Po największej w historii katastrofie ekologicznej w USA, badacze starają się rozmnożyć koralowce z Zatoki Meksykańskiej. Robią to za środki z rekordowego odszkodowania, które zapłacił paliwowy gigant, odpowiedzialny za szkodę w środowisku.
15 lat temu doszło do eksplozji platformy wiertniczej Deepwater Horizon, należącej do koncernu British Petroleum (BP). W wyniku tego zdarzenia zginęło 11 pracowników, a 20 zostało rannych. Przez kataklizm do morza dostało się około 134 mln galonów ropy, czyli tyle, ile wystarczy na wypełnienie około 200 basenów olimpijskich.
Miliardy dolarów na rzecz zatoki
Po wieloletnich procesach sądowych między naukowcami, aktywistami środowiskowymi oraz koncernem BP, w 2016 roku osiągnięto porozumienie. Na jego mocy firma przekazała 8,1 mld dolarów na odbudowę koralowców w Zatoce Meksykańskiej. Dodatkowo, spółka przeznaczyła 700 mln dolarów na zarządzanie adaptacyjne. Dzięki tym środkom naukowcy mogli rozpocząć projekt odtwarzania siedlisk poszkodowanych populacji koralowców. Projekt jest realizowany na obszarze około 247 700 km².
– Ugoda, największa tego typu w historii Stanów Zjednoczonych, wspiera szereg działań rekultywacyjnych, w tym odbudowę siedlisk lądowych i morskich oraz projekty poprawy jakości wody – donosi Liz Kimbrough w Mongabay.

Ponadto władze federalne dołożyły do projektu 273 mln dolarów, co umożliwiło realizację czterech powiązanych przedsięwzięć:
- mapowanie dna morskiego w celu określenia obecnych tam struktur,
- ocenę głębokich siedlisk bentosowych,
- rozmnażanie koralowców i ich ochronę,
- zarządzanie siedliskami głębin oceanicznych.
Szkody po katastrofie platformy wiertniczej sprzed 15 lat były bardzo rozległe. Poważnie uszkodziły kompleks raf koralowych, ucierpiało wiele gatunków, m.in. koralowców, ryb, krabów, rozgwiazd, czy ośmiornic.
W ekosystemach typowych dla tego gatunku, koralowce rosną powoli i mogą żyć ponad tysiąc lat.
Pojazdy wodne pomogły zmapować dno morskie
Dzięki zastosowaniu innowacyjnych metod badawczych udało się osiągnąć konkretne rezultaty. W 2022 roku, za pomocą autonomicznych pojazdów wodnych, zmapowano 19 400 km2 dna morskiego. To obszar odpowiadający powierzchni Walii.
Znając lokalizację populacji koralowców, które ucierpiały w katastrofie, badacze z NOAA mogli też rozpocząć odtwarzanie siedlisk głębinowych. Działo się to we współpracy z naukowcami i zarządcami zasobów w Departamencie Spraw Wewnętrznych, w tym z Amerykańską Służbą Geologiczną (USGS).
Dzięki identyfikacji lokalizacji populacji koralowców biolodzy morscy zastosowali zdalnie sterowane pojazdy. Piloci, oglądający transmisję wideo z pokładu statku, operowali mechanicznymi ramionami tych pojazdów. W ten sposób pobierali próbki gałązek ze zdrowych osobników koralowców przytwierdzonych na dnie morza. Następnie pojazdy dostarczały próbki na pokład statku, gdzie specjaliści, trzymając koralowce w odpowiedniej temperaturze i natlenieniu, podzielili je na drobne fragmenty i umieścili na betonowych stelażach.

Precyzyjne „sadzenie” koralowców przez roboty i ludzi
Następnie podwodna platforma transportowała fragmenty koralowców: zdalnie sterowane pojazdy umieszczały je na dnie morskim lub na stelażach. Specjalistyczni nurkowie techniczni z marynarki wojennej, zanurzając się do 100 metrów głębokości na około 20 minut, precyzyjnie sadzili fragmenty koralowców.
Dwa lata temu biolodzy przeprowadzili pierwszą bezpośrednią akcję ponownego „sadzenia” koralowców w rodzimych siedliskach. Za pomocą zdalnie sterowanych pojazdów umieścili niemal 200 fragmentów trzech gatunków na głębokości 70 metrów. Wskaźnik przeżywalności wyniósł 60–90 proc., zależnie od gatunku, wielkości fragmentu i odległości od innych koralowców. W 2024 roku, tą samą metodą, naukowcy dodali kolejne 14 fragmentów w tym samym miejscu. Natomiast nurkowie techniczni na głębokości około 100 metrów rozdrobnili 56 koralowców bezpośrednio na dnie morza.
Naukowcy z NOAA postanowili również zbadać fragmenty koralowców w swoich laboratoriach na lądzie, które są specjalnie dostosowane do hodowli i rozmnażania koralowców poza ich rodzimymi siedliskami. Do tego celu wybrano trzy gatunki koralowców: Swiftia exserta, Muricea pendula oraz Thesea nivea.
– Zwierzęta te wymagają intensywnej opieki: kontroli temperatury i światła, zarządzania składem chemicznym wody oraz precyzyjnego schematu karmienia, który naśladuje deszczówkę z oceanu – powiedziała Hillary Marzook, pracująca w akwarium Audubon w Nowym Orleanie.
Nadzieja na odbudowę. Małe koralowce w morskim laboratorium
Z kolei Chris Gardner, biolog ds. rybołówstwa rządu USA i członek zespołu nadzorującego prace w laboratoriach, dodał: – Każdy, kto prowadził akwarium morskie, wie, jakie to jest trudne. Te koralowce to kolejny poziom trudności. Wiele prac wykonano z płytkowodnymi gatunkami – powiedział.

W laboratorium morskim przyszły na świat małe koralowce, co daje nadzieję na odbudowę populacji wszystkich gatunków w Zatoce Meksykańskiej. Po raz pierwszy w historii, w Galveston udało się rozmnożyć osobnika Swiftia exserta poza jego naturalnym środowiskiem. Rok 2023 przyniósł około 50 tys. jaj tych koralowców, z których wykluło się około tysiąc młodych osobników.
– Tarło i zasiedlanie w laboratorium to po prostu niesamowite przeżycie – powiedział Gardner. – W naszym laboratorium w Galveston koralowce tarły się dokładnie co rok, co do dnia, naśladując wzorce występujące na wolności.
Jest to obiecujący krok w odbudowie populacji koralowców w Zatoce Meksykańskiej po historycznej katastrofie ekologicznej.
- Czytaj także: Czerwona Lista Gatunków Zagrożonych IUCN: prawie połowa koralowców zagrożona wyginięciem
–
Zdjęcie tytułowe: John A. Anderson/Shutterstock