W Japonii dokonuje się cicha rewolucja energetyczna. Małe miasta ograniczają zależność od scentralizowanej sieci i rozwijają własne systemy zasilania, oparte na odnawialnych źródłach energii.
W marcu 2011 r. w północno-wschodniej części Japonii doszło do trzęsienia ziemi o magnitudzie 9, największego od czasu rozpoczęcia rejestracji aktywności sejsmicznej przez ten kraj 140 lat temu. Liczba ofiar śmiertelnych sięgnęła niemal 16 tys., 550 tys. osób straciło dach nad głową. To wówczas doszło do serii wypadków jądrowych w Fukushimie, spowodowanych przez tsunami wywołanym przez trzęsienie ziemi.
Katastrofa skłoniła władze Japonii do zwiększenia środków finansowych na zabezpieczenie kraju przed skutkami klęsk żywiołowych. W bieżącym roku podatkowym wartość budżetu programu bezpieczeństwa narodowego (National Resilience Program) wynosi 3,72 biliona jenów, czyli 33,32 miliarda dolarów. Zarówno pod względem finansowym, jak i organizacyjnym to podobno najbardziej zaawansowane tego typu przedsięwzięcie na świecie – „zawstydzające” swoim rozmachem podobne inicjatywy w krajach UE czy Stanach Zjednoczonych.
Odnawialność i samowystarczalność
Środki z programu uzyskało m.in. Higashi Matsushima, 40-tysięczne miasto położone w północno-wschodniej Japonii. Trzęsienie ziemi z 2011 r. pochłonęło życie 1,1 tys. jego mieszkańców i zniszczyło trzy czwarte domów. Obecnie Higashi Matsushima znajduje się w awangardzie japońskich miast pod względem efektywności wykorzystania środków z NRP i rozwijania samowystarczalności energetycznej. Miejscowość stworzyła kompleks mikrosieci energetycznych opartych o źródła odnawialne, który zaspokaja obecnie ok. 25 proc. jej zapotrzebowania na prąd. Pozostałe 75 proc. zapewnia regionalny dystrybutor energii, od którego władze Higashi Matsushima chcą się w maksymalnym stopniu uniezależnić.
– Podczas Wielkiego Trzęsienia Ziemi w Japonii nie byliśmy w stanie zapewnić dostaw energii i przeżywaliśmy wyjątkowe trudności. W warunkach zależności od scentralizowanego systemu energetycznego awaria zasilania w jednym miejscu może powodować blackout na dużą skalę. Tymczasem niezależne, rozproszone mikrosieci są w stanie zapewnić dostawy energii, nawet jeśli w sąsiedztwie przepływ prądu został zatrzymany – tłumaczy Yusuke Atsumi, manager HOPE, firmy zarządzającej lokalną siecią energetyczną w Higashi Matsushima, w wypowiedzi dla Reutersa.
Decentralizacja jest przyszłością
Podobną drogą podążają dziesiątki miast w Japonii. – Od czasów Fukushimy Japonia kładzie coraz większy nacisk na realizację nowego paradygmatu związanego z lokalną autonomią – tłumaczy prof. Andrew Dewit, prowadzący wykłady z zakresu polityki energetycznej na Uniwersytecie w Tokio. Przejawia się to m.in. w rosnących nakładach finansowych na ten cel. W przyszłym roku podatkowym, zaczynającym się w kwietniu 2018 r., japoński rząd zamierza zwiększyć środki w budżecie NRP o 24 proc.
– Nadchodzą czasy, kiedy nie będziemy budować wielkich elektrowni. Zostaną one zastąpione systemem zdecentralizowanej produkcji energii, w którym generatory prądu będą znajdować się w pobliżu miejsca konsumpcji – prognozuje prof. Takao Kashiwagi z Międzynarodowego Centrum Badań nad Zaawansowanymi Systemami Energetycznymi na rzecz Zrównoważonego Rozwoju w Tokyo Institute of Technology.
Fot. Voice0Reason/Flickr.