Udostępnij

Recepta na drogi prąd? „W UE mamy już 9 000 takich przypadków”

27.11.2025

Wspólne inwestycje w źródła energii, niższe rachunki, ale i walka z ubóstwem energetycznym – taki potencjał mają społeczności energetyczne, w wielu krajach UE działające od dekad. W Polsce wciąż brakuje wsparcia takich inicjatyw, a sieć energetyczna wymaga modernizacji, by w pełni wykorzystać ich potencjał.

Na świecie funkcjonują różne formy inicjatyw energetycznych, włącznie z całkowicie odłączonymi od sieci wspólnotami. Czym są społeczności energetyczne i jakie przynoszą korzyści? O tym opowiada nam Bartłomiej Kupiec, prawnik ze Stowarzyszenia „Z energią o prawie”.

Korzyści z działania razem

Sebastian Medoń, SmogLab: Społeczność energetyczna to hasło, które – mam wrażenie – coraz częściej pojawia się w dyskusjach o transformacji energetycznej i alternatywach dla dużych, scentralizowanych źródeł energii. Jakie formy kooperacji w energetyce uważasz za najciekawsze? 

Bartłomiej Kupiec: Obecnie w Unii Europejskiej mamy już ponad 9 tys. społeczności energetycznych, jak wynika z danych REScoop. Sama koncepcja społeczności energetycznych nie jest natomiast nowa.

Początki sięgają lat 70. XX wieku w Danii i zachodnich Niemczech, gdzie była to odpowiedź na kryzys naftowy. Ludzie dostrzegli, że ceny energii mogą gwałtownie rosnąć i że są zależni od dostaw paliw kopalnych z Bliskiego Wschodu. A te nie zawsze muszą być pewne. Dlatego zaczęli się samoorganizować w lokalne zrzeszenia. Te grupy, tworzone przez obywateli nienależących do sektora energetycznego, mają na celu wspólnie inwestowanie w instalacje OZE, takie jak panele fotowoltaiczne czy biogazownie, aby wykorzystać lokalny kapitał i mieć efektywną kontrolę nad własnymi źródłami energii.

To system, w którym mieszkańcy, działając w demokratycznie zarządzanych zrzeszeniach, kontrolują lokalną transformację energetyczną. 

„Ma być dla wszystkich”

Na czym polega ich obywatelskość?

Przede wszystkim takie inicjatywy pokazują, że transformacja może przebiegać sprawiedliwie. Lokalna energetyka zaspokaja różnego rodzaju potrzeby społeczności, a każdy zaangażowany obywatel może współdecydować o kierunku działań. Ponadto celem nie jest zysk finansowy dla wynagrodzenia zarządu, ale przeznaczenie go na korzyści społeczne, gospodarcze czy środowiskowe dla wszystkich członków. Może to być np. modernizacja i remonty budynków, doposażenie świetlic, naprawa wspólnych instalacji OZE, czy poprawa efektywności energetycznej.

Ostatnio, na gruncie prawa unijnego, wprowadzono model społeczności energetycznych na podstawie dyrektyw. Wyrasta z nich model unijny, który ma ujednolicić w  państwach UE przepisy dotyczące społeczności energetycznych. Prawo unijne dopuszcza też inne formy, odbiegające od tego modelu, ale to właśnie ten wzorcowy model jest preferowany. Podkreśla on takie cechy jak demokratyczne zarządzanie, samorządność, otwartość i dobrowolność. Społeczność energetyczna ma być dostępna dla wszystkich i nie może być kontrolowana przez duże, zawodowe przedsiębiorstwo energetyczne. Musi pozostać niezależna i tworzona przez obywateli, którzy wcześniej nie byli profesjonalnymi podmiotami na rynku energii. 

W Polsce mamy trzy rodzaje społeczności energetycznych: klastry energii, spółdzielnie energetyczne i najnowsze rozwiązanie, czyli obywatelskie społeczności energetyczne. 

„Świetna odpowiedź na czas polikryzysów”

Dlaczego warto działać wspólnie jako społeczność na rynku energii?

Społeczności energetyczne są moim zdaniem świetną odpowiedzią na czas polikryzysów, którego doświadczamy. Żyjemy w okresie kryzysu energetycznego, demograficznego oraz geopolitycznego. Gdy sytuacja staje się niepewna, ludzie naturalnie zrzeszają się, by zapewnić sobie określone korzyści. Społeczności energetyczne uwalniają kapitał inwestycyjny oraz społeczną energię do działania.

Zadaniem państw [członkowskich UE] powinno być również tworzenie struktur administracyjnych, które będą bezpłatnie doradzać takim społecznościom. Jest też pomoc operacyjna, a najsłynniejszym przykładem w Polsce jest system net-metering, czyli system opustów dla spółdzielni energetycznych, który wciąż dla nich funkcjonuje.

Może są jednak w Europie lub poza nią inne rozwiązania, które warto byłoby u nas przetestować? Albo wdrożyć jako gotowe modele?

Najpierw można wspomnieć o rozwiązaniach off-grid, czyli społecznościach energetycznych w pełni samowystarczalnych i odłączonych od publicznej sieci. Mają one własną sieć, własne źródła energii i dzięki temu są niezależne. Ten model działa, ale głównie tam, gdzie nie ma rozwiniętej infrastruktury, na terenach o trudno dostępnych warunkach geograficznych. 

Przykładem takiej inicjatywy jest duńska wyspa Samsø. Rozwija się tam energetykę wiatrową i magazyny energii, a starano się osiągnąć samowystarczalność już od 1997 roku. Działa tam logika energetyki obywatelskiej: celem mieszkańców nie jest maksymalizacja zysku, ale przeznaczanie nadwyżek finansowych na korzyści społeczne, gospodarcze i środowiskowe. Takie jak poprawa efektywności energetycznej, walka z ubóstwem energetycznym, wzmacnianie lokalnego bezpieczeństwa czy tworzenie zielonych miejsc pracy. Wyspa Samsø dzięki własnej sieci energetycznej, magazynom i hybrydowym instalacjom OZE osiągnęła pełną samowystarczalność poza siecią. 

Mamy jednak też model na lądzie – i to bardzo blisko. Około 60 km od Berlina leży wioska Feldheim. Mieszka tam jedynie ponad sto osób. Od lat 90. inwestują we własną infrastrukturę. Dzięki wsparciu państwa i landu Brandenburgia stworzyli własną sieć elektroenergetyczną i ciepłowniczą, zbudowali biogazownię powiązaną ze spółdzielnią rolniczą. Mają instalacje fotowoltaiczne, turbiny wiatrowe i magazyny energii.

Off-grid nie zawsze ma sens

Czy warto w Polsce rozwijać tego rodzaju społeczności off-gridowe?

Moim zdaniem rozwiązania off-grid są wartościowe dla wybranych lokalnych społeczności, ale właściwą drogą jest współpraca między społecznościami energetycznymi a siecią publiczną. Widzimy, że europejskie sieci są stare i wymagają modernizacji. Nie nadążają za rozwojem odnawialnych źródeł energii. 

Załóżmy, że w przyszłości w sieci będzie jeszcze więcej OZE, a chwilowo produkcja spadnie przez warunki pogodowe. W jaki sposób społeczności energetyczne mogą zapewnić wtedy wspomnianą elastyczność? 

Elastyczność energetyczna to zdolność odbiorców lub wytwórców energii do czasowego zwiększenia, zmniejszenia zużycia lub wytwarzania  energii w odpowiedzi na sytuację w sieci, lub sygnały cenowe. W praktyce oznacza to, że społeczność energetyczna może odciążyć sieć, gdy jest przeciążona, lub zwiększyć produkcję/pobór, gdy system tego potrzebuje. Mówiąc prościej, idea jest taka, że społeczności dostosowują swoją działalność do warunków panujących w sieci i są za to wynagradzane. Jeśli sieć jest przeciążona, ograniczają wytwarzanie albo pobór. Jeśli potrzebna jest większa produkcja, mogą ją zwiększyć. 

To bardzo ważne, bo sieci elektroenergetyczne, również w Polsce, są przeciążone. Cały czas słyszymy o wyłączaniu instalacji OZE, czy odmowie ich przyłączeń z powodów technicznych. Są też raporty PSE oraz Prezesa URE, które wskazują na problemy z pojemnością sieci. 

Dzielenie się energią

Jakie jeszcze mogą być funkcje społeczności energetycznych, takich jak spółdzielnie?

Przede wszystkim mogą one wytwarzać energię na potrzeby członków i mogą ją odsprzedawać. Są w stanie prowadzić i ładować stacje dla samochodów elektrycznych. Mogą podnosić efektywność energetyczną budynków, magazynować energię.  Albo dzielić się energią w ramach tzw. energy sharingu (czyli właśnie dzielenia się energią). To nowa koncepcja prawna, ale w praktyce znana od dawna. Ludzie od zawsze czymś się dzielili, ale prawodawca unijny postanowił ją zdefiniować w kontekście energii. Energy sharing polega na przekazywaniu energii na podstawie umowy lub statutu. Mówię „przekazywaniu”, bo nie zawsze jest to sprzedaż. I tu pojawia się problem: jeśli energy sharing odbywa się za darmo, powstaje pytanie, czy obowiązują przepisy o ochronie konsumenta i jak traktować taką wymianę pod kątem prawnym. To złożony problem, wymagający doprecyzowania na poziomie prawnym. W Polsce jednak mało się o tym mówi.

Od lat systemy dzielenia się energią funkcjonują w krajach Beneluksu. Dobrym przykładem jest w tym przypadku brukselska spółdzielnia energetyczna Brupower. Jej członkowie mieszkają w jednym budynku i dzielą się energią z instalacji fotowoltaicznej. Energia jest między nimi rozdzielana i autokonsumowana, co obniża ich koszty. Tylko nadwyżki trafiają do sieci. Takie pilotaże pokazują, że dzielenie się energią może być przyszłością dla wielu społeczności energetycznych.

A jeśli chodzi o Polskę, czy mamy jakieś przymiarki do wprowadzenia takiego rozwiązania? 

Nie mamy. Tak naprawdę, w Polsce wciąż nie ma jasności, jakim celom energetyka obywatelska ma dokładnie służyć. Brakuje spójności dokumentach strategicznych na ten temat. 

To ma się zmienić, bo w rejestracji czeka podobno więcej spółdzielni korzystających z bardziej stabilnych źródeł OZE, jak właśnie biogazownie czy elektrownie wodne. Obecnie działa już ponad 200 spółdzielni, które korzystają z systemu net-meteringu, zapewniającego im wymierne korzyści dzięki zwolnieniom z szeregu opłat: mocowej, OZE, kogeneracyjnej i opłat dystrybucyjnych.

Hospicja i DPS-y. Wsparcie działań prospołecznych

Mowa o net-meteringu, który dla indywidualnych prosumentów jest de facto w likwidacji…

W Polsce trwa dyskusja o spółdzielczym net-meteringu. Wielu ekspertów wskazuje, że jego niekontrolowany rozwój może w dłuższej perspektywie obciążać sieć, co podkreśla także raport Narodowego Centrum Analiz Energetycznych. Dokument dobrze diagnozuje problemy energetyki rozproszonej, sieci oraz ryzyka związane z nierynkowym wzrostem OZE. Jedną z ciekawszych propozycji NCAE jest oparcie obywatelskich społeczności energetycznych na lokalnych obszarach bilansowania (w skrócie: LOB). Mowa o wydzielonych fragmentach sieci, w których społeczności bilansowałyby lokalnie energię i w zamian mogłyby liczyć na obniżone opłaty dystrybucyjne. 

Raport jednak pomija częściowo społeczno-polityczny wymiar energetyki obywatelskiej, który jest jej fundamentem. Koncepcja LOB-ów wymaga wiedzy, czasu, zasobów oraz elastyczności w reagowaniu na sygnały cenowe. Nie każdy obywatel, szczególnie odbiorca wrażliwy, gospodarstwo o niskim dochodzie, przedsiębiorstwo społeczne czy mała gmina,  będzie w stanie w takim modelu uczestniczyć. Dlatego traktowanie LOB-ów jako jednolitej odpowiedzi dla wszystkich jest nieadekwatne.

Czy zawsze spółdzielniom przyświecają tego rodzaju społeczne cele? 

Obecnie przepisy nie wiążą działalności spółdzielni energetycznych z przeciwdziałaniem ubóstwu energetycznemu wprost. I w praktyce różnie to bywa. Dobry przykład płynie z Grecji. Tam w 2018 roku, czyli jeszcze przed unijnymi dyrektywami dotyczącymi społeczności, wprowadzono spółdzielnie energetyczne. Kiedy pojawiła się unijna regulacja, Grecy dostosowali swoje prawo. Nie chodzi oczywiście o to, żebyśmy kopiowali greckie rozwiązania jeden do jednego: najważniejsze jest to, że powiązano tam system wsparcia wprost z misją społeczną. 

Tamtejszy system wirtualnego net-meteringu, mimo że nierynkowy, utrzymano dla tych społeczności, które  przeciwdziałają ubóstwu energetycznemu wśród gospodarstw domowych. Innymi słowy: najkorzystniejsze wsparcie trafia tam, gdzie powstają rzeczywiste korzyści społeczne. A nie tam, gdzie ktoś chce jedynie uzyskać tańszą energię przez prywatne przedsiębiorstwa. To dobry kierunek także dla Polski.

Klastry są wyzwaniem

Poza spółdzielniami mamy jeszcze klastry energii i obywatelskie społeczności energetyczne.

Mamy klastry energii, w rejestrze URE jest ich 12. Problem polega na tym, że system pomocy dla klastrów nie został jeszcze zaakceptowany przez Komisję Europejską, choć ma on obowiązywać tylko do 2029 roku. Pierwsza faza wsparcia kończy się w 2027 roku, więc czasu pozostało niewiele. Oznacza to, że członkowie klastrów energii nie mają zachęt do bilansowania się.

Zmiany legislacyjne powinny być planowane długofalowo, bo społeczności energetyczne nie mogą funkcjonować w otoczeniu, gdzie przepisy zmieniają się co 6 miesięcy. Musimy też dopuścić spółdzielnie, związki rewizyjne, niezależne organizacje pozarządowe i organizacje zrzeszające społeczności energetyczne do współtworzenia prawa.

Pozostańmy jeszcze na korzyściach. Dlaczego jeszcze warto wspierać społeczności energetyczne? 

Transformacja energetyczna i tak trwa od początków istnienia ludzkości. W ostatnich dwóch stuleciach przyspieszyła dzięki paliwom kopalnym, a teraz OZE i atomowi. Nie chodzi jedynie o wymianę jednego źródła na drugie, które będzie bardziej niskoemisyjne czy stabilne. Istotne jest to, jak zostaną podzielone korzyści transformacji i na kogo spadnie określony zakres obowiązków. Ważne jest też to, by nikt nie został z tyłu. Taki jest sens prawdziwej, sprawiedliwej transformacji.

Chciałbym, żeby za te kilkanaście lat społeczności energetyczne w Polsce mogły dzielić się energią, aby angażowały „zwykłych” obywateli, których dziś włączają w niewielkim stopniu. By działały demokratycznie i transparentnie oraz korzystały z realnego wsparcia instytucji państwowych.

Spółdzielnie energetyczne a klastry energii

Obywatelskie społeczności energetyczne raczkują, więc zatrzymajmy się przy pozostałych formach. Czym w praktyce różnią się spółdzielnie energetyczne i klastry energii?

Spółdzielnie energetyczne działają na potrzeby własne swoich członków. Nie mają zajmować się komercyjną sprzedażą energii, tylko wyłącznie na potrzeby samej spółdzielni i jej członków. Mogą działać na terenie gmin wiejskich i miejsko-wiejskich, a wkrótce także miejskich. W ostatnim przypadku czekamy jeszcze na zgodę Komisji Europejskiej. 

Spółdzielnie mają przede wszystkim charakter oszczędnościowy, dzięki net-meteringowi i braku możliwości sprzedawania energii podmiotom zewnętrznym. Zwykle zakładają je gminy, które chcą obniżyć koszty, zwłaszcza w związku z kryzysem energetycznym. 

Klastry energii powstawały równolegle do spółdzielni, począwszy od 2016 roku. Klaster to porozumienie (zazwyczaj cywilnoprawne), nie ma więc osobowości prawnej. Jest to umowa między podmiotami, które uzgadniają współpracę w ramach klastra i wyznaczają jego koordynatora. Klaster może zrzeszać bardziej profesjonalne podmioty, które chcą osiągnąć efekt synergii: przez wspólne inwestycje, magazynowanie energii, optymalizację kosztów.

Spółdzielczość w służbie efektywności energetycznej

Mówiłeś wcześniej o swego rodzaju społecznej misji spółdzielni energetycznych, o wsparciu np. DPS-ów czy domów seniora. Czy spółdzielnia mogłaby wspierać wyzwanie, jakim jest modernizacja polskich domów: wymiana źródeł ciepła i termomodernizacja? 

Jak najbardziej. W świetle legislacji unijnej społeczności energetyczne mogą zajmować się efektywnością energetyczną. A to oznacza działania na rzecz poprawy zużycia energii, termomodernizację, audyty energetyczne. Niestety polski ustawodawca pominął ten aspekt, skupiając się głównie na rozwoju odnawialnych źródeł energii. To błąd, bo unijna zasada „energy efficiency first” mówi wprost: najlepsza energia to ta, której nie zużyliśmy. 

Społeczności energetyczne, takie jak spółdzielnie energetyczne mogą świadczyć usługi związane z efektywnością energetyczną. W ich ramach może działać audytor energetyczny, który doradzi mieszkańcom i przeprowadzi rzetelny audyt, co pozwala uniknąć „rachunków grozy” wynikających z błędnych inwestycji w pompy ciepła czy fotowoltaikę.

Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Załóżmy, że mamy gminę z wieloma nieocieplonymi domami, tzw. wampirami energetycznymi. W jaki sposób spółdzielnia mogłaby je objąć swoim działaniem? 

Spółdzielnia nie wymaga, by każdy członek był wytwórcą energii. Można do niej przystąpić jako odbiorca. Jeśli ktoś opłaci składkę członkowską, spółdzielnia może wykonać dla niego działania związane z efektywnością energetyczną: audyt, modernizację budynku. Oczywiście pod warunkiem, że ma do tego środki i wsparcie rządu, oraz że wynika to z samego statutu spółdzielni. 

Dlatego potrzebny jest impuls państwa, który rozrusza system i pozwoli spółdzielniom w przyszłości stabilnie działać. Kluczowe są dobre regulacje i stabilność prawa.

Potencjał transformacji polskich domów

Czy społeczności energetyczne mogłyby się częścią transformacji polskich domów?

Oczywiście, społeczności energetyczne mają ku temu ogromny potencjał, choć w Polsce obecnie jest to wciąż nisza. Wiele społeczności energetycznych nie planuje przyjmowania osób fizycznych, gospodarstw domowych z powodu przewidywanych trudności w ich rozliczaniu. W UE sytuacja jest zupełnie inna. 

Klasycznym tego przykładem jest spółdzielnia Ecopower w Belgii, która od ponad trzech dekad pokazuje, jak ogromny potencjał tkwi w masowym udziale zwykłych obywateli. Dziś zrzesza około 67 tys. członków, w tym gospodarstwa domowe. Dzięki kapitałowi pochodzącemu od członków spółdzielnia zainwestowała już ponad 60 mln euro w odnawialne źródła energii. Ecopower wykorzystuje 20 turbin wiatrowych, instalację wodną, elektrociepłownię, ponad 200  instalacji fotowoltaicznych. Zapewnia to około 70 mln kWh zielonej energii rocznie.

Chciałbym przy tym podkreślić, że społeczności energetyczne – takie jak spółdzielnie energetyczne włączające gospodarstwa domowe – mają ogromny potencjał przeciwdziałania polaryzacji społecznej oraz wzmacniania akceptacji dla transformacji energetycznej. Każda strona politycznego sporu może odnaleźć w nich wartości bliskie własnym przekonaniom. Liberałowie – przedsiębiorczość i lokalną innowacyjność; lewica – sprawiedliwość społeczną, wspólnotowość oraz redukcję nierówności; konserwatyści –  zakorzenienie w tradycji i lokalności. Społeczności energetyczne to nie tylko instalacja OZE będąca własnością obywatela. To przede wszystkim zrównoważony rozwój oraz gwarancja sprawiedliwej transformacji energetycznej.

_

Zdjęcie: Shutterstock/Rudmer Zwerver


Tekst jest częścią naszego cyklu „Żyć wolniej”, w którym przyglądamy się idei „slow life”, polskiej kulturze pracy, alternatywnym formom edukacji i spędzania wolnego czasu. Pokazujemy miejsca, które opierają się tradycyjnym procesom, rozmawiamy z ekspertami i ludźmi, którzy postanowili zwolnić i iść wbrew głównemu nurtowi. Wszystkie teksty można znaleźć pod TYM LINKIEM. Cykl we współpracy z Fundacją Better Future.


Autor

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Zastępczyni redaktora naczelnego SmogLabu. Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Z portalem związana od 2021 roku. Wcześniej redaktorka Odpowiedzialnego Inwestora. Pisze głownie o zdrowiu, żywności, lasach, gospodarce odpadami i zielonych inwestycjach.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Współzałożyciel SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.