Gdyby ktoś miał wątpliwości – rozwój gospodarczy i walka ze smogiem mogą iść zgodnie w parze. W USA dzięki bardziej restrykcyjnym przepisom środowiskowym udało się zmniejszyć o połowę poziom zanieczyszczeń przemysłowych przy zachowaniu wzrostu produkcji.
Stany Zjednoczone może nie są prymusem na polu walki o czyste środowisko, ale mają w tej dziedzinie pewne osiągnięcia. Jednym z nich jest redukcja przemysłowych zanieczyszczeń powietrza o 60 proc. w latach 1990–2008. Wynik – znaczący sam w sobie – należy docenić tym bardziej, że dotyczy okresu wzmożonej produkcji i szybkiego rozwoju gospodarczego w USA. Udało się go osiągnąć w stosunkowo prosty sposób: zaostrzając przepisy z zakresu ochrony środowiska. Bardziej restrykcyjne regulacje wymusiły na przemyśle wdrożenie bardziej ekologicznych metod produkcji. Jak mawiają Amerykanie: there’s a will, there’s a way.
Przemysł umie się dostosować
O tym, że zadziałały właśnie przepisy, a nie likwidacje zakładów pracy, wiadomo z badania opisanego w periodyku „American Economic Review”. Reed Walker i Joseph Shapiro, naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, przeanalizowali dane na temat 1,4 tys. różnych produktów wytwarzanych w amerykańskich fabrykach w wymienionym okresie i zestawili je ze wskaźnikami emisji przemysłowych. Następnie przyporządkowali przypadki ograniczenia emisji do trzech kategorii:
a) tych, które można wyjaśnić przez zmniejszenie produkcji,
b) tych, które można wyjaśnić przez zmianę wytwarzanych produktów,
c) tych, które mają uzasadnienie w zmianie technologii produkcji.
Po podsumowaniu wyników okazało się, że za większość przypadków redukcji emisji zanieczyszczeń odpowiadają zmiany w technologii produkcji. W analizie uwzględniono m.in. takie związki, jak tlenki węgla, dwutlenek siarki czy tlenek węgla.
– Ludzie często uważają, że obecnie przemysł emituje mniej zanieczyszczeń, bo zmniejszyła się skala produkcji. Tymczasem produkcja w 2008 r. była wyższa o 30 proc. w stosunku do wskaźników z roku 1990 – komentuje wyniki badania prof. Reed Walker. – Inni z kolei twierdzą, że nieekologiczna produkcja, np. hutnicza, została przeniesiona do Meksyku, Chin i innych krajów, a na miejscu pozostał jedynie przemysł wysokich technologii, generujący mniej zanieczyszczeń. Tymczasem fakty są inne: producenci wytwarzają te same produkty, ale podjęli odpowiednie kroki, by uczynić procesy produkcji bardziej przyjaznymi dla środowiska – mówi naukowiec.
Ekologia nie spowalnia rozwoju
Z kolei prof. Shapiro przypomina, że w latach 60. i 70. ubiegłego wieku popularne były obawy dotyczące zbliżającej się katastrofy ekologicznej. Uważano wówczas, że miasta takie, jak Los Angeles czy Nowy Jork niebawem staną się niezdatne do życia z powodu dramatycznego poziomu zanieczyszczenia powietrza. Tymczasem wskaźniki zanieczyszczeń, zamiast poszybować zgodnie z prognozami, zaczęły się gwałtownie obniżać. – Dowody wskazują, że kluczową rolę w tym procesie odegrały regulacje środowiskowe, które wymusiły wdrożenie ekologicznych metod produkcji – twierdzi prof. Shapiro.
Badanie opisane na łamach „American Economic Review” powinny pocieszyć szczególnie tych, którzy uważają, że presja na ekologiczną produkcję krzyżuje szyki przemysłowcom i spowalnia wzrost gospodarczy. W świetle zaprezentowanych danych jest raczej odwrotnie. Tym bardziej że zanieczyszczenia powietrza przyczyniają się do redukcji „kapitału ludzkiego”.
Fot. John Westrock/Flickr.