Przez najbliższych pięć lat ma powstać tyle odnawialnych źródeł energii, ile przez ostatnie 20. Ponad 90 proc. nowych zainstalowanych mocy pochodzić będzie z wiatru, słońca i wody. Za rozwój OZE odpowiada nie tylko polityka klimatyczna, lecz także wojna w Ukrainie i kryzys energetyczny.
– Obecny kryzys energetyczny może być historycznym punktem zwrotnym w kierunku czystszego i bezpieczniejszego systemu energetycznego – ocenia Fatih Birol, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energetycznej.
MAE powołano w 1974 r., by uporać się ze skutkami globalnego kryzysu naftowego. Dziś najważniejsza organizacja w branży energetycznej znów przygląda się wielkiemu kryzysowi. I zauważa, że świat zdecydowanie przyspieszył w jednym kierunku: odnawialnych źródeł energii.
„Turbodoładowane” OZE
W grudniowym raporcie „Renewables 2022” agencja dokonała największej w swej historii korekty prognozy dla rozwoju OZE. W porównaniu z ubiegłym rokiem przewidywany wzrost zainstalowanej mocy w tym sektorze zwiększyła aż o 28,4 proc. Chodzi o lata 2022-2027, w trakcie których na całym świecie ma być dodane 85 proc. mocy w OZE. Oznacza to, że w pięć lat przybędzie jej tyle, co przez ostatnie 20.
Według MAE odnawialne źródła energii mają w tym czasie odpowiadać za ponad 90 proc. nowych zainstalowanych mocy. Jednocześnie udział wszystkich innych źródeł – zarówno paliw kopalnych, jak i atomu – będzie się zmniejszać. Dzięki temu w 2027 r. OZE mają wyprzedzić węgiel i stać się głównym źródłem produkowanej energii. Ich łączny udział w miksie energetycznym ma wynieść ok. 38 proc.
Jak tłumaczy MAE, kraje postanowiły wzmocnić swoje zaangażowanie w OZE z obawy o bezpieczeństwo energetyczne. Z tego powodu starają się zmniejszyć zależność od importowanych paliw kopalnych, których ceny dramatycznie wzrosły. Agencja taki rozwój wydarzeń określa jednym słowem: „turbodoładowanie„.
– Odnawialne źródła energii rozwijały się już szybko, ale światowy kryzys energetyczny wyrzucił je w niezwykłą nową fazę jeszcze szybszego wzrostu – podsumowuje Birol.
Steve Hanley z branżowego serwisu CleanTechnica komentuje zaś, że w pewnym sensie Władimir Putin „wyświadczył światu ogromną przysługę”. Bo choć atak Rosji na Ukrainę wstrząsnął światową gospodarką i sprowadził wielkie cierpnie, to jednocześnie uzmysłowił nam coś ważnego. Czyli „jak głupio jest polegać na energii z krajów kontrolowanych przez gangi przestępcze i szaleńców jako na podstawie naszego dobrobytu”.
Przyspieszenie na całym świecie
W latach 2022-2027 globalna moc energii słonecznej ma wzrosnąć prawie trzykrotnie. Poza rozwojem wielkoskalowej fotowoltaiki istotną rolę odegrają także panele słoneczne instalowane na dachach budynków mieszkalnych i komercyjnych. Z kolei moc wiatrowa w tym samym czasie zostanie niemal podwojona – w około 80 proc. dzięki wiatrakom na lądzie, a w około 20 proc. dzięki tym na morzu.
Łącznie do 2027 r. energia odnawialna wzrośnie o prawie 2400 GW – co odpowiada całej mocy obecnie zainstalowanej w Chinach – i wyniesie 5640 GW.
Warto odnotować, że za „turbodoładowaniem” stoją wszystkie najważniejsze gospodarki. Czyli jednocześnie wszyscy najwięksi emitenci CO₂. I tak w ciągu roku Międzynarodowa Agencja Energetyczna zwiększyła prognozy wzrostu zainstalowanej mocy w OZE dla Chin o 36,3 proc., dla Unii Europejskiej o 35 proc. (w tym 50 proc. w Niemczech i 60 proc. w Hiszpanii), dla USA o 26 proc. i dla Indii – o 7.9 proc. Odpowiadają za to nie tylko wojna i kryzys energetyczny, lecz także podjęte inicjatywy. To chociażby warta setki miliardów dolarów ustawa klimatyczna przyjęta przez kongres w Stanach i nowy pięcioletni plan gospodarczy Chin.
W samej UE ilość zainstalowanej mocy OZE ma wzrosnąć w latach 2022-2027 r. dwukrotnie bardziej niż we wcześniejszym pięcioletnim okresie. Powód? Wspomniane obawy o bezpieczeństwo energetyczne, ale i ambicje klimatyczne wspólnoty. „Jeszcze szybsze wdrożenie wiatraków i fotowoltaiki można by osiągnąć, gdyby państwa członkowskie UE szybko wdrożyły szereg polityk” – ocenia MAE, wskazując m.in. na potrzebę usprawnienie wydawania pozwoleń i wspieranie rozwoju energii słonecznej na dachach budynków.
Wciąż za mało
Nie należy jednak popadać w przesadny hurraoptymizm.
Owszem, rozwój OZE znacząco przyspiesza i jest to powód do zadowolenia. Trzeba mieć jednak na uwadze, że wiatraki i fotowoltaika pracują z mniejszą sprawnością niż np. elektrownie węglowe – zwłaszcza te nowoczesne. Procent wykorzystywanej przez nie zainstalowanej mocy jest zresztą niższy także w porównaniu z energią wodną. Dlatego choć w 2027 r. najwięcej mocy zainstalowanej na świecie będzie pochodzić z samej fotowoltaiki, to jednak wciąż wraz z wiatrakami będzie dostarczać zaledwie 20 proc. energii elektrycznej na świecie. Największym jej źródłem wśród odnawialnych źródeł dalej będą zaś elektrownie wodne.
Do tego wspomniane przyspieszenie cały czas nie zachodzi w tempie, jakiego potrzebujemy, by być na ścieżce ograniczającej globalne ocieplenie do 1,5°C. Wystarczy przywołać „mapę drogową”, jaką MAE nakreśliła w 2021 r. Według ścieżki prowadzącej do neutralności klimatycznej w połowie wieku, OZE powinny zapewniać w 2030 r. 61 proc. energii elektrycznej. Tymczasem wspomniany raport „Renewables 2022” zakłada trzy lata wcześniej udział na poziomie 38 proc. Żeby wejść na odpowiednią ścieżkę, do 2027 r. potrzebowalibyśmy więc nie prawie 2400 GW nowych mocy w OZE, lecz prawie 3800 GW.
Cel 1,5°C: jeszcze żywy czy już nie?
Co prawda w grudniowym raporcie agencja przedstawia scenariusz przyspieszonego wdrażanie odnawialnych źródeł, ale nawet on jest niewystarczający. Jego realizacja jest zaś uzależniona od zmian, których wprowadzenie jest wątpliwe, bo wymagałoby zaangażowania całego świata i międzynarodowej koordynacji działań.
Poza tym, żeby marzyć o spełnieniu scenariuszu zerowych emisji w 2050 r. potrzeba nie tylko rozwoju czystych źródeł energii. Najważniejsze jest odchodzenie od spalania paliw kopalnych. Tymczasem 2022 r. przyniósł największe w historii zapotrzebowanie na węgiel, które w porównaniu z rokiem 2021 r. wzrosło o 1,2 proc.
Kolejny wciąż brakujący element układanki to wzrost znaczenia efektywności energetycznej. W skrócie: im mniej energii będziemy potrzebować, tym łatwiej będzie odejść od paliw kopalnych i zastąpić je czystymi źródłami energii. Dotyczy to zarówno dobrze ocieplonych budynków, jak i zrównoważonego transportu. MAE przewiduje jednak, że globalne inwestycje w efektywność energetyczną w drugiej połowie tej dekady będą o połowę mniejsze niż powinny.
Mimo to Międzynarodowa Agencja Energetyczna przekonuje, że cel ograniczenia globalnego ocieplenia do poziomu 1,5°C jeszcze nie umarł. „Ciągłe przyspieszenie rozwoju OZE ma kluczowe znaczenie dla utrzymania otwartych drzwi” – komentuje.
– Jest o wiele za wcześnie, aby napisać nekrolog o celu 1,5°C – dodaje Fatih Birol.
Coraz trudniej znaleźć jednak poważną analizę naukową, która potwierdzałaby tę tezę. O ile w ogóle jest to jeszcze możliwe. Wystarczy przypomnieć, że 2022 r. zakończy się rekordowym zapotrzebowaniem na węgiel, a łączne emisje CO₂ ze spalania paliw kopalnych i zmiany użytkowania gruntów w 2022 r. wyniosą kolejny rok z rzędu ponad 40 mld ton.
–
Zdjęcie: Shutterstock/Jenson