Prof. Adam Grochowalski ostrzega, że w procesie spalania jednego z dostępnych na polskim rynku produktów do usuwania sadzy z komina, powstają bardzo wysokie stężenia dioksyn, które są szkodliwe dla zdrowia. Przeczytajcie rozmowę ze znanym i cenionym polskim chemikiem.
Przez telefon wyczułem u pana wzburzenie. Dobrze wyczułem?
Dobrze.
Co pana wzburzyło?
Kilka lat temu na naszym rynku pojawił się preparat SADPAL, który służył do zapobiegania osadzaniu się sadzy w kominach. Kiedy przebadaliśmy go w naszych laboratoriach, robił to mój doktorant, to okazało się, że w czasie spalania tego preparatu wytwarzają się ogromne ilości dioksyn. Wszystko dlatego, że zawierał on sole miedzi, a miedź, kiedy dostanie się w płomień, jest katalizatorem ich powstawania. Następuje, mówiąc chemicznie, chlorowanie związków aromatycznych w efekcie czego powstają m.in. dioksyny.
Ale SADPAL-u już nie ma w sprzedaży?
Jest wycofywany z rynku. Nie wiem dlaczego. Może ze względu na reakcję odpowiednich służb. Pojawił się za to preparat Clean Fire. Byłem wzburzony, kiedy niedawno zobaczyłem go w sklepie budowlanym. Tym bardziej, że było go tam bardzo dużo, było widać, że jest to popularny środek. Także w swoim składzie zawiera sole miedzi. Producent zresztą wprost się do tego przyznaje. Jako chemik mogę powiedzieć, że nie powinien być stosowany w celu, do którego jest sprzedawany.
W jakim celu jest sprzedawany?
Żeby zapobiec powstawaniu sadzy. Niewielką porcję wsypuje się do pieca lub wprowadza w specjalnej saszetce, w którym pali się węgiel lub drewno i w ten sposób zapobiega się gromadzeniu sadzy w kominie.
Wsypałby pan to do własnego pieca?
Próbowałem. Mieliśmy tutaj piec do celów badawczych i eksperymentowaliśmy z SADPAL-em. Efektem tych eksperymentów są między innymi publikacje, które trafiły do międzynarodowego obiegu. Wykazałem, że popiół, który powstawał był niebezpieczny. Pracując z nim w laboratorium, musieliśmy stosować specjalne środki ostrożności. Ludzie nie wiedząc o szkodliwości takiego popiołu dotykają go gołymi rękami. Tymczasem dłuższy kontakt z nim grozi nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Czyli preparat działa, ale ma skutki uboczne?
Z jednej strony sadza rzeczywiście się nie tworzy. Z drugiej jednak tworzy się co innego. Tworzą się znaczne ilości związków chemicznych o nazwie dioksyny. Oprócz nich stwierdziliśmy także obecność innych chlorowanych związków aromatycznych, które są niebezpieczne dla człowieka. Między innymi chlorobenzenów. Te substancje, kiedy używa się preparatu, o którym mówimy, powstają w ilości kilka tysięcy razy większej, niż kiedy się go nie używa. A nawet bez preparatu, zwłaszcza w piecach, o których mówimy „kopciuchy”, jest ona bardzo duża. Jeżeli taki preparat byłby stosowany powszechnie, to mielibyśmy ogromny problem z zanieczyszczeniem dioksynami.
To także problem tych ludzi, którzy go używają. Trują się w domach?
Oczywiście. I robią to zapewne w dobrej wierze oraz nieświadomie. Sięgają po prostu po dostępny w handlu produkt, który służy do usuwania sadzy i radzi sobie z tym bardzo dobrze. Być może nawet sam producent nie wie, że stosowanie środka, który sprzedaje, wiąże się z tak poważnym ryzykiem.
Jakie to ryzyko?
Dioksyny są niezwykle szkodliwe dla ludzi. Przypomnijmy sobie historię Wiktora Juszczenki i to, co stało się z nim, kiedy podano mu je w dużych stężeniach. W spalinach, o których mówimy, nie ma ich wprawdzie aż tak dużo. Nie spowodują, że natychmiast źle się poczujemy. Nie zatrujemy się nimi jak czadem lub cyjankiem. Ale za to będą powoli, ale bardzo skutecznie uszkadzać nasze organy wewnętrzne. Kiedy człowiek jest narażony na zwiększone stężenia dioksyn przez dłuższy czas, to kłopoty są niemal pewne. Napisano na ten temat tysiące artykułów naukowych, to nie jest nowość.
Przedstawiałem kiedyś wyniki z badań nad spalaniem SADPAL-u na dużym forum międzynarodowym. Tam łapano się za głowę, że takie środki są jeszcze w sprzedaży i można je stosować w jakimkolwiek kraju. W większości z nich dawno wycofano się bowiem ze sprzedaży środków opartych na solach miedzi i zamiast tego stosuje się inne, bezpieczniejsze rozwiązania.
Co zrobić?
Moim zdaniem ten preparat powinien być wycofany z rynku.
Wiem, że już pan coś zrobił, żeby tak się stało.
Jeszcze wiosną ubiegłego roku zawiadomiłem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Chodziło o SADPAL i ten jest wycofywany z rynku. Za to pojawił się Clean Fire. Na opakowaniu przekonująco zachęca się do jego używania. Obawiam się, że może być stosowany powszechnie.
W ubiegłym roku byliśmy zbulwersowani informacją, że jaja pochodzące z przydomowych zagród w niektórych miejscowościach, zawierają podniesione poziomy dioksyn. Być może jest to jedno ze źródeł powstawania tego rodzaju substancji, które później trafiają do organizmów zwierząt.
***
Poprosiłem firmę Fire Family, dystrybutora preparatu Clean Fire, o odniesienie się do tych zarzutów.
Oto jej stanowisko:
Panie Tomaszu,
Produkujemy produkt, którego skład jest znany od wielu lat, uprzednio zabezpieczony przez firmę SKWAT (produkt Sadpal) w formie patentu P165406, 365431. Produkt ten posiada szereg atestów (załącznik).
Po za tym ilość dioksyn każdorazowo zależna jest od jakości spalanego paliwa i to jego skład decyduje o produktach spalania. Dodatkowo warunki spalania również mają wpływ na produkty spalania. Składniki Clean fire tylko wspomagają spalanie. Pięciowodny siarczan (VI) miedzi obecny w składzie pełni rolę utleniacza, sam redukując się do tlenków usuwanych razem z popiołem.
Do wiadomości dołączono poniższe załączniki:
***
prof. Adam Grochowalski – chemik, pracownik Politechniki Krakowskiej. Zajmuje się badaniami z zakresu oznaczania wysokotoksycznych substancji, zwłaszcza dioksyn.