Sprawa jest pokłosiem walki o osłabienie uchwały antysmogowej dla Małopolski. Tomasz Urynowicz, były marszałek województwa małopolskiego, został oskarżony przez przedstawiciela Stowarzyszenia Otwarta Wieliczka, który lobbował za demontażem przepisów.
Prywatne oskarżenie wniósł Bartłomiej Krzych, znany z podważania sensu lokalnych przepisów na rzecz czystego powietrza. W swoim przekazie Krzych nazywa walczących ze smogiem „gazo-lobby” (choć sam, jak twierdzi, używa w domu m.in. piecyka gazowego) opowiadając się za przywróceniem możliwości spalania drewna. Krzycha chętnie cytują branżowe portale np. magazyn Świat Kominków czy Izbę Gospodarczą Sprzedawców Polskiego Węgla. To nie pierwszy pozew, który „aktywista” ma na swoim koncie. Pozostałymi chwali się na swojej stronie internetowej.
Krzych wytoczył przeciwko Tomaszowi Urynowiczowi art. 212 kodeksu karnego, czyli oskarżył radnego województwa o zniesławienie. Paragraf ten często służy do uciszania niewygodnych komentatorów życia publicznego. Kilkanaście lat temu m.in. z tego powodu były plany jego likwidacji.
„Aktywista” zarzuca byłemu marszałkowi, że opisując jego działalność na Twitterze użył cudzysłowu pisząc o Krzychu „działacz społeczny”. To miało kwestionować działalność Bartłomieja Krzycha. Tomasz Urynowicz nazwał ponadto analizy Krzycha „paranaukowymi” i „teoriami spiskowymi”, które mają służyć unieważnieniu uchwały antysmogowej. Ostatni zarzut dotyczy konferencji prasowej na której Urynowicz miał nazwać Krzycha „płaskoziemcą ekologicznym”. Co na to sąd?
„Pierwszy raz stałem w sądzie, jako oskarżony”
– Sąd uniewinnił mnie w całości od oskarżeń, mówiąc, że debata choć ostra, to mieściła się w granicach wolności słowa i prawa do krytyki. Sprawa jest emocjonująca bo dotyczy ważnej polityki publicznej czyli walki o czyste powietrze. Z kolei pan Krzych jako przedstawiciel swojego komitetu stał się osobą publiczną i musi się liczyć z oceną swojej działalności. Wolność słowa i prawo do krytyki były odmieniane przez wszystkie przypadki – komentuje Tomasz Urynowicz w rozmowie ze SmogLabem.
Bartłomiej Krzych argumentując swoje stanowisko przed sądem używał zaskakujących tez. Na przykład takiej, w której słowa Urynowicza porównał z oskarżeniem o gwałt osoby chcącej podwieźć moknące na przystanku dziecko.
– Jestem zmęczony. Radnym jestem od 1998 roku i pierwszy raz stałem w sądzie, jako oskarżony. Nawet biorąc pod uwagę finał sprawy, jest to proces meczący. Nie mam wątpliwości, ze podnoszone przeze mnie rzeczy zostały obronione przed sadem. Nie jest problemem to co pan Krzych mówi, tylko to co pokazuje radnym. Chciałbym, aby te analizy były obiektywnym przedstawieniem faktów. Tak, aby sejmik stanowiąc prawo lokalne posiadał dokumenty, które mają odpowiednią wartość naukową i merytoryczną. To, co oburzało mnie najbardziej w przekazach pana Krzycha to właśnie ta słabość merytoryczna – wyjaśnia radny sejmiku.