Tegoroczny raport WWF Living Planet pokazuje, jak w złej sytuacji zalazły się wszystkie ekosystemy na Ziemi. Od lat negatywne zmiany są także obserwowane w Europie. Na szczególną uwagę zasługują tutaj ptaki, których liczebność maleje. Widać to też w Polsce, a powody wymierania mogą zaskakiwać.
Depopulacja środowiska naturalnego
Niedawno ukazał się publikowany co roku raport Living Planet, który alarmuje o poważnej destrukcji życia na naszej planecie. Jak informuje opublikowany przez WWF raport, od 1970 roku doszło do 69 proc. spadku liczebności populacji ssaków, płazów, ptaków, ryb i gadów.
Według WWF najgorzej jest w Ameryce Południowej i na Karaibach. Tam przyroda została dosłownie przetrzebiona – 94 proc. spadek liczebności. Ale także u nas, w Europie nie jest idealnie. Odnotowano bowiem 18 proc. spadek liczebności zwierząt. Raport wskazuje na szereg przyczyn, gdzie coraz większy udział w skali planety ma ocieplający się klimat. Zmiana klimatu oznacza bowiem zmianę warunków dla życia na Ziemi. Nie bez przyczyny jest także bezpośrednia działalność człowieka, głównie rolnictwo, ale też wycinka lasów, rozbudowa miast i fragmentacja terenu.
Coraz mniej ptaków w Europie z naszej winy
Europa nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o spadek populacji gatunków, czego przykładem są ptaki. Naszych latających przyjaciół jest coraz mniej. I to jest niestety nasza wina. Na przyczyny spadku liczebności ptaków w przypadku Europy wskazuje się chociażby… dużą liczbę kotów. Poza tym ogromny problem stanowi współczesne rolnictwo, a dokładnie stosowana w nim chemia. Pestycydy szkodą środowisku, w wyniku czego od lat obserwuje się spadek populacji żyjących na polach i łąkach owadów. W 2019 roku naukowcy poinformowali, że 40 proc. populacji owadów na świecie ulega sukcesywnej redukcji, a jedna trzecia z nich jest zagrożona wyginięciem.
„Byłoby to niezwykle tragiczne miejsce do życia – i z pewnością nie jest to coś, do czego powinniśmy kiedykolwiek dążyć”, odniósł się do tego problemu pisarz środowiskowy Oliver Milman. Owady są istotnym dla ptaków elementem łańcucha pokarmowego.
Naukowcy z RSPB (brytyjska organizacja charytatywna badająca dziką przyrodę), BirdLife International i Czeskiego Towarzystwa Ornitologicznego w listopadzie zeszłego roku przedstawili przykre dla nas wyniki badań. Pokazują one, że latach 1980-2017 populacja europejskiego ptactwa zmniejszyła się o 17-19 proc., co oznacza utratę od 560 do 620 mln osobników. Natomiast z danych przedstawionych przez Eurostat wynika, że od 2000 roku populacja ptaków w obszarze Unii Europejskiej spadła od 10 proc. I tu właśnie dowodem bezpośrednich działań człowieka jest to, co dzieje się na polach i łąkach. To właśnie na terenach użytkowanych przez człowieka odnotowano aż 24 proc. spadek populacji ptaków. Tylko w przypadku terenów leśnych odnotowano wynoszący 3 proc. pozytywny trend. Świadczy o tym, że europejskie lasy nie są degradowane, tak jak miało to miejsce w XX wieku.
Najwięcej wymiera wróbli
Najbardziej ucierpiały wróble, bo z badań RSPB wynika, że ich populacja spadła o 247 mln. Richard Gregory, szef monitoringu w RSPB i jeden z autorów badania straty w populacji wróbli i innych ptaków nazywa „głęboko przygnębiającym” i dodaje: „Niepokojące jest to, że dzieje się to niemal niezauważalnie, niewidocznie, po cichu w tle, tracimy bioróżnorodność”.
Gregory zwraca uwagę na problem współczesnego rolnictwa, które eliminuje wróble ze środowiska naturalnego. Naukowiec mówi też o kwestii dokarmiania ptaków w okresie zimowym, bo właśnie wtedy istnieje największe zagrożenie dla tych zwierząt ze względu na niedobór pokarmu. „Staranne zaopatrzenie, dostarczanie odpowiedniego rodzaju nasion dla ptaków, może mieć duże znacznie dla ich przetrwania i ich populacji”, powiedział Gregory.
W Polsce też jest źle
W naszym kraju także obserwuje się spadek populacji ptaków. Polska Czerwona Księga informuje, że w ciągu ostatnich 100 lat 16 gatunków ptaków już zniknęło. 47 gatunków, a więc jedna piąta ptasiej fauny w Polsce jest zagrożona wyginięciem, z czego 12 jest skrajnie zagrożonych. Należą do nich ptaki siewkowe i blaszkodziobe. Mewa siwa, głowienka, gawron oraz słowik szary, to tylko kilka przykładów. I tu właśnie dominującym w naszym przypadku dewastowanym środowiskiem są mokradła, łąki w dolinach rzek, zbiorniki wodne i wybrzeże Bałtyku. Nietrudno zgadnąć z czego to wynika, bo temat degradacji środowiska wodnego, regulacji rzek, zanieczyszczeń (ostatnio przykład Odry), chyba już mocno zagościł w wielu polskich mediach.
Tu przykładem jest mewa siwa. Jeszcze na początku lat 90. XX wieku populację mewy siwej szacowano na 3200-3500 par, ale już na przełomie wieków liczba ta spadła do 2300-22600. W minionej dekadzie populacja ta spadła już poniżej 1000 par, a teraz jest już tragicznie – tylko 440 par. O tym, że nie bez przyczyny w grę wchodzi stan polskich rzek, świadczy, że dwie trzecie populacji mewy siwej bytuje nad Wisłą.
Gawronów jest mniej bo… ich nie lubimy
Na czerwonej liście jest także gawron, którego liczebność drastycznie spadła. W ciągu 15 lat o 57 proc. Wciąż jest ich dużo, bo szacunki mówią o 183-222 tys. osobników. Dynamika spadku jest jednak duża, i jak w przypadku wielu gatunków ptaków w Polsce i Europie wiąże się z działalnością rolniczą. Z tego też powodu obserwuje się od lat migrację gawrona do miast. Tereny wiejskie, a więc łąki, pola czy sąsiadujące z nimi nieużytki stały się środowiskiem szkodliwym dla tego ptaka.
Wydawałoby się, że miasta okażą się dla nich łaskawe, bo zwierzęta te mogą liczyć na łatwiejszy dostęp do pokarmu. Niestety, miasta okazują się być dla nich nieprzyjazne, ale nie ze względu na to, że same są zanieczyszczone. Wielu ludzi po prostu nie znosi tych ptaków, gdyż w dużej grupie są hałaśliwe. Mieszkańcy miast, głównie blokowisk niechętnie patrzą na te ptaki i starają się je eliminować. Częste są przypadki płoszenia gawronów. Na przykład za pomocą armatek hukowych, metodą dźwiękową biosoniczną lub z wykorzystaniem ptaków drapieżnych sokolnika. Kolonie tych niezwykle inteligentnych ptaków są celowo niszczone. Usuwane są gniazda, wycinane są drzewa z gniazdami, a to są działanie niezgodne z prawem.
Rewolucja na wsi
Tereny wiejskie nie są już przyjazne polskim ptakom. Wieś w ciągu ostatnich kilkunastu lat mocno się zmieniła, niestety na niekorzyść ptaków I co ciekawe, wcale nie chodzi tu o kwestię stosowania chemii, powodem jest ogólna zmiana wyglądu krajobrazu wiejskiego. Dawniej pola wyglądały inaczej, były to mozaiki łąk, pól i ugorów. Taki układ wciąż występuje, ale coraz więcej jest miejsc, gdzie występują wielkoobszarowe monokultury. Dla ptaków jest to rewolucja, utrata ich wcześniejszego środowiska i zastąpienie go nowym.
Sam wygląd budownictwa wiejskiego, jego architektura też nie jest bez przyczyny, bo to też zmiana ich krajobrazu. Weźmy chociażby możliwość gniazdowania na dachach, poddaszach starych stodół. Ptaki wykorzystują wnęki, dziury, małe okienka czy zdobienia ceglanych murów budowanych wiele dekad temu budynków gospodarskich. Mają też dostęp do ziarna, przechowywanego w stodołach. Szczególnie tam, gdzie są świnie czy kury trzymane są na wolnym wybiegu. Taki przykład ilustruje powyższe zdjęcie.
Współczesne budownictwo jest dla nich megaprzyjaznym miejscem. Badania, w których brali udział naukowcy z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, pokazują dość ponurą statystykę. Tam, gdzie tereny rolnicze uległy zmianie, zaobserwowano 50-60 proc. mniejszą populację ptaków niż tam, gdzie żadnych zmian na ternach wiejskich nie było. Na przykładzie wielkopolskich wsi zauważono, że tam, gdzie występuje nowoczesne budownictwo ptaków jest aż o 88 proc. mniej niż tam, gdzie wioski wyglądają jak wioski.
Bez ptaków będzie ciężko
Ptaki pełnią w przyrodzie bardzo ważne funkcje, bez których dzisiejszy ekosystem nie mókłby istnieć. Poza tym, że są częścią łańcucha pokarmowego, pełnią podobną co pszczoły funkcję – uczestniczą w zapylaniu roślin. Około 2000 gatunków ptaków odpowiada za zapylanie kwiatów. Wspomagają także rozmnażanie roślin. W tym przypadku chodzi o rozsiewanie nasion, co przez biologów nazywa się ornitochorią. Ponadto będąc częścią łańcucha pokarmowego, ptaki pełnią funkcje sanitarne. Usuwają ze środowiska ciała martwych zwierząt. Umożliwiają tym samym obieg materii, i co warto podkreślić, nie chodzi tu tylko o dobrze nam znane występujące w Afryce sępy.
Biorąc pod uwagę kwestię ocieplającego się klimatu, o którym mówi raport Living Planet należy podejmować działania rzecz ochrony gatunków. Globalne ocieplenie i bezpośrednia działalność człowieka, to ogień krzyżowy wymierzony we wszystkie gatunki zwierząt.
Zdjęcie: SuperZiemia/Schutterstock