Kenijskie służby pochwaliły się w mediach społecznościowych złapaniem trójki handlarzy, którzy używali foliówek przy sprzedaży swoich towarów na jednym z targów. W związku z wprowadzeniem surowego prawa wymierzonego w plastik – będący jednym z głównych zanieczyszczeń kenijskiego środowiska – całej trójce grozi wysoka kara. Krytycy uważają, że władze – z jakiegoś powodu – nie potrafią ukarać producentów i importerów plastiku, którzy nadal zarabiają na nielegalnym biznesie.
Jak poinformowała kenijska służba NEMA (National Environment Management Authority), zajmująca się ochroną środowiska, trzech handlarzy zostało aresztowanych w stolicy kraju pod zarzutem używania zakazanych toreb foliowych. Zarekwirowanych miało zostać 500 foliówek, w związku z czym całej trójce grozi pozbawienie wolności od 1 do 4 lat lub grzywna w wysokości od 2 do 4 milionów kenijskich szylingów. Maksymalna kara finansowa, którą otrzymać mogą sprzedawcy z Nairobi, równa się – w przeliczeniu – blisko 160 tys. złotych.
Plastik jest piętnowany przez kenijskie służby, odkąd w 2017 roku przyjęte zostało nowe, restrykcyjne prawo. Za używanie foliówek na terytorium kraju grozi kara grzywny, a nawet pozbawienie wolności. Zakaz obejmuje także obcokrajowców, o czym warto pamiętać wybierając się do Kenii. [Więcej na temat kenijskiego prawa, a także związanych z nim kontrowersji, pisaliśmy TUTAJ.]
Nie wszyscy są jednak zadowoleni z tego, jak skonstruowane są przepisy i kogo najczęściej dotyka ich respektowanie.
Kto ponosi winę? Burza na Twitterze
Sprawa aresztowania trójki handlarzy wywołała protest wśród części opinii publicznej w kraju. Opozycyjna polityk, Esther Passaris, powiedziała lokalnym mediom, że rząd powinien się raczej zająć dostawcami plastikowych toreb, a nie końcowymi użytkownikami, których może nie być stać na alternatywy dla foliówek.
Aresztowani byli bowiem drobnymi sprzedawcami, handlującymi owocami i warzywami na jednym z rynków Nairobi. Zdaniem krytycznych komentatorów tego typu działalność stanowi jedyne – i raczej skromne – źródło utrzymania dla wielu mieszkańców miast. Natomiast zalecane przez rząd alternatywy – wykonane m.in. z sizalu, papieru lub tkaniny – zniechęcają część klientów ze względu za znacznie wyższą cenę. Wielu handlarzy łamie więc przepisy, by zwiększyć swoją konkurencyjność.
Od podobnych komentarzy – usprawiedliwiających handlarzy i wzywających rząd do zajęcia się producentami plastiku – zaroiło się Twitterze, pod oficjalną publikacją służb. „Zajmijcie się producentami! To są biedne matki i ojcowie, próbujący zarobić trochę grosza na przetrwanie!”, „NEMA nie potrafi zająć się podstawowymi sprawami, jak ochrona rzek i jezior przed zanieczyszczeniami z przemysłu, a potrafi tylko ukarać biednych ludzi”, „Jakoś nigdy nie widziałam, żeby NEMA przyszło po tych, którzy produkują polietylenowe torby i zarabiają krocie” – grzmią użytkownicy pod twitterowym postem służb.
_
Zdjęcie: Shutterstock/marlenefrancia