Tegoroczne lato pokazało, jak groźna jest nowa rzeczywistość, w której żyjemy. W lipcu i sierpniu mieliśmy serię nawałnic i powodzi błyskawicznych, później walczyliśmy z suszą, a na końcu nadeszła wielka powódź na Dolnym Śląsku. Tysiące mieszkańców Polski tego lata straciło swoje domy, a jednym z powodów coraz bardziej ekstremalnych i częstszych zjawisk pogodowych, jest ocieplający się klimat. W naszej części świata temperatury rosną nawet dwukrotnie szybciej od średniej światowej. Te zmiany odczuwają strażacy, którzy tego lata odnotowali rekordową liczbę interwencji.
IMGW: Lato 2024 było ekstremalnie ciepłe
Według danych IMiGW wszystkie trzy letnie miesiące, choć nie były rekordowo ciepłe, to były wyraźnie cieplejsze od średniej wieloletniej. Czerwiec mimo chłodnego epizodu był 1,6 st. C cieplejszy od średniej z lat 1991-2020, co oznacza piąte najwyższe w historii pomiarów odchylenie temperaturowe dla tego miesiąca. Z kolei lipiec był 1,5 st. C cieplejszy od średniej z szóstą pozycją w rankingu najcieplejszych lipców w historii. Niezwykle ciepły był sierpień z temperaturą o 2,2 st. C wyższą od średniej i z piątą pozycją w rankingu.
W raporcie IMGW czytamy, że „średnia obszarowa temperatura powietrza latem 2024 r. wyniosła w Polsce 19,6 st. C i była o 1,6 stopnia wyższa od średniej wieloletniej dla tego miesiąca (klimatologiczny okres normalny 1991-2020). Tegoroczne meteorologiczne lato należy zaliczyć do sezonów ekstremalnie ciepłych termicznie”.
Takiego lata jeszcze nie było. Ćwierć miliona interwencji straży pożarnej
Ciepłe lato w naszym przypadku oznacza kłopoty. Zdają sobie z tego sprawę polscy strażacy, którzy w tym roku musieli interweniować wiele razy. Główną przyczyną były silne burze i nawalne opady deszczu, które tym zjawiskom towarzyszyły.
„Ciężko znaleźć osobę, która w czasie tegorocznego lata nie słyszała o gwałtownych zjawiskach atmosferycznych albo sama nie była ich świadkiem” – czytamy w komunikacie przygotowanym przez Fundację Sendzimira, która sprawdziła bezpośrednio w Państwowej Straży Pożarnej, ile interwencji strażacy odbyli tego lata. Dane porównano z tym samym okresem 10 lat temu. Jakie są wnioski?
Latem 2024 roku straż pożarna interweniowała blisko 250 tys. razy! To jest absolutny rekord, dający średnio 2,2 tys. interwencji każdego dnia. Co ciekawe, to aż 63 proc. więcej niż 10 lat temu. Taka sytuacja czyni ten rok najbardziej pracowitym w historii polskiej straży pożarnej.
„To było katastrofalne lato. Czegoś takiego nie widziałem”
To, co warto podkreślić, jest fakt, że strażacy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, doskonale wiedząc, że winne temu są zmiany klimatyczne. Jeden z nich mówi wprost, że w przyszłości będzie gorzej.
– To było katastrofalne lato, a kolejne mogą być jeszcze gorsze! Służę wiele lat i czegoś takiego nie widziałem. W te wakacje strażacy z całej Polski brali udział w blisko 250 tysiącach interwencji. Kiedy jedna część kraju zmagała się z ekstremalnymi powodziami, druga wciąż walczyła z hydrologiczną suszą i trąbami powietrznymi. Obecnie sezon z wysokimi temperaturami, silnym wiatrem czy gwałtownymi opadami deszczu znacznie się wydłużył, a to oznacza, że ekstremalne zjawiska pogodowe są coraz bardziej dotkliwe dla nas wszystkich i trzeba głośno mówić o tym, że ich przyczyną jest zmiana klimatyczna – mówi Paweł Kuna z OSP Wieliszew.
„Degradacja krajobrazu utrudnia krążenie wody”
Dziś strażacy stali się naocznymi świadkami postępujących zmian klimatu i to oni stoją na pierwszej linii walki z ich skutkami. Dane wskazują jasno – mamy do czynienia z zupełnie nową rzeczywistością klimatyczną. Polskie lato jest 1,4 st. C cieplejsze niż w XX wieku. To duża zmiana.
Te liczby oznaczają ogromną różnicę między tym, co działo się 30-40 lat temu, a tym, co dzieje się w ostatnich latach, zwłaszcza w tym roku. Mechanizm jest prosty: im cieplejsza jest atmosfera, tym więcej jest w niej energii. Cieplejsza atmosfera oznacza, że więcej może się znaleźć w niej pary wodnej, co przekłada się na sumy opadów. Każdy wzrost średniej temperatury o 1 stopień oznacza, że atmosfera jest w stanie zatrzymać o 7 proc. wody więcej. To oznacza, że opady są silniejsze.
Wysokie temperatury prowadziły do suszy, która pojawiła się już w maju. W lipcu i sierpniu mieliśmy serię nawałnic i trąb powietrznych, ale im bliżej końca lata, tym więcej ekstremalnych zjawisk. Tragicznym finałem była powódź związana z niżem genueńskim. Co więcej, to także nasze bezpośrednie działanie pogłębia skalę takich powodzi. Wycinanie lasów w górach, betonoza, czy regulacja rzek nie pozostają bez wpływu.
– Bardzo beztrosko przez ostatnie kilkadziesiąt lat traktowaliśmy środowisko, przyrodę. I to jest taka sytuacja, która doprowadziła do na tyle dużej degradacji krajobrazu, że on przestał pełnić swoje funkcje, które regulują krążenie wody – mówi dr hab. Iwona Wagner z Katedry UNESCO Ekohydrologii i Ekologii Stosowanej przy Uniwersytecie Łódzkim
Kolejna powódź stulecia jest kwestią czasu
Coraz częściej mówi się, że powodzie stulecia będą wkrótce powodziami dziesięciolecia. Podobnie jest z nawalnymi deszczami. Po jednym z nich władze Krakowa powiedziały, że zjawisko tej skali zdarza się raz na 260 lat. Kilka miesięcy później zdarzyło się ponownie.
„Powrót do stanu sprzed powodzi może potrwać miesiące, a nawet lata, generując ogromne koszty dla budżetu państwa. Zalane zostały również tereny rolnicze, które przez to utraciły zdolność do produkcji żywności, co może wpłynąć na wzrost cen na rynku”, czytamy we wspomnianym komunikacie.
I ta właśnie powódź, jeśli się powtórzy, a może powtórzyć się nawet za 10-15 lat, i może być większa od tegorocznej. Wiele wskazuje na to, że dalszy wzrost temperatur na Ziemi jest nieunikniony. Nawet gdybyśmy teraz „wyłączyli” emisje gazów cieplarnianych, to temperatury na Ziemi, w Europie i w Polsce będą rosły dalej. Przyczyny będą co najmniej dwie. To bezwładność termiczna oceanów i związana z nimi zdolność do dalszej akumulacji ciepła nim poziom gazów cieplarnianych spadnie. Druga przyczyna to długowieczność dwutlenku węgla. CO2 to nie smog, nie zniknie z dnia na dzień. Trzeba setek lat, by oceany wchłonęły większość tego, co wyemitowaliśmy. I nie ma gwarancji, że to zrobią, bo są mocno zakwaszone ze względu na tak dużą ilość wchłoniętego już CO2 w tak krótkim czasie.
Tak więc niestety, przed polskimi strażakami jeszcze nie jedno takie lato. A i zima może nie być bajkowa. Zamiast śniegu i mrozu możemy doświadczyć uderzenia orkanów. Te pozatropikalne huragany także stają się silniejsze z racji coraz cieplejszego Oceanu Atlantyckiego.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/FotoDax