W latach 2010-2020 globalna produkcja włókien tekstylnych wzrosła prawie dwukrotnie – z 68 mln ton do 109 mln ton. Sprawdzamy, jaki ma to skutek dla naszej planty. Hałdy odpadów to tylko początek długiej listy skutków ubocznych „fast fashion”.
Ostatnie lata to czas, w którym nastąpił kolejny wzrost w dziedzinie fast fashion, jak i w całym sektorze odzieżowym. Obecnie tylko inflacja, czy kryzys są w stanie spowolnić ten trend. W ciągu ostatnich dwóch lat nastąpiło nieznaczne wyhamowanie produkcji. Jednak wciąż były to wzrosty rzędu 2-3 proc.
Taki pozornie niewielki wzrost oznacza, że następnego roku zużyto tyle samo zasobów, spalono tyle samo paliw kopalnych i powstało tyle samo odpadów, co wcześniej plus te dodatkowe 2-3 proc. Mamy więc wykładniczy wzrost wszystkiego: zużycia zasobów, produkcji, generowania odpadów i zanieczyszczeń.
Modnie i za małe pieniądze? Wszystko kosztem planety
Moda zwana fast fashion może wydawać się świetna szczególnie dla osób o niskich lub bardzo niskich dochodach. Dla wszystkich, których nie stać na zakup dobrej jakości odzieży. To jednak oznacza problem – związek między paliwami kopalnymi a branżą odzieżową, szczególnie tą opartą na materiałach syntetycznych. Osoby i organizacje, które zajmują się problematyką ekologiczną, mówią, że jest to po prostu moda kopalna.
– Moda kopalna leży u podstaw wielu najgorszych problemów szybkiej mody: tanich materiałów, nadmiernego polegania na syntetykach, narastającego kryzysu związanego z odpadami i gwałtownych wzrostów emisji” – stwierdziła Fossil Fuel Fashion, czyli organizacja prowadząca kampanię na rzecz redukcji śladu węglowego w przemyśle odzieżowym i eliminacji włókien syntetycznych.
Czytaj także: Fast fashion zaśmieca Ziemię. Rozwiązanie znamy od lat
Fast fashion nas wyniszcza. Pomagają w tym aplikacje i influencerzy
Poliester to jeden powszechnych, sztucznych materiałów stosowanych w produkcji odzieży. Wytwarza się go z ropy naftowej. Jest tani, więc bardzo dobrze sprawdza się w fast fashion. Krytyka nie ma tu większego znaczenia, po tym, jak wiodący producent Shein zapłacił sześciu modowym infuencerom za podróż do ich fabryki w Chinach.
- Influencerzy opublikowali następnie pochlebne recenzje zza kulis, a marka modowa o wartości 66 mld dolarów nadal kusi nas do kupowania ubrań, o których nie wiedzieliśmy, że chcemy je mieć. I których zdecydowanie nie potrzebujemy.
Wyścig na dno jednak dopiero się rozpoczął. Pomocne są tutaj aplikacje zakupowe, jak TEMU. To chińska aplikacja, która daje Shein szansę na zdobycie pieniędzy. Dzięki swoim „świetnym” i kuszącym klienta ofertom rabatowym, została pobrana ponad 7 mln razy w samej tylko Wielkiej Brytanii. A na całym świecie, to już znacznie ponad 100 mln pobrań.
Uczennice warszawskich liceów realizujące projekt społeczny w ramach Ogólnopolskiej Olimpiady „Zwolnieni z Teorii” walczą z taką modą. Iga, Zuzanna, Natalia i Maja działają w organizacji młodzieżowej Wear&Care. Co je do tego zagrzewa?
– Zawalające się fabryki, tragiczne warunki pracy, znikome pensje, obumierające rzeki, uwalniane chemikalia do jezior i wód, zanieczyszczenie powietrza, wysypiska ubrań, których rozkład trwa nawet kilkaset lat. To jedne z przykładów jak fast fashion wpływa na naszą planetę. To właśnie dlatego walczymy z fast fashion i staramy się uświadomić jak największą liczbę osób o tym, co się dzieje podczas produkcji ubrań – wyliczają zapytane przez SmogLab o motywację do działania.
– Świadome zakupy odzieżowe są dla nich sposobem zwalczania fast fashion z perspektywy konsumenta. – Materiał odzieży również jest ważny. Kupując ubrania z jakościowych, naturalnych materiałów, mamy pewność, że ubranie starczy nam na dużej oraz będzie lepiej pełnić swoje funkcje – dodają.
Rezultat? Duży odcisk węglowy z wielkim udziałem Chin
Moda kopalna oznacza blisko 10-procentowy udział w globalnej emisji CO2 do atmosfery – 1,2 mld ton. Tak duży odcisk węglowy wiąże się z energochłonną produkcją i ogromnym łańcuchem dostaw, obejmującym praktycznie cały świat. Jak wyżej wspominano, Chiny to jedno z miejsc, w którym produkuje się tanie ubrania.
- Branża odzieżowa odpowiada za ok. 10 proc. światowych emisji CO2. To więcej niż suma emisji lotnictwa i żeglugi morskiej.
Według danych World Trade Statistical Review 2023, Chiny są czołowym producentem odzieży na świecie – odpowiadają aż za jej 31,7 proc. Drugi na liście jest Bangladesz, ale już tylko z 7,9-procentowym udziałem. Tak więc chińska bielizna i koszulki lądują na polskich bazarach, a my nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jest to dla nas szkodliwe.
I nie tylko dla nas, bo także dla tych, którzy produkują. – Powodzie i ekstremalne upały stwarzają znaczne ryzyko dla wszystkich uczestników globalnej produkcji odzieży – pracowników, producentów, organów regulacyjnych, inwestorów i samych marek – powiedział Jason Judd, dyrektor wykonawczy Cornell Global Labour Institute. – Koszmar klimatyczny Globalnej Północy jest już widoczny w Bangladeszu, Pakistanie, Kambodży i innych miejscach. Życie, nie mówiąc już o pracy, stanie się bardzo trudne w tych i wielu innych kluczowych miejscach, od których zależy produkcja marek odzieżowych i sprzedawców detalicznych – dodał.
Ślad węglowy będzie coraz większy.
W latach 2010-2020 globalna produkcja włókien tekstylnych wzrosła prawie dwukrotnie – z 68 mln ton do 109 mln ton. I na tym się nie skończy. Ze względu na rosnące zapotrzebowania na odzież, i sztuczki, jakie robią też reklamodawcy, przewiduje się, że do 2050 r. przemysł odzieżowy zużyje ponad 26 proc. budżetu węglowego. Budżet węglowy, to ilość CO2, jaką możemy jeszcze wyemitować, by nie dopuścić do wzrostu globalnej temperatury o 2 st. C.
Potrzeby ludzkości będą rosły, więc trzeba będzie więcej produkować. W takiej sytuacji dekarbonizacja samej energetyki może nie pomóc. Duży problem będzie tutaj stanowić wspomniany poliester, gdyż emisje CO2 z jego produkcji są znacznie wyższe, niż w przypadku naturalnej bawełny.
Fast fashion wpływa też na rolnictwo, jednak są rozwiązania
To nie wszystkie złe wieści dotyczące przemysłu odzieżowego. Do wszystkich wspomnianych aspektów dochodzi jeszcze wpływ produkcji ubrań na rolnictwo.
O związku między rolnictwem a modą nigdy nie mówiło się zbyt dużo. A warto w tym kontekście zwrócić uwagę na pojęcie „regeneracyjny”. To jedno z najistotniejszych haseł ubiegłego roku. Jak wyjaśnia Safia Minney, założycielka organizacji Fashion Declares, która wzywa do radykalnych zmian w branży, nie chodzi tylko o zapewnienie, że rolnicy zatrzymują węgiel w glebie, ale o cały proces – od sposobu, w jaki bawełna, konopie, len, wełna i skóra są uprawiane, aż do końca cyklu życia odzieży. A przecież wiemy, jaki jest wpływ rolnictwa na klimat. I nie chodzi tylko o produkcję mięsa.
Jedna z wygranych na rzecz „mody regeneracyjnej” miała miejsce w październiku ubiegłego roku. Wtedy Justine Aldersey-Williams zaprezentowała pierwsze w Wielkiej Brytanii dżinsy wykonane z lnu uprawianego na nieużytkach w Blackburn w hrabstwie Lancashire. – Zapomnieliśmy, że w tym kraju mamy rodzime zakłady tekstylne i że potrafiliśmy szyć własne ubrania z rodzimych tkanin – stwierdziła Aldersey-Williams. – Spędziłam dziewięć miesięcy, ucząc się przędzenia, zanim w ogóle dotknęłam własnych plonów, ponieważ były zbyt cenne i bałam się je zniszczyć – powiedziała. – Później kręcenie własnego zajęło mi około dziewięciu tygodni. Ręczna praca i trud związany z ich tworzeniem naprawdę nauczyły mnie o wiele głębszego szacunku dla moich ubrań. Każdy przedmiot jest święty.
Oczywiście nie będziemy sami produkować sobie ubrań w domach. To niewykonalne. Ale uprawianie lnu czy bawełny w naturalny sposób jest możliwe. Wykorzystanie rąk do pracy, zamiast paliwożernych maszyn tam, gdzie się da, też jest realne. Choć i to może wkrótce nie będzie konieczne. Prędzej czy później upowszechnią się maszyny rolnicze na prąd, który będzie wytwarzany z energii odnawialnej. To jest realne. Na razie problem stanowi tempo ładowania akumulatorów do traktorów elektrycznych, ale technologia idzie do przodu.
Szybka moda to ogromne zużycie wody i góry odpadów
Na jedną koszulkę, oprócz emisji 5,5 kg CO2, potrzeba jeszcze 2,7 tys. litrów wody. Wyprodukowanie pary dżinsów wymaga aż 14 tys. litrów wody. Produkowanie rocznie około 100 mld sztuk odzieży oznacza, że rocznie zużywany aż 5 bln litrów wody. Nie wspominając już o tym, ile tej wody się zanieczyszcza chemicznymi barwnikami.
W swoim corocznym Indeksie Przejrzystości Mody Fashion Revolution poinformowało, że 88 proc. głównych marek modowych nadal nie ujawnia swoich rocznych wielkości produkcji. Ujawniają za to wysypiska śmieci. Szacuje się, że co roku trafia na nie 92 mln ton ubrań, a tylko 20 proc. tekstyliów jest zbieranych do ponownego użycia lub recyklingu. Według Indeksu globalnie w systemie znajduje się wystarczająca ilość odzieży, by ubrać kolejne sześć pokoleń ludzi. O ile do tego czasu planeta nie ulegnie przez nas zniszczeniu.
Co możemy zrobić, by nie dopuścić do zniszczenia planety?
Kupuj, sprzedawaj i przekazuj używaną odzież: Nie wyrzucaj niechcianych ubrań od razu do kosza. Zamiast tego rozważ ich sprzedaż, wymianę lub przekazanie w formie darowizny. Pomyśl o tych, którzy potrzebują ciepłej odzieży, na którą ich nie stać. Zastanów się także, czy musisz kupować nowe ubrania. Czy nie lepiej też po prostu pomyśleć o wymianie odzieży?
Kupuj odzież pochodzącą z recyklingu lub upcyklingu: Obecnie wiele marek produkuje nową odzież z pokonsumenckich odpadów tekstylnych, lub innych odpadów, tj. z wyrzuconych plastikowych butelek czy nylonowych sieci rybackich. Sprawdź marki odzieży pochodzącej z recyklingu, które przodują w tym w odzyskiwaniu tekstyliów. Możesz też poszukać marek odzieży pochodzących z recyklingu, które wytwarzają stylowe i trwałe ubrania ze skrawków tkanin i odpadów plastikowych.
Zastosowanie się do tych dwóch prostych rad może sporo zmienić. Wiele tak naprawdę zależy od nas samych, a nie od producentów.
Oni produkują, bo my kupujemy.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Ernest Rose