Prognoz dotyczących przebiegu wojny w Ukrainie jest tyle, że coraz trudniej znaleźć takie, które mają sens i wytrzymują próbę czasu. Tym cenniejsze są wyjątki. We wrześniu na łamach Foreign Affairs ukazał się artykuł „Następny ruch Putina”. Autorzy nie tylko go przewidzieli, ale też wyjaśnili, dlaczego Rosjanie zaatakują infrastrukturę krytyczną Ukrainy.
Punktem wyjścia ich analizy było założenie, że Władimir Putin nie jest człowiekiem, za którego chce uchodzić. I gubi się za każdym razem, kiedy sprawy nie idą po jego myśli. – Putin ma problemy z podejmowaniem decyzji, kiedy stawka jest wysoka. Wchodzi w sytuacje, których nigdy nie rozwiązuje – napisali w artykule „Następny ruch Putina” Liana Fox z Fundacji Körbera i Michael Kimmage z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki. I podali przykłady. Pierwszy to konflikt w Ukrainie w 2014 roku, który Putin zamroził po aneksji Krymu. Drugi – zapewniający tutaj więcej inspiracji do wyciągania wniosków – to Syria, w której interwencja Moskwy pomogła uratować reżim Bashara Al-Assada. Ale nie wystarczyła do szybkiego stłumienia rebelii i wygrania wojny. Wystarczy powiedzieć, że Moskwa weszła tam w 2015 roku. W 2022 roku duże obszary kraju są wciąż kontrolowane przez rebeliantów, a konflikt przez ostatnie dwa lata był na ogół zamrożony.
Putin nie podejmuje decyzji
Fox i Kimmaga wyciągnęli z tego takie wnioski, że kiedy konflikt nie idzie po myśli Putina, wchodzi on w tryb, w którym nie umie lub nie chce podjąć decyzji. Nie wycofuje się i nie posuwa się do przodu. Zostaje tam, gdzie jest i kiedy ma ku temu możliwości to stosuje taktykę spalonej ziemi. Nie mając żadnych oporów przed atakowaniem celów cywilnych i łamaniem prawa wojny.
W Syrii Rosjanie atakowali obiekty cywilne celowo i po to, by siać niepokój i zniszczenie. Bombardowano szkoły, szpitale i targi, na których ludzie robili zakupy. Ale także elektrownie i źródła wody pitnej. Tak by złamać jakąkolwiek wolę oporu i możliwości jego stawiania przez ludność cywilną. I odebrać wrogom możliwość oparcia się na społecznym poparciu ludności. Efekty przynosi to często odwrotne od zamierzonych. Czego dowodzi nie tylko Ukraina, bo sztandarowym przykładem są niemieckie bombardowania Londynu w czasie II wojny światowej.
Tam Hitler liczył, że uderzenia w cele cywilne złamią wolę oporu ludności. Ale uważał tak nie tylko on, bo dokładnie tego samego oczekiwał brytyjski sztab. Tak się jednak nie stało. Efekt był odwrotny od zamierzonego. W Londynie uszkodzono około miliona budynków. Zginęło 40 tys. osób. Miasto się jednak nie tylko nie załamało, ale po pierwszym okresie wróciło do normalnego rytmu życia. W dobrym tonie było nawet pokazywanie nonszalancji większej niż na co dzień.
To, że Hitler się przeliczył próbowali później wytłumaczyć psycholodzy. Doszli do wniosku, że nawet taka liczba ofiar, oznaczała, że one i osoby bezpośrednio dotknięte przez bombardowania, stanowiły ułamek wszystkich mieszkańców. Reszta szybko nauczyła się, że kolejne alarmy nie przynoszą im bezpośredniego zagrożenia, więc z czasem obojętnieje. A nawet nabiera kindersztuby.
Nie może wygrać. Nie może przegrać. Co zrobi?
I teraz autorzy tekstu, o którym mowa, zwrócili uwagę, że Putin doprowadził do sytuacji, w której nie może wygrać, a przyznanie się do porażki byłoby dla niego dużym zagrożeniem wewnątrz kraju. – Putin zaszkodził swojemu reżimowi (…) połączeniem ekstrawaganckich celów politycznych w Ukrainie ze skromnymi i źle dobranymi środkami – napisali w „Foreign Affairs”. Dodając jeszcze, że: „Dla Putina desperackie czasy nie oznaczają stosowania racjonalnych metod.”
Po jakie metody sięga zatem Putin, kiedy nie mogę wygrać i nie może przegrać? – Coś pośrodku – napisali we wrześniu. Wskazując, że prawdopodobną metodą działania jest jakaś forma mobilizacji, która nie będzie tzw. „pełną mobilizacją” oraz próba zamrożenia frontu z jednoczesnym pokazaniem, że Moskwa ma możliwości, by sparaliżować normalne życie w Ukrainie.
– Wykorzysta nowe zasoby do odniesienia niewielkich sukcesów tam, gdzie Rosja jest najsilniejsza. Może także siać spustoszenie w częściach Ukrainy, w których nie toczą się walki. Może to robić atakując infrastrukturę krytyczną, niszcząc jakiekolwiek poczucie normalności w Ukrainie i blokując na wszystkie sposoby amerykańskie i europejskie próby wsparcia odbudowy – Fox i Kimmage pisali kilka miesięcy temu. I dokładnie to się wydarzyło.
Kalkulacja
Infrastrukturę energetyczną zaczęto ostrzeliwać po to, by Ukrainę zmienić w kraj, w którym nie da się normalnie żyć. I kraj, którego nie da się odbudować. Trudno bowiem zrobić to z miastami, które wciąż są pod ostrzałem. Ale przede wszystkim – przekonują Fox i Kimmage – by zagrać na zmęczenie sojuszników Kijowa. Przeciągający się konflikt jest znacznie trudniejszy dla Ukrainy niż Rosji. Ta druga ponosi wprawdzie koszty, ale są one stosunkowo mniejsze. Moskwa ma miliardowe rezerwy i ciągle zarabia na ropie i gazie. Funkcjonuje też mniej więcej normalnie. Może liczyć na siebie. Deficyt finansowy Ukrainy, która w 2021 roku dysponował niespełna 50 miliardami dolarów rocznego budżetu, wynosił w tym roku około pięciu miliardów dolarów miesięcznie. I to bez ciągłych blackoutów. To oznacza, że Kijów musi rocznie pożyczyć lub otrzymać skądś ponad 100 proc. przedwojennych przychodów budżetowych. Źródłem pieniędzy jest oczywiście Zachód, który jest też głównym dostarczycielem broni. Ukraina musi więc liczyć na dobrą wolę innych.
Putin uruchamiając opisaną wyżej kampanię, będzie liczył – przewidywali Fox i Kimmage – na to, że uda się zmniejszyć jej pokłady. Zmęczenie sojuszników Ukrainy kryzysem energetycznym, inflacją i koniecznością finansowania przeciągającego się konfliktu w trudnych czasach, miałoby spowodować, że Zachód powie dość i zacznie wywierać presję na Kijów. By ten zgodził się na taką formę wygaszenia konfliktu, która zadowoli Moskwę. I nie chodzi nawet o naciski bezpośrednie.
Nie trzeba tutaj nic mówić. Wystarczy ograniczenie wsparcia militarnego i finansowego.
Cierpliwość
Recepta?
Zdaniem autorów cierpliwość, spokój, wspieranie Kijowa i świadomość tego, co i w jakim celu jest przez Rosjan robione. Piszą bowiem także, że Putin podcina gałąź, na której siedzi i całkiem możliwe, iż konflikt, którym chciał zepchnąć w przepaść Zełenskiego, to jego zrzuci ze skały.
O ile będzie na to dość dużo czasu.
- Czytaj również: Tak Putin niszczy ukraińską przyrodę. Rosjanie palą tony plastiku, tną lasy, zabijają delfiny
–
Zdjęcie tytułowe: