miasta. Owszem są nieliczne obszary z ograniczonym dostępem do sieci gazowej, nad którymi intensywnie w OZG w Krakowie pracujemy i sukcesywnie je eliminujemy. Najczęstszą przyczyną ograniczonego dostępu do sieci w Krakowie są ograniczenia techniczne i ekonomiczne spowodowane zbyt dużą odległością danej inwestycji od gazociągu źródłowego – informuje Artur Michniewicz, rzecznik prasowy PSG.
Znacznie dokładniejsze informacje ma natomiast miasto Kraków. – W lutym 2017 Wydział Gospodarki Komunalnej przeprowadził analizę dostępności do sieci ciepłowniczej i gazowej na terenie Miasta Krakowa. Zidentyfikowano 70 obszarów problemowych obejmujących 526 budynków, w których brak jest dostępu do sieci ciepłowniczej lub gazowej – informuje Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa. – Dystrybutor sieci gazowej na bieżąco analizuje możliwość przyłączenia budynków w pozostałych 42 obszarach (381 budynków) do sieci gazowej. Obszary z największą ilością budynków planowanych do przyłączenia do sieci gazowej: osiedle Pleszów, ul. Branicka, ul. Dziekanowicka i Batowicka, ul. Nad Serafą, ul. Żaglowa-Podbipiety i Samostrzelnika. W kolejnych 57 obszarach (187 budynków) sieć jest w pobliżu, konieczny zakres rozbudowy sieci jest stosunkowo niewielki – dodaje.
Na tym jednak problem się nie kończy. W wielu miejscach na terenie Krakowa (a także innych polskich gmin) sieć gazowa co prawda istnieje, ale ma niedostateczną przepustowość. Taka sytuacja występuje m. in. w Tyńcu – peryferyjnym osiedlu, które w sezonie grzewczym jest spowite tumanami dymu z pieców węglowych, których likwidacja postępuje tu bardzo opornie. Zwiększenie przepustowości sieci gazowych wymagałoby rozkopania ulic i prywatnych działek, co jednak natrafia na poważny opór ze strony właścicieli. Jak dotąd miasto ani aktywiści nie znaleźli rozwiązania tego problemu.
Jakby tego było mało, Tyniec jest doskonałym przykładem osiedla, w którym w przeszłości wystąpiły przerwy w dostawie prądu. A na dzień dzisiejszy ogrzewanie elektryczne to dla wielu mieszkańców jedyna prosta alternatywa dla węgla w sytuacji ograniczonej dostępności do sieci gazowej – zwłaszcza, że mieszkańcy mogą liczyć na spore dopłaty do zwiększonych rachunków za ogrzewanie z Lokalnego Programu Osłonowego. – Obawiamy się, że po zlikwidowaniu pieca węglowego i przejściu na prąd będziemy narażeni na siedzenie w zimnie w przypadku, gdy sieć elektryczna nie wytrzyma zwiększonego poboru mocy, a tak się może stać w przypadku dużych mrozów – alarmowali na początku 2017 roku mieszkańcy Tyńca. Przypadek ten nie jest odosobniony, podobna sytuacja występuje w kilku innych krakowskich osiedlach peryferyjnych, a także w wielu polskich miejscowościach.
Bez gazu i sieci ciepłowniczej. Co zamiast prądu, który bywa zawodny?
Co robić w takich sytuacjach? Kraków ma kilka pomysłów. Przygotowywany właśnie program wsparcia dla termomodernizacji pozwoli na zmniejszenie zapotrzebowania na ciepło, a więc także na prąd, w przypadku gdy zainstalowane będzie ogrzewanie elektryczne. To ważne, gdyż zmniejsza się w ten sposób ryzyko przeciążenia sieci przesyłowej i związanej z tym awarii. W polskich warunkach jest to poważny problem: nasza sieć elektroenergetyczna jest przestarzała i już dawno wymaga doinwestowania, które zmniejszyłoby ryzyko blackoutu podobnego do tego, który kilka lat temu dotknął Szczecin.
Kolejną sprawą jest oczywiście rozwój miejskiej sieci ciepłowniczej oraz sieci gazowej. Jednak nie oszukujmy się: sieć ciepłownicza nawet za kilkadziesiąt lat nie pokryje całego miasta, a i poprawa dostępności do gazu zajmie co najmniej kilka lat. Zakaz palenia węglem wejdzie w życie w Krakowie już za dwa lata, a do tego czasu nie jest możliwe zlikwidowanie wszystkich „białych plam”. We wrześniu 2019 roku pozostanie przynajmniej kilkaset, a może nawet powyżej tysiąca budynków, pozbawionych ciepła sieciowego i gazu, do których w dodatku prowadzą przestarzałe sieci elektroenergetyczne.
W takich najbardziej problemowych przypadkach miasto rozważa dwa warianty: wsparcie dla instalacji przydomowych zbiorników z gazem lub OZE (odnawialnych źródeł energii). W przypadku Krakowa w grę wchodzą głównie panele słoneczne i pompy ciepła. Zdaniem wielu ekspertów, tę problematyczną sytuację miasto może łatwo przekuć w sukces, promując rozwój OZE, które dzięki temu mogą się upowszechnić także w pozostałych gminach aglomeracji krakowskiej.
– W latach 2013-2017 Gmina Miejska Kraków dofinansowała instalację ponad 1050 odnawialnych źródeł energii (pomp ciepła i kolektorów słonecznych). W kilkunastu przypadkach instalacja pompy ciepła związana była ze zmianą systemu ogrzewania. Na takie rozwiązanie decydują się mieszkańcy, których nieruchomości znajdują się poza zasięgiem sieci gazowej i miejskiej sieci ciepłowniczej. W pozostałej części montaż OZE służył jako alternatywne, tańsze źródło grzewcze, uzupełniające dotychczasowe proekologiczne źródło ciepła – informuje Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Pewnym ograniczeniem może się jednak okazać kwota dotacji na OZE. Obecnie nie może ona przekroczyć 30 tysięcy złotych, włącznie z kosztem likwidacji pieca węglowego. To sporo, a mimo to dla pewnej grupy mieszkańców starych domów na osiedlach peryferyjnych, koszt takiej inwestycji jest o wiele większy. Problem dotyczy zwłaszcza takich osiedli, jak Pleszów, Wyciąże czy Branice, dawnych wsi położonych za nowohuckim kombinatem.
Miasto zapowiada, że dla obszarów, do których nawet po rozbudowie nie dotrze sieć gazowa, przygotuje indywidualne programy wsparcia dla OZE. Takie rozwiązania powinny się pojawić na początku 2018 roku – wynika z informacji udostępnionych przez magistrat.
Fot. Jacek/Flickr. Licencja: Creative Commons.