Dużo się ostatnio mówi o tym, że smog był zawsze, więc nie ma powodu do podnoszenia wrzawy.
Przy okazji zadając pytanie „kto stoi za tymi”, którzy teraz o nim mówią?
Wszystko to przypomina mi dwie historie, które bardzo lubię, bo pokazują jak ten świat jest urządzony. A że je bardzo lubię, to w wielkim skrócie opowiem wam obie.
Pierwsza z nich to historia Ignaca Semmelweisa. Wykształconego w Wiedniu lekarza, który jest dziś patronem przynajmniej jednej ulicy w każdym węgierskim mieście i zwykle jest to ulica z kategorii tych najważniejszych. Zanim jednak został patronem ulicy w każdym węgierskim mieście, był pacjentem szpitala psychiatrycznego. Trafił tam z powodu swojego odkrycia, które uznano za absurdalne i zupełnie niepotrzebne. – Nigdy się tak nie robiło – mówili ludzie, którzy uznali go za swojego wroga, bo chciał coś robić inaczej, niż oni robili „od zawsze”.
Co takiego odkrył Ignac Semmelweis, zapytacie. Odpowiadam: mycie rąk. Poważnie.
Druga z nich to bliźniaczo podobna historia Johna Snow. Ten mieszkaniec XIX-wiecznego Londynu uchodzi za jednego z ojców współczesnej epidemiologii. Jednak za życia nie cieszył się poważaniem. Jego odkrycie spowodowało nawet, że został zaszczuty jako człowiek, który coś sobie wymyślił i głosi bzdury. Nagonka była tak wielka, że zmarł na wylew w wieku 45 lat. Ludzie, którzy go znali, zgodnie obwinili stres. Co takiego odkrył Snow, zapytacie? Snow odkrył, że za londyńskie epidemie cholery (te w XIX wieku nawiedzały miasto z wielką regularnością, zabijając za każdym razem dziesiątki tysięcy ludzi) odpowiada woda skażona ściekami. Przeprowadził jasne i czytelne analizy umieralności w różnych rejonach miasta, i – wydawałoby się – dowiódł tego ponad wszelką wątpliwość. Tylko, że niewielu mu wierzyło. – Wiadomo, że choroby są wywoływane przez miazmaty – mówiono i nic nie robiono. Że miał rację, okazało się, kiedy już po jego śmierci przebudowano londyński system wodociągów i kanalizacji w taki sposób, by wodę pitną rozdzielić od ścieków i epidemie przestały nawiedzać miasto. A kolejne metropolie zaczęły kopiować system wprowadzony w brytyjskiej stolicy.
Kiedy czytelnicy British Medical Journal w 2007 roku wybierali najważniejsze odkrycia medyczne w historii, „higiena komunalna” zajęła pierwsze miejsce. Nie ma się co dziwić, bo liczbę ludzi, których uratowała przed przedwczesną śmiercią, liczy się w setkach milionów lub raczej w miliardach.
A – pomyślcie – kiedyś jej nie było. I gdybyśmy mieli kierować się radami ludzi takich jak ci, którzy twierdzą, że smog nie jest problemem, bo „jest od zawsze”, nadal pilibyśmy rozrzedzony ściek.
Na koniec dodałbym jeszcze, że moim zdaniem powinni oni pójść o krok dalej i może nie tylko bronić tego, co „było od zawsze”, ale także to przywracać. Na myśl przychodzi mi – skoro już tam byliśmy – Londyn. Tam „od zawsze” była „mgła gęsta jak zupa z groszku”. Ale już jej nie ma. Trzeba powiedzieć londyńczykom, że powinni coś zrobić, żeby wróciła.
Fot. Luke Jones/Flickr.