Słoweński rząd chciał, żeby na cennych przyrodniczo terenach, można było łatwiej inwestować. Tego lata obywatele mieli szansę zagłosować w tej sprawie podczas referendum. W efekcie, aż 86,5 proc. osób opowiedziało się przeciwko zmianom w krajowym prawie dotyczącym gospodarki wodnej.
Według niektórych komentatorów, tak zdecydowany głos społeczeństwa w sprawie obrony dzikich terenów, to cios dla prawicowego premiera Janeza Jansy. Poprawki, które odrzucili uczestnicy referendum, rząd przyjął w marcu. Ekolodzy od początku alarmowali, że zagrażają one środowisku i jakości wody.
Około 13,5 proc. głosów opowiedziało się za rządowymi poprawkami rządowymi. Frekwencja wyniosła ponad 45 proc. wśród 1,7 miliona uprawnionych do głosowania w Słowenii. To najwyższa frekwencja w referendum od 2007 roku, jak podała agencja informacyjna STA, co pokazuje duże zainteresowanie opinii publicznej tematem ekologii.
Budowanie w pobliżu rzek, jeziora, morza
Kwestia ta wywołała gorącą debatę w kraju znanym z oszałamiająco pięknej scenerii alpejskiej, w którym prawo do wody jest zawarte w konstytucji od 2016 roku. W centrum sporu znajdował się przepis regulujący budowę budynków. Rzecz dotyczyła, między innymi, hoteli, sklepów i restauracji w pobliżu rzek, jezior czy morza.
– Wykazano, że Słowenia jest domem dla współczujących i tolerancyjnych ludzi, którzy pomagają sobie nawzajem, walcząc o dobro publiczne i o naturę – powiedziała Nika Kovač, która prowadziła kampanię przeciwko proponowanym zmianom.
Czytaj także: Prof. Paweł Rosiński: Powiedzmy to jasno: jesteśmy krajem mocno deficytowym, jeśli chodzi o wodę
Rząd przekonywał, że poprawki mają na celu zaostrzenie przepisów budowlanych i zapewnienie większych funduszy na ochronę wód oraz zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Aktywiści twierdzili jednak, że przepisy sprzyjają interesom prywatnych inwestorów, ograniczając publiczny dostęp do wody i zagrażając jej jakości.
Minister środowiska Andrej Vizjak stwierdził, że referendum zostało niewłaściwie wykorzystane. Dodał również, że cele rządu błędnie zinterpretowano. „Ludzie zareagowali emocjonalnie zachęceni przez niektóre broszury, które nie mają nic wspólnego z celem ustawodawstwa” – powiedział na antenie publicznej telewizji.
Referendum odbyło się po tym, jak grupy ekologiczne i społeczeństwa obywatelskiego połączyły się w Ruchu na rzecz Wody Pitnej. Zebrano ponad 50 000 podpisów, domagających się głosowania.
__
Źródło: AP News
Zdjęcie: Shutterstock / ZGPhotography