Kiedy czujesz ciężar prawdy o zmianach klimatu, kwestionujesz wszystko, zwłaszcza drabinę kariery Ludzkość ma problem, bo od stuleci ceni te społeczeństwa, gromadzące większość bogactwa
Jest multimedialnym artystą słowackim, który na kryzys klimatyczny zareagował nie tylko poprzez bardziej zrównoważone podejście do sztuki. Działa jako aktywista, a w swoich pracach opowiada o naturze, migracji uchodźców i życiu ludzi na wykluczonych obszarach Słowacji, gdzie prowadzi warsztaty dla dzieci. – Wszystko okazuje się częścią tej samej układanki. Kiedy mówię w sztuce o imigracji, nie mogę pominąć zmian klimatu – mówi.
Co sądzisz o współczesnym świecie?
Łatwo byłoby zacząć od krytyki obecnego stanu rzeczy, ale nie chcę brzmieć jak stary gość, który tęskni za czymś, czego tak naprawdę nie zna. Myślę, że wielu z nas ma skłonność wierzyć, że w przeszłości były lepsze czasy. We współczesnym świecie mamy dość przerąbane w kwestii zmian klimatu, ale dzieje się tak nie tylko z powodu naszych obecnych działań, ale także tych starych. Ludzie mówią, że system jest skorumpowany, więc musimy go zmienić. Owszem, kapitalizm jest częścią problemu: z powodu nagromadzenia dóbr musimy zmienić nasz sposób życia, aby poświęcić się bardziej chwili obecnej niż rzeczom materialnym. Kiedy jednak chcesz zrozumieć, dlaczego żyjemy w ten sposób, możesz wrócić do przeszłości i zobaczyć, jak stopniowo dochodziliśmy do tego punktu. Słowacja i Polska mają tę samą sytuację – po socjalizmie znajdujemy się w systemie kapitalistycznym i jeśli spojrzymy na te dwa systemy z perspektywy środowiska, oba są okropne. Nie możemy więc powiedzieć, że teraz jest lepiej lub gorzej.
Ale z jakiegoś powodu miałeś swój moment przebudzenia w tym współczesnym świecie.
Przez wiele lat czułem, że coś jest głęboko nie tak z naszym traktowaniem środowiska i było to jakoś widoczne w mojej pracy artystycznej, czasem otwarcie, czasem bardziej pośrednio. W zeszłym roku, w okolicach szczytu klimatycznego ONZ w Katowicach, kiedy globalny ruch klimatyczny zaczął się rozwijać i podkreślać swoją obecność, zdałem sobie sprawę, że te myśli i obawy żyją w mojej głowie od dawna. To był czas, kiedy zwróciłem się bardziej w stronę aktywizmu. Na początku grudnia rozpoczęliśmy inicjatywę “Nie ma czasu do stracenia”. Tuż przed szczytem w Katowicach jako grupa artystów, twórców, projektantów, naukowców, którzy byli źli z powodu braku działań polityków na kryzys klimatyczny, wystosowaliśmy internetową petycję do słowackiego rządu. Zebraliśmy prawie 5000 podpisów i wysłaliśmy ją jako list otwarty do prezydenta, premiera i kilku ministerstw. W tym roku musiałem tworzyć swoje prace artystyczne, ale prawie połowę tego czasu spędziłem nad szukaniem informacji o zmianach klimatu, żeby wiedzieć więcej na ten temat. Rzeczy, o których do tej pory opowiadałem w sztuce, stały się moim codziennym życiem.
Dlaczego w ogóle w twoich pracach pojawiły się problemy klimatyczne?
Trudno powiedzieć, jaki jest pierwotny powód, bo nie zaczął się bezpośrednio od ekologii. Lubię malować pejzaże, pracuję w naturze, moje pierwsze projekty miały miejsce na świeżym powietrzu. Jako artysta zacząłem mieć obsesję na punkcie drzew, a to doprowadziło mnie do problemów środowiskowych. Przez długi czas tworzyłem także prace o imigrantach. Pamiętam, jak w okolicach 2009 roku zorientowałem się, że różne rzeczy, którymi zajmuję się w pracy, prowadzą zawsze do tego samego punktu.
Okazało się, że imigracja bardzo często spowodowana jest suszą, związaną również ze zmianami klimatu. Kryzysy żywnościowe, sposób wywozu towarów, uprzemysłowienie rolnictwa – to rzeczy połączone jednocześnie z imigracją i środowiskiem. Wszystko wydawało się być częścią tej samej układanki. Kiedy zatem mówię w sztuce o imigracji, nie mogę pominąć zmian klimatu.
Którą historię imigrantów pamiętasz najbardziej w tym kontekście?
Spotkałem emerytowanego kucharza, który przeprowadził się z Meksyku do Dallas. W swojej ojczyźnie był rolnikiem, ale z powodu suszy nie mógł już tak zarabiać. Jeden rok bez deszczu, drugi także, więc cała rodzina stwierdziła, że coś naprawdę się zmienia i nie wystarczy im na przeżycie jak kiedyś. Facet zmienił więc kraj i pracę. Paradoksalnie, sam zaczął prowadzić amerykański styl życia, ale właśnie dzięki temu, zdał sobie wtedy sprawę, że to zmiany klimatu przyczyniły się do jego wydarzeń z przeszłości. Nie widział tego, kiedy żył w Meksyku, nie potrafił połączyć ich z suszą. Teraz już to wie.
Dlaczego w środkowo-wschodniej Europie powinnam przejmować się meksykańskim rolnikiem?
Już słyszałem te argumenty. Kiedy zrobiłem wystawę o Republice Zielonego Przylądka, gdzie pracowałem przez dwa miesiące, część ludzi krytykowała wystawę, nie rozumiejąc, dlaczego powinniśmy się interesować akurat tym krajem. Swoją drogą, nasunęła mi się teraz w głowie nieco kontrowersyjna refleksyjna. Słyszałaś na pewno o pożarach w Australii?
Oczywiście, a dlaczego akurat teraz o nich wspominasz?
Bo mam wrażenie, że kiedy pokazujemy zdjęcia z Sydney, piszemy o problemach jego mieszkańców z oddychaniem, dymie, konieczności noszenia masek każdego dnia, istnieje znacznie większa możliwość, że ludzie to przeczytają i będą się martwić o klimat. Inaczej niż po wystawie o Republice Zielonego Przylądka lub Meksyku, ponieważ Australia to ta bardziej “zachodnia” część świata. Chociaż do początku 2020 roku w słowackich gazetach było niewiele artykułów o australijskich pożarach. Dopiero teraz się to zmienia.
Wiem, jak media potrafią czasem zawodzić w kwestiach klimatu, bo je reprezentuję, ale co z grzechami klimatycznymi przemysłu artystycznego?
W ostatnim roku wiele się zmieniło. Widzę, że młodzi artyści mówią o kryzysie klimatycznym w swojej pracy lub poprzez aktywizm. Dla przykładu, w Czechach, finaliści konkursu dla młodych twórców poprosili galerię o umieszczenie paneli słonecznych na ich pokaz. To symboliczny gest, ale pokazujący pewną świadomość. Generalnie mam wrażenie, że świat sztuki jest bardzo świadomy kryzysu klimatycznego, ale jednocześnie wielu artystów ma problem z mówieniem o klimacie, żeby nie popaść zbytnio w politykę. Bo pojawia się pytanie, czy kiedy przechodzisz w aktywizm i politykę, wciąż możesz mówić o sztuce? Zdania na ten temat są podzielone. Chociaż jest wielu artystów, którzy mówią o kryzysie, bo sami odczuwają niepokój. Na przykład w Bratysławie tworzy malarka, Monika Pascoe Mikyšková, która maluje obrazy ginących zwierząt. Jedna ze słowackich gazet publikuje je regularnie z opisem, co się aktualnie dzieje.
Jakie jest twoje zdanie na temat tej podzielonej kwestii?
Wiem, że niektóre z moich prac są zbyt polityczne, więc nie wiem, czy to nadal sztuka, ale niespecjalnie mnie to obchodzi. Robię to, co uważam za rozsądne i nie ma znaczenia, jak to nazywasz. Ale doskonale rozumiem ludzi, którzy nie chcą iść w tym kierunku. Są artyści, którzy chcą tworzyć poetyckie lub abstrakcyjne dzieła, wierząc, że sztuka jest czymś czystym, przemawiającym poprzez emocje, gesty, materiał i zmysły. Wcale nie uważam, że wszyscy artyści powinni być teraz aktywistami.
Artyści to jedno, ale właściwie pytałam o przemysł.
Artyści wizualni muszą korzystać z materiałów, każdy z nich ma swój ulubiony sposób wyrażania się. Niektórzy są więc przyjaźni dla środowiska, nie myśląc nawet o tym. Przez kilka lat pracowałem jako rzeźbiarz, używałem wielu materiałów, więc musiałem jeszcze raz przemyśleć, jak je dobierać, recyklingować, zmniejszyć skalę swoich prac. Mimo że to znacznie mniej problematyczna działalność dla planety niż ta z najwyższego szczeblu, bo jak wiemy, rzeczywiste zmiany systemowe zachodzą na poziomie decyzji politycznych.
To po co ta autorefleksja?
Uznaję ją za bardzo interesujące wyzwanie, bo jeśli jesteśmy w stanie zrobić coś na małą skalę, lepiej widzimy, jak można to przenieść na duży format. Inną sprawą jest tu natomiast wielki świat sztuki, w którym co dwa lata odbywają się duże wystawy i targi, a te zostawiają już spory ślad węglowy. Targi sztuki to zazwyczaj trzydniowe wydarzenia, generujące ogromną ilość rzeczy, podróżujących po całej Europie lub świecie. Owszem, niektóre z nich stawiają na materiały z recyklingu, ale nie wszystkie. Oczywiście na te wydarzenia inwestorzy sztuki i przedstawiciele galerii muszą jakoś dotrzeć i zazwyczaj robią to samolotem. Wiele drukowanych na targi materiałów jest niemal bezużytecznych. Z tej perspektywy świat sztuki ma problem z marnotrawstwem.
Wydaje mi się, że sztuka ma problemy ze znalezieniem drogi do widza, podobnie jak naukowcy. Jak sobie z tym poradzić?
Bardzo ważnym problemem jest zjawisko bańki. Jako artyści żyjemy w bańce – idziesz na wystawę lub otwarcie galerii i przebywasz z innymi artystami, kuratorami i kilkoma osobami zainteresowanymi sztuką wizualną. W pewnym momencie przestałem to zauważać, ale w końcu przyszedł moment uświadomienia sobie, jak mały jest to świat. I pytanie, czy ten świat w ogóle chce komunikacji z szerszą publicznością. Wielu artystów podnosi, że stawianie na formę ekspresji pod widza jest poświęceniem własnej wizji i swobody swojej twórczości. Z kolei po stronie widza mamy problem z brakiem edukacji. Szkoły nie uczą doceniać i rozumieć sztukę współczesną, nie budują nawyków chodzenia do galerii, czy udziału w wydarzeniach artystycznych. Jeśli chodzi o edukację, to samo można powiedzieć o kryzysie klimatycznym. Jest to tak pilna i ważna sprawa, którą uczniowie powinni poznawać w szkole.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nie możesz w pełni identyfikować się z rynkiem sztuki ze względu na szczególny stan twojego umysłu. Co miałeś na myśli?
Stało się tak właśnie z powodu kryzysu klimatycznego.
Zawsze zajmowałem się problemami społecznymi, ale zmiany klimatu są inne, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której nasza cywilizacja po prostu może się skończyć. Kiedy o tym myślisz i czujesz ciężar tej prawdy, kwestionujesz wszystkie inne rzeczy. Kwestionujesz swoje życie i działania. Powiedziałem więc, że trudno mi identyfikować się z rynkiem sztuki, ale nie z samą sztuką. Czuję się odłączony od motywu kariery. Budujemy ją, nie tylko w sztuce, na bardzo samolubnych zasadach. Koncentrujemy się na umacnianiu naszego imienia.
Dla mnie sztuka w czystej postaci oznacza dawanie, wnoszenie jakiegoś wkładu w ludzkość. Jeśli jednak chcesz przetrwać i coś znaczyć w tym świecie, musisz bardziej skoncentrować się na drabinie kariery – gdzie pokazać pracę, kto może ją sprzedać lub kupić. Musisz też zadbać o autopromocję. Nie możesz tak po prostu przestać, inaczej znikniesz jako artysta. Myślę, że to dotyczy wielu zawodów. Na szczęście, są już alternatywne rozwiązania, oparte na przykład na społecznościach.
Powiedz proszę, które z twoich prac związanych z klimatem są najważniejsze. Dla ciebie, nie dla rynku.
Jedną z nich jest film, w którym gram mały koncert dla przyrody w gruzińskich górach, gdzie topi się lodowiec. W nagraniach można zobaczyć różne ujęcia wody z lodowca, rzek, strumieni. Może faworyzuję tę pracę, ponieważ kryje się za nią ładna historia – pod koniec mojej gry nagle zaczął padać grad. Czułem się tak, jakbym otrzymał odpowiedź od natury.
Myślisz, że takie rzeczy mogą cokolwiek zmienić?
Mogą wpływać na ludzkie myślenie, ale jeśli pytasz o bardziej bezpośrednią zmianę, to opowiem ci o swojej ostatniej pracy artystycznej, bliższej aktywizmowi. Otóż zrobiłem maskotkę bryły węgla, którą możesz na siebie nałożyć. Chciałem nakręcić film, w którym maskotka próbuje dostać się do kopalni, ponieważ chce wrócić do swojego domu. Chciałem z nią pojechać do Czech, gdzie przy kopalniach węgla działa obóz ekologiczny Limits are us (Limity jsme my), ale w efekcie udało się wystąpić z nią w samej Słowacji, podczas protestu Greenpeace w kopalni węgla. Zostaliśmy zatrzymani przez policję, spędziliśmy jeden dzień w areszcie (choć akurat policjanci polubili maskotkę i próbowali ją nosić). W tym roku wraz z moim przyjacielem pojechaliśmy również do czeskich kopalni, aby dokończyć filmowanie. Wracając natomiast do twojego pytania, po długiej walce grup ekologicznych i tym proteście Greenpeace, Słowacja zamyka kopalnię w 2024 roku. O sprawie zrobiło się głośno, bo choć ja zostałem zwolniony szybko, działacze Greenpeace byli zatrzymani na trzy dni. Ludzie zaczęli się oburzać, były protesty. Po tym rząd ostatecznie podjął decyzję o zamknięciu.
Jak wygląda sytuacja klimatyczna na Słowacji?
Z zewnątrz wygląda bardzo dobrze, ponieważ patrząc na kraje wyszehradzkie, jeszcze przed latem zadeklarowaliśmy, że w 2050 roku dojdziemy do neutralności węglowej. Zamykamy jedyną kopalnię węgla, Novaky. Z punktu widzenia emisji gazów cieplarnianych, Słowacja ma szczęście, ponieważ nie mamy tak dużego zasobu węgla, nasz przemysł opiera się na innych zasobach – elektrowniach jądrowych, zaporach wodnych. Chociaż dużo energii pochodzi również z gazu ziemnego, co z kolei jest problematyczne z powodu wycieków metanu. Nadal mamy dużo lasów, które pochłaniają CO2. Strategia neutralności węgla do 2050 r jest więc do zrobienia, jeśli naprawdę się postaramy, choć w ostatnich latach emisje węgla na Słowacji nieznacznie wzrosły.
Niestety, bardzo negatywnym zjawiskiem dla całego kraju jest sytuacja lasów, niszczonych przez wichury, kornika świerkowego i ludzi, którzy znaleźli sobie tym samym pretekst do szerszych wycinek. Z powodu tych nieszczęść, zarząd lasu może ścinać drzewa niemal wszędzie, więc znikają one na naszych oczach. A wiadomo, że drewno to wielki biznes, powiązany w Słowacji z naszym rządem. Wydobywamy go z naszych lasów, że nie są one w stanie tak szybko się regenerować. Mamy grupy aktywistów, którzy walczą o to, żeby część lasów pozostała wolna od ingerencji człowieka, ale jak na razie zarządcy i tak znajdują sposób na wycinki.
Karolina Gawlik
Udostępnij