Nic nie zapowiadało, że jedno zdjęcie na wyrębie zrobi burzę na całą Polskę, a później także na świat. A to właśnie ono zapoczątkowało ruch Matki Polki na Wyrębie, o których rozpisywał się „The Guardian” czy „Corriere Della Sera”. Dzięki niemu grupa kobiet z małymi dziećmi dotarła do papieża Franciszka, żeby opowiedzieć mu o tym, w jak wielkim zagrożeniu jest polska przyroda.
365 drzew
Walkę z Lex Szyszko w Krakowie zaczęła Cecylia Malik.
Tutaj znają ją wszyscy. Artystka, performerka, aktywistka, mama Ignacego. Głośno zrobiło się o niej kilka lat temu, kiedy realizowała swój projekt „365 drzew”.
– Codziennie właziłam na jedno i robiłam sobie zdjęcie – mówi Cecylia. – Przez tę akcję poznałam się z różnymi ekologami i aktywistami i w efekcie sama stałam się aktywistką. Każde z tych drzew, na które weszłam, pamiętałam. Tym trudniej było mi patrzeć, jak znikają z krajobrazu.
Na samym początku nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie skutki ma Lex Szyszko. Była na festiwalu filmowym na Teneryfie akurat w momencie, kiedy w Polsce zaczęły się masowe wycinki.
– Wróciłam, włączyłam facebooka i zobaczyłam, że każdy wrzuca wyręby. Cała moja tablica zmieniła się w licytację, gdzie ścięli więcej. Gdy szło się po mieście, było słychać piły z każdej strony. Szłam i myślałam: o, już nie ma tego jesiona. O, wycięli wszystkie drzewa pod hotelem Cracovia, a byłam chyba na czterech. Lex Szyszko dramatycznie ten proces przyspieszyło, choć nie możemy mówić, że za PO nie było wycinek. Były, ale na mniejszą skalę, bo trzeba było za nie płacić, przechodzić przez komisję, która wydawała zgodę. Droga była długa. A teraz zaczęto wycinać drzewa na zapas, nawet nie mając żadnych pozwoleń na budowę – wspomina Cecylia.
Zaczęli się odzywać do niej aktywiści, mówiąc: coś musimy z tym zrobić. Wymyśl coś, zaprotestujmy. Wtedy Mariusz Waszkiewicz, znany krakowski ekolog, wpadł na pomysł: trzeba zrobić pomnik Jana Szyszko i jeździć z nim po wyrębach. Cecylia zgodziła się od razu.
– Poszłam razem z Ignacym do mojego kolegi, Mateusza Okońskiego, z pytaniem, czy zrobi nam taki pomnik. I on na to: Cecylia, nie bądź politykiem, pomnik Szyszko to taka oczywistość. Bądź artystką, zrób coś swojego, wejdź na drzewa. Zrób coś, co porusza serca i emocje, ludzie już są zmęczeni protestami, potrzebujemy nowych form. To samo mówił mój mąż Piotrek. Po tej rozmowie przyszłam do domu i z nadmiaru myśli zasnęłam. Kiedy się obudziłam, miałam już pomysł – sprawdziłam, gdzie w Krakowie jest największy wyrąb i postanowiłam tam pojechać z Ignacym – mówi Malik.
Do akcji został zaangażowany także mąż i skorzystał na niej pies, zaliczając długi poranny spacer. Całą rodziną pojechali na wyrąb przy ulicy Malborskiej, gdzie Cecylia zaczęła karmić Ignacego piersią. Piotr zrobił zdjęcie. Fotografia z podpisem „Matka Polka na wyrębie” trafiła na facebooka i od razu wywołała poruszenie. Udostępniło ją kilkaset osób, zaczęli dzwonić dziennikarze z pytaniem: Cecylia, co to za projekt?
źródło: facebook Cecylii Malik
Matki Polki
Cztery dni po wrzuceniu zdjęcia, Kraków protestował przeciwko smogowi. Na „Czystym Proteście” Cecylia spotkała kilka koleżanek.
– Co chwilę któraś podchodziła do mnie i mówiła: Ale to jest mocne, ja też chcę zrobić takie zdjęcie. Byłam w szoku – marzyło mi się coś takiego, ale nie miałam nawet śmiałości kiedykolwiek powiedzieć tego na głos. Karmienie piersią jest przecież takie intymne, jak to pokazać na zdjęciach? Dla artystów to jest spoko, bo my w ten sposób pracujemy, ale dla „normalnych” ludzi może być trudne. To był przełom lutego i marca, zaczęłam obdzwaniać moje koleżanki, które mają małe dzieci. Uzbierała się spora grupa. Umówiłyśmy się na największym wyrębie, obok M1, na alei Pokoju.
– Ania Grajewska, moja przyjaciółka, zaproponowała, że zdjęcie zrobi Tomek Wiech. Zebraliśmy się za tym M1, kilku dziennikarzy, Tomek i my z tymi dziećmi, wózkami. To był piękny widok, kiedy te wszystkie mamy tarabaniły się po tych wertepach, żeby potem usiąść i zacząć karmić maluchy – mówi Cecylia.
Zdjęcie błyskawicznie trafiło na facebooka i stało się hitem na całą Polskę. W kilka godzin miało już parę tysięcy udostępnień, a o projekt zaczęli dopytywać nawet zagraniczni dziennikarze.
Matki Polki na Wyrębie/ fot. Tomasz Wiech
– Pod tymi postami z naszym zdjęciem zrobiła się prawdziwa agora wymiany myśli o Lex Szyszko. Odzew był ogromny. Zrobiłyśmy logo Matek Polek na Wyrębie, założyłyśmy stronę i facebooka. Szybko z jednego zdjęcia zrobiłyśmy się ruchem. Powiedziałam wtedy w jednym z wywiadów, że zapraszam mamy z całej Polski, żeby zrobiły to, co my w Krakowie – wspomina artystka.
Akcja rozprzestrzeniła się na Białystok, Łódź, Poznań, Bytom, Katowice i oczywiście Warszawę – gdzie warszawskie mamy razem z Cecylią i Anią Grajewską zaniosły do kancelarii premier i prezydenta listę poprawek do Lex Szyszko.
Cecylia mówi: – To było niesamowite. Że protestują nie lewaccy ekolodzy, ale, kurde, normalne mamy.
Matki Polki w Białymstoku, fot. Alina Gabrel-Kamińska
Jedziemy do Watykanu!
– Ja myślałam, że to wszystko już wystarczy. Poruszyłyśmy całą Polskę, wszyscy o tym usłyszeli. Ale Ania mówiła cały czas, że musimy zrobić więcej. Jakiś protest, pikietę. Te pomysły przepadały, bo Polacy już nie mają chęci do protestowania. Przyszłoby 15 osób. Nagle, w czasie burzy mózgów, padło: zróbmy zbiórkę i jedźmy do papieża na skargę. Ten Szyszko taki kościółkowy, cały czas „szczęść Boże” i Rydzyk, więc pokażmy mu, że działa wbrew nauce swojego kościoła. Przeczytałyśmy encyklikę papieża Franciszka, „Laudato Si”, o ochronie środowiska i uznałyśmy, że to idealnie pasuje do naszych postulatów. Dla ministra Szyszko ekologia jest luksusem, jakimś wymysłem bogatego zachodu. A jest zupełnie odwrotnie – degradacja środowiska uderza przede wszystkim w najbiedniejszych. Papież, jako człowiek pochodzący z Ameryki Południowej, gdzie cały czas brakuje wody, wie to doskonale – tłumaczy Cecylia.
Machina pod tytułem „Matki Polki jadą do papieża” ruszyła. Ania Grajewska zrobiła profil na portalu polakpotrafi, zaangażowała swoich znajomych do projektowania logo i grafiki. Cecylia z kolei zajęła się promocją.
Pojawiła się też fala krytyki – zarówno z prawej strony (zajmują się głupotami, co to za pomysł z tym karmieniem piersią), jak i z lewej (podkreślają, że kościół ma prawo się wtrącać). Ale Matki Polki się nie przejęły. – Może kiedyś będzie rozdział kościoła od państwa, ale nie mamy czasu, żeby na to czekać – mówi Cecylia.
Chciały, żeby to nie był hipstersko-artystyczny projekt, ale poważna delegacja w imieniu wszystkich Polaków. Poprosiły więc organizacje i aktywistów zajmujących się środowiskiem o pomoc.
I tak Krakowski Alarm Smogowy zajął się kwestią zanieczyszczenia powietrza (fragment można przeczytać TUTAJ), Greenpeace – wycinką Puszczy Białowieskiej, Towarzystwo Na Rzecz Ziemi – planami rządu dotyczącymi zmieniania koryt rzek (- A w Polsce mamy potencjał i skarb – mówi Cecylia. – Mamy ostatnie naturalne rzeki. Tak jak Puszcza Białowieska jest ostatnim lasem nizinnym na świecie w tym klimacie, tak Wisła czy część Odry są ewenementami -tłumaczy), a Mariusz Waszkiewicz, krakowski ekolog, napisał rozdział o Lex Szyszko.
– Dostaliśmy rzetelny raport, napisany przystępnym językiem, który zrozumie każdy. To była wielka praca, do której włączyli się nasi przyjaciele i dzięki temu raport został przetłumaczony na włoski i angielski. Nadaliśmy mu tytuł: „Powietrze, woda, drzewa: polska przyroda w zagrożeniu”.- podkreśla Cecylia.
Facebook/Matki Polki na Wyrębie
Zbiórka pieniędzy trwała miesiąc. Cel: 10 tys. zł. Wynik: 10 800 zł.
Poleciały w dziesiątkę: Cecylia Malik, Ania Grajewska, Agata Bargiel, Daria Gosek-Popiołek i Aga Miłogrodzka oraz dzieciaki: Ignaś, dwie Róże, Lew i Kosma. Wszystkie mamy z innymi nastawieniami do Kościoła: ateistki, buddystka, katoliczki.
– Miałyśmy wejściówki na audiencję generalną, która co środę odbywa się na Placu Św. Piotra. Miałyśmy przygotowane transparenty, dzięki którym papież miał nas zauważyć. Ale policja nam je odebrała, bo nie wolno podczas audiencji organizować manifestacji. Poza tym papież po tym placu jeździ różnie, nie ma jednej trasy. Przyszłyśmy do Watykanu dzień wcześniej, żeby opracować strategię. Następnego dnia, w tym upale, dotarłyśmy dwie godziny wcześniej. Kiedy pojawił się papież, nie wiedziałyśmy nawet, czy do nas podjedzie. Ale zauważył dzieci i stał się cud – skręcił w naszą stronę. Wziął każdego z dzieciaków po kolei na ręce, a przy okazji podałyśmy mu raport. I tutaj drugi cud: zapytał, czy to dla niego, a kiedy potwierdziłyśmy – wziął! On nie może tak od każdego zbierać rzeczy, które chcą mu dawać. A nasz raport zabrał. W kancelarii złożyłyśmy jeszcze kopię, razem z naszym zdjęciem i listem, w którym opisujemy, co się dzieje w Polsce – wspomina Cecylia.
Minutę po tym, jak papież odjechał z raportem w ręku, wiedziała o tym już cała Polska. Zdjęcie, jak Franciszek przejmuje zieloną książkę udostępnił Adam Wajrak, opublikowały największe tytuły w Polsce. Matki Polki wróciły do Krakowa z poczuciem spełnionej misji.
Facebook/Matki Polki na Wyrębie
Na pytanie, czy już przyszła jakaś odpowiedź z Watykanu, Cecylia odpowiada: Kościół to nieprawdopodobnie powolna instytucja, na reakcję trzeba czekać. Ale ja mam nadzieję, że kiedy papież zobaczy raport i zdjęcie, zrozumie powagę problemu. I jak będzie rozmawiał z kimś z Polski, szepnie mu, żeby zacząć dbać o otoczenie. Żeby polscy księża mówili z ambony o paleniu śmieciami czy ścinaniu drzew. Kościół ma w Polsce ogromną siłę rażenia. Może wreszcie uda się ją wykorzystać.