Londyński ratusz poinformował, że pierwszy raz od 10 lat w połowie stycznia jakość powietrza w brytyjskiej stolicy jest tak dobra, że nie wyczerpano jeszcze limitu przekroczeń poziomu zanieczyszczeń na cały rok. W ciągu poprzedniej dekady wyczerpywano go najpóźniej 6. stycznia.
Chodzi przede wszystkim o zanieczyszczenie powietrza tlenkami azotu, które są największym środowiskowym problemem Londynu. Sadiq Khan informując, że w tym roku jest jak dotąd lepiej, zwrócił uwagę, że to lepszy wynik niż w ubiegłych latach, ale i tak bardzo prawdopodobne jest wyczerpanie limitu do końca miesiąca. A tego nie można uznać za powód do dumy.
Niedawne badania pokazały – donosi BBC przekazując dobre wieści – że dwa sąsiadujące ze sobą londyńskie „kody pocztowe” (tak w Wielkiej Brytanii zwykle określa się kwartały domów) są najbardziej zanieczyszczonymi przez tlenki azotu miejscami na całych Wyspach. Chodzi o Marylebone Road i Hyde Park Corner, które jednocześnie należą do najlepszych i najdroższych adresów w kraju.
Przyczyn poprawy upatruje się w dwóch sprawach. Jedną jest to, że londyński samorząd podejmuje liczne działania w celu poprawy jakości powietrza. Wśród nich wprowadzono na przykład strefę ultraniskiej emisji z autobusów oraz tzw. „T-Charge”, czyli opłatę za wjazd do centrum miasta dla najbardziej trujących samochodów, który uzupełnia wcześniej wprowadzoną opłatę dla wszystkich.
Druga to wiatr. – Wietrzny początek 2018 roku miał prawdopodobnie równie dużo wspólnego z mniejszym zanieczyszczeniem powietrza jak cokolwiek innego. Mimo to dla londyńczyków bardzo dobrą wiadomością jest to, że powietrze nie jest w tym roku tak brudne jak zwykle – komentował w BBC Oliver Hayes z organizacji „Przyjaciele Ziemi”. I dodawał też, że dzięki temu stan londyńskich zanieczyszczeń można ocenić lepiej – zamiast mówić, że jest diabelski, można je oceniać jako straszne.
BBC korzysta z tej okazji także do tego, by przypomnieć o skali problemu w Londynie. Pisze więc, że 95 proc. populacji miasta żyje w rejonach, gdzie poziom pyłu PM 2,5 w powietrzu jest wyższy od… wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia o ponad 50 proc.
To stan, warto podkreślić, o którym dziś w Polsce nikt nawet nie marzy.
Fot. Günter Hentschel/Flickr.