Ten tekst pisałem dwa razy. Dobra informacja dla czytelników jest taka, że drugi jest znacznie krótszy od pierwszego. Za pierwszym razem przegrzebałem się bowiem uważnie przez dotyczący ubóstwa energetycznego raport Instytutu Badań Strukturalnych, by streścić zawarte w nim ustalenia oraz propozycje rozwiązań. Wyszło długo i raczej nudno. I z poczuciem, że coś ważnego mi umyka.
Tymczasem kluczowe ustalenia raportu da się streścić w jednym akapicie. 12 proc. Polaków można zaliczyć do grupy ubogich energetycznie. Przy czym sześć procent żyje w zimnie z powodu zbyt niskich dochodów. A drugie sześć procent dochody ma jakie takie, ale stan domów generuje bardzo wysokie koszty ogrzewania. Pierwszym, by mieli ciepło, trzeba więc pomagać cały czas. Drugich wystarczy wesprzeć jednorazowo i, na przykład, z pomocą remontu obniżyć koszty ogrzewania.
Co do rozwiązań, IBS proponuje zasiłek celowy, doradztwo, drobne usprawnienia energooszczędne oraz termomodernizację, a także wypracowanie mechanizmu skutecznego identyfikowania gospodarstw ubogich energetycznie „tak, aby można było dotrzeć do nich z pomocą.” Ma to sens.
Jednak skupienie na ubogich, powoduje, że umyka nam istotne pytanie. Skoro ubogie energetycznie jest 12 proc. gospodarstw domowych, a „kopciuchy” stanowią circa 80 proc. grzewczych instalacji węglowych, to zdecydowana większość z nich jest zainstalowana w domach, których mieszkańców stać na lepszy sprzęt. Dlaczego go nie mają? Bo – brzmi odpowiedź – politycy zawalili sprawę.
Lata braku regulacji rynku kotlarskiego w połączeniu z brakiem świadomości, spowodowały, że sprzęt gorszy i tańszy całkowicie wyparł ten lepszy i mniej emisyjny. Jeszcze niedawno było tak, że kiedy wchodziło się do losowo wybranego składu lub marketu budowlanego, to bardzo często dało się w nim znaleźć jedynie sprzęt bezklasowy. Jeżeli więc odwiedzający go klient chciał kupić rzecz najtańszą – dostawał „kopciucha”. Jeżeli chciał kupić rzecz przyzwoitą, tak by jednocześnie nie przepłacać i nie brać byle czego – dostawał „kopciucha”. Jak miał gest i prosił o kocioł najdroższy – od czasu do czasu także dostawał „kopciucha”. Efekt jest taki, że w bardzo wielu domach działają dziś zainstalowane w dobrej wierze bezklasowe kotły, które zatruwają powietrze. Także w tych domach.
Większości z nich nie byłoby, gdyby nie krótkowzroczność decydentów, którzy zamiast wykorzystać regulacje, by w naturalny i stosunkowo bezbolesny sposób, wraz z kolejnymi zakupami pieców przez ludzi, przeprowadzić wymianę wysokoemisyjnych urządzeń na te nowszej generacji, zakonserwowali problem. Rzecz jednak już nawet nie w tym, kto jest winny, ale w tym, że wciąż mamy taki problem, a do tego goni nas czas, troska o zdrowie i groźba wysokich unijnych kar.
Trzeba więc znaleźć mechanizmy, które pozwolą szybko nadrobić te zaniedbania.
Chętni zagłębić się w ustalenia IBS raport znajdą na stronie Instytutu.
Fot. Hel/Smogowa Mapa Polski.