Ubóstwo energetyczne dotyczy 10 proc. Polaków. Cierpią także rolnicy i mikroprzedsiębiorcy – nie mają szans w konkurencji z dużymi firmami. Ich dochody są pochłaniane przez ceny gazu i węgla. Tego drugiego brakuje. Wszyscy więc oszczędzają. Jednak większość przyznaje, że boi się, co przyniesie jutro.
Film pt. „Chleb czy wegiel? Oblicza kryzysu” w bezpośredni sposób pokazuje problemy dzisiejszych mikroprzedsiębiorców oraz rolników. Ci coraz częściej zadają sobie pytanie: chleb czy węgiel?
Ubóstwo energetyczne doskwiera coraz bardziej
Według szacunków ubóstwo energetyczne dotyczy już co dziesiątego Polaka i Polki. W praktyce to zmartwienie dla 1,3 mln gospodarstw. Przewiduje się, że problem będzie się pogłębiał i dosięgał coraz większej części społeczeństwa. Ten rodzaj ubóstwa oznacza niemożność opłacenia rachunków za energię czy ogrzania domu. Zakup podstawowych produktów spożywczych, higienicznych oraz leków uniemożliwia przeznaczenie środków na energię. Ludzie muszą wybierać: światło i komfort cieplny w domu lub ciepły obiad. Ogromny wzrost cen energii, zbyt mała dostępność surowców oraz inflacja sprawiają, że kryzys jest odczuwalny praktycznie przez każdego z nas.
Polacy dostrzegają źle zaprogramowaną pomoc ze strony rządu oraz samorządów. Negatywnie oceniają Program Czyste Powietrze i brak spójnej polityki rządu na rzecz walki z ubóstwem energetycznym.
Mikroprzedsiębiorcy oraz rolnicy szczególnie odczuwają niedobór węgla oraz rosnące ceny surowców. Niewielu z nich może sobie finansowo pozwolić na instalację fotowoltaiki, pompy ciepła, czy magazynu energii. Biznes oparty na gazie i węglu ciągnie ich w kierunku ubóstwa, a nawet przepaści.
Bohaterami filmu są dwaj mężczyźni z wielkopolskiego powiatu śremskiego. Adam jest właścicielem lokalnej piekarni. Łukasz to rolnik hodujący trzodę chlewną oraz bydło, który co prawda zainwestował w panele słoneczne, ale i tak musi oszczędzać. W dobie kryzysu fotowoltaika ratuje zapotrzebowanie na prąd w tamtej lokalizacji. Jednak sytuacja materialna jego rodziny nie jest łatwa. Z czym zmagają się na co dzień i co starają się robić, żeby utrzymać swoją działalność?
Ubóstwo energetyczne zagraża także rolnikom i przedsiębiorcom
– Mój ojciec postawił [tę piekarnię – przyp. red.] własnymi rękami. Jak to się udało, zacząłem piec chleb razem z nim – opowiada Adam.
Mężczyzna narzeka na trzykrotny wzrost cen węgla – z 1 tys. zł za tonę na ponad 3 tys. zł. To przekłada się na wzrost ubóstwa energetycznego.
– Tak samo podrożała mąka i wszystko inne. A duże firmy „jadą” po tak niskich cenach, że my nie jesteśmy w stanie im dorównać. Ja nie wiem jak oni tam egzystują. Zwykły chleb kosztował niedawno 2,5 zł. Teraz to jest 5 zł.
Piekarz pokazuje swój poniemiecki piec, do którego wsypuje się po 2 taczki, czyli ok. 200 kg węgla. Temperatura musi wynosić 230 st. C. Zapas węgla mam na jeden kiepski miesiąc.
– Wszyscy zaczęli o tym mówić, kiedy tylko zaczęła się wojna. Pomyślałem wtedy, że trzeba będzie trzeba zamknąć. Nie myślałem, że będziemy jeszcze tyle ciągnąć, ale widocznie węgiel gdzieś jeszcze na stertach był. Teraz mam ostatni rosyjski, dość dobry. Jak węgiel się skończy, to będzie koniec.
„Żyjemy skromniej”
– Kiedy się tutaj wprowadziłem, jak zaczynała się jesień i nadchodził wieczór, to jak by to powiedzieć… Tutaj był jeden wielki smog – opowiada Łukasz, rolnik. Pokazuje pellet zrobiony niedawno ze słomy. – Jeszcze 3 lata temu my cały węgiel przynosiliśmy do tego pieca. Był bałagan, kurzyło się i wszystko szło na cały dom.
Cała rodzina przyznaje, że od 24. lutego ubiegłego roku żyje w niepokoju i niewiedzy, czego się spodziewać. Znacznie ograniczają wydatki. Polacy żyją więc coraz skromniej. Dodatkowo towarzyszy im lęk o to, co będzie jutro.
– Mogę powiedzieć, że żyjemy troszkę skromniej. Nie wydajemy pieniędzy na łakocie, czy wakacje, czyli na rzeczy, bez których można się obejść – mówi żona.
Dodają, że wstrzymali wszelkie inwestycje, np. w maszyny i starają się ten dziwny czas po prostu przeczekać.
Brakuje dofinansowań
– Na domy były te dofinansowania, a tutaj tego nie ma. Tu trzeba ładować swoje pieniądze. A najpierw trzeba je jeszcze mieć – mówi Adam. Ubóstwo energetyczne rośnie.
Łukasz opowiada o niewielkim pogłowiu trzody chlewnej, które ma w Wieszczyczynie. – Tam jest bardzo duże zapotrzebowanie na prąd. Od 3 lat mamy tam założoną fotowoltaikę: 39,9 kW. To prawie w 100 proc. załatwia nam zapotrzebowanie – wyjaśnia.
Nie chce komentować działania obecnej oraz wcześniejszej władzy, jednak zauważa braki i znaczne opóźnienie we wprowadzaniu odnawialnych źródeł energii (OZE). – Jednak, żeby coś więcej się zadziało, trzeba by było się do tego systematycznie przygotowywać.
– Straszono, że wcale nie będzie węgla. Była nawet chwila, że go nie było. Jak na razie nie ma do tego żadnych dofinansowań, więc robi się wszystko za swoje i koniec. Dobre czasy już były, teraz idą tylko ciężkie – dodaje właściciel piekarni.
–
*Imiona bohaterów zostały zmienione