Aktywizm jest tu silny?
Mamy Fridays for Future, Matki dla Klimatu, Extinction Rebellion. ER jest bardziej widoczny w Czechach, ale Fridays For Future to bardzo udane akcje. We wspólnym proteście we wrześniu wzięło udział chyba tyle samo ludzi, a może nawet więcej, niż w Pradze. Być może jest to wynik współpracy wszystkich inicjatyw z organizacjami pozarządowymi. Postawiliśmy sobie wspólne wymagania jako inicjatywa klimatyczna, wspieramy się nawzajem. Mamy również dobre kontakty z aktywistami w Czechach.
A jakie jest podejście polityków?
Ostatnio byłem dość rozczarowany. Nasz kraj zadeklarował, że osiągniemy neutralność węglową 2050, co jest bardzo pozytywne. W ministerstwie środowiska są odpowiedzialni ludzie, którzy przygotowują badania, jak tę deklarację przełożyć na praktykę i wierzę, że wykonują dobrą robotę. Możemy osiągnąć ten cel, a to spowoduje dużą transformację społeczną, na którą musimy być gotowi. Zastanawiam się, czy społeczeństwo zdaje sobie sprawę, o jak wielkiej zmianie mówimy.
Ale?
Ale przed wyborami w lutym, w mediach odbyła się debata liderów politycznych, w której klimat stał się jednym z tematów. Niektórzy z nich wyrażali zaniepokojenie i obiecali, że przestaną używać plastikowych łyżek i filiżanek na spotkaniach politycznych. To miłe, ale wciąż symboliczne i nie odnosi się do skali kryzysu klimatycznego. Inny przywódca polityczny powiedział, że my, Słowacy, nie możemy nic zrobić, aby rozwiązać problem, ponieważ liczba ludności w Afryce rośnie i to oni są odpowiedzialni za kryzys klimatyczny… Totalne i niesprawiedliwie niezrozumienie problemu. W większości krajów afrykańskich emisje gazów cieplarnianych na mieszkańca są znacznie niższe niż w Europie.
Większość liderów politycznych na Słowacji wydaje się nie zdawać sobie sprawy z zakresu problemu i rozwiązań. Partie mają za to specjalistów do spraw środowiska, a kiedy z nimi rozmawiasz, mówią już bardziej sensowne rzeczy. I tu leży problem, bo owszem, możesz mieć specjalistę w ministerstwie środowiska, ale jeśli minister gospodarki lub premier też nie zrozumieją tej kwestii, blokują pożyteczne działania ekologiczne.
Biorąc pod uwagę, z jak dużymi problemami mamy do czynienia, naprawdę przykro obserwuje się tak małą świadomość kryzysu klimatycznego wśród przywódców politycznych.
Pracujesz z dziećmi z biednej części Słowacji. Czy to kolejny sposób radzenia sobie z kryzysem klimatycznym? Podczas robienia tego projektu słyszałam wiele opinii, że powinniśmy zacząć właśnie od wzajemnej troski.
Różnica między biednymi a bogatymi jest w jakiś sposób związana z kryzysem klimatycznym. Jeśli chcemy go rozwiązać, ta luka musi się znacznie zmniejszyć. Żyjemy w Europie, która jest bogatszą i bezpieczniejszą częścią świata, ale neutralność klimatyczna i tak będzie trudna dla ludzi w niektórych zawodach lub sytuacjach społecznych. Kilka obszarów przemysłowych prędzej czy później zniknie. Jeśli nie znajdziemy rozwiązania zapewniającego bezpieczną transformację życia tych ludzi, spowodujemy tak duże zakłócenia społeczne, że cała transformacja w kierunku zrównoważonego świata może skończyć się chaosem. Taka jest perspektywa krajowa, a globalna jeszcze gorsza, ponieważ ludzie, którzy najbardziej cierpią z powodu skutków kryzysu, nie spowodowali go.
Pracuję głównie z dziećmi romskimi, prowadząc z nimi warsztaty plastyczne. Jest to bardziej związane z kwestiami społecznymi niż kryzysem klimatycznym. Ale w kontekście klimatu możemy spojrzeć na Romów i rdzenną ludność jako społeczeństwa, które potrafiły się odnaleźć w trudnej sytuacji nacisków, trwających setki lat. Myślę, że mogą być inspiracją przy starcie naszej transformacji.
Wyjaśnij proszę.
Ten kryzys jest ekologiczny, ekonomiczny, psychologiczny, ale także bardzo silnie związany z naszym niezrównoważonym sposobem życia. Jako narody rozwinięte mamy tendencję do szukania rozwiązań technologicznych w coraz większej skali. Zapominamy, że mieszkamy w tym samym świecie co społeczeństwa, którym udało się przez wieki żyć w znacznie skromniejszym stylu. Może oprócz zaawansowanej technologii, warto spojrzeć właśnie na nie. Ludzkość ma ten problem, że przez stulecia ceniła społeczeństwa, gromadzące większość bogactwa materialnego, zwykle poprzez kolonializm. Być może nadszedł czas, aby uświadomić sobie, że chociaż udało nam się zrobić niesamowite rzeczy w wyniku postępu technologicznego, niestety, nie udało nam się zbudować prawdziwie zrównoważonego społeczeństwa.
Wiem, że bardzo dużo podróżowałeś, więc zastanawiam się, czy bardziej podoba ci się lokalny czy globalny sposób działania?
Prawie przestałem podróżować z przyczyn środowiskowych, a jest to dla mnie naprawdę trudne, ponieważ podróże dają mi inspirację do moich prac.
Jestem bardzo wdzięczny, że mogłem tyle podróżować w przeszłości i zobaczyć tak wiele różnych miejsc i kultur. To dar, który otrzymałem, więc uznałem, że teraz powinienem osiąść w jednym miejscu i dać więcej od siebie. Ogólnie rzecz biorąc, nie ma znaczenia, czy inwestujesz swój wysiłek w lokalną czy globalną przestrzeń – globalnie ta energia może rozprzestrzeniać się w drobnych cząsteczkach i dokonać czegoś wszędzie; ta sama energia lokalnie, na małej przestrzeni, może z kolei spowodować jedną ogromną zmianę.
Zanim zadam ostatnie pytanie, ciekawa jestem, dlaczego nie byłeś przekonany do udzielenia innego wywiadu, który widziałam w sieci. Przed naszą rozmową nie miałeś wątpliwości.
Projekt, o którym mówisz, był serią wywiadów z ludźmi różnych zawodów, zwanymi “bohaterami”. Miałem problem z tym słowem z perspektywy społecznej i politycznej. Na Słowacji, chyba w Polsce także, obserwujemy wzrost nacjonalizmu. Myślę, że jednym z powodów jest to, że ludzie odnoszący sukcesy zyskują zbyt dużą widoczność w swoich dziedzinach lub w środkach masowego przekazu. Sam sukces przerodził się w formę fetyszyzmu i implikuje, że po drugiej stronie są ludzie niewidzialni.
A kiedy właściwie mówimy o sukcesie? Gdy zarabiasz dużo pieniędzy, jeździsz dużymi samochodami, zdobywasz wykształcenie wyższe i uznanie na świecie? Gdy masz swój biznes? Gdy jesteś młody i zdrowy, masz wolność podróżowania i możliwość spełniania marzeń? Nic dziwnego, że w dzisiejszym świecie wielu ludzi czuje się pozostawionych w tyle, zwłaszcza jeśli mieszkają poza dużymi miastami. Nie każdy ma taki sam punkt wyjścia w swoim życiu. Zapominamy, że istnieją różne sposoby mierzenia sukcesu, szczęścia, sensu życia. Możemy sami wybrać, który zastosować u siebie.
Jak więc naprawić świat?
Nie mam własnej recepty, ale skorzystam z opinii pewnego wizjonera. Dziennik “The Guardian” opublikował w 2018 roku wywiad z 86-letnim socjologiem Mayerem Hillmanem. Powiedział w nim, że nie ma nadziei na powstrzymanie zmian klimatu. Przyjmując jednak, że tej nadziei nie ma, paradoksalnie rodzi się nowa nadzieja. To tak, jakbyś miał nieuleczalną chorobę: kiedy słyszysz diagnozę, przechodzisz przez różne fazy – zaprzeczenie, akceptację, depresję, po których albo się poddajesz, albo zaczynasz działać i robić wszystko, żeby się uratować. Potem przychodzi moment, w którym zdajesz sobie sprawę, żeby doceniać życie, bo tylko taki czas ci w nim pozostał. Wracając do słów Hillmana – jeśli naprawdę zaakceptujesz beznadziejną sytuację, zaczniesz żyć dla samego życia. Wiele materialnych lub niematerialnych osiągnięć straci sens, z wyjątkiem muzyki, śmiechu, miłości, tańca, edukacji. A są to rzeczy, które nie mają prawie żadnego wpływu na środowisko. Może jeśli się na nich skoncentrujemy, nie rezygnując z aktywnego stanowiska wobec kryzysu klimatycznego, naprawimy ten świat.