Izba Handlowa, na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsument, sprawdziła, czy maseczki antysmogowe rzeczywiście chronią przed smogiem. Wynik? Chronią. Ale nie wszystkie.
Sprawdzono dziesięć modeli w dziewięciu województwach. Siedem z nich było polskiej produkcji, ale w grupie znalazł się jeden model amerykański, chiński i włoski. Maski pochodziły z dwunastu losowo wybranych sklepów i hurtowni, a później były przesłane do laboratorium w Łodzi. Przeszły cztery poziomy testów. Do pierwszego z nich wykorzystano mgłę oleju parafinowego, by sprawdzić, do której klasy ochronnej można zaliczyć filtr w masce. Drugim krokiem było przetestowanie przylegania maski do twarzy, a trzecim przekonanie się, czy założenie jej nie przeszkadza w normalnym oddychaniu. Ostatni poziom to „badanie organoleptyczne”, czyli sprawdzenie, w jakim opakowaniu sprzedawany jest produkt, czy znajduje się przy nim instrukcja i potrzebne oznaczenia.
W efekcie jakieś „ale” znaleziono w ponad połowie badanych modeli.
W przypadku czterech masek problem dotyczył jedynie formalności. Brakowało instrukcji użytkowania, informacji o klasie ochrony czy wyjaśnienia oznakowań.
Najgorzej wypadły modele N99 Dragon Sport oraz BLUEWEAR TY 0929V FFP2 NR.
Te dwa rodzaje nie przeszły testów, a więc (przynajmniej na razie) są wycofane ze sprzedaży. Dragon Sport uzyskał pozytywny wynik jedynie przy sprawdzaniu, czy nie ogranicza oddychania. Poza tym badanie w laboratorium wykazało, że maska nie przylega do twarzy i nie filtruje zanieczyszczeń.
Chiński Bluewear dobrze filtruje, nie przeszkadza w oddychaniu, ale jest nieszczelna i źle przylega do twarzy. W obu przypadkach inspektorzy mieli też zastrzeżenia formalne: brak potrzebnych oznaczeń, instrukcji czy daty przydatności.
Do tej pory UOKiK wszczął jedno postępowanie administracyjne – w sprawie Bluewear. W drugim przypadku przedsiębiorca odwołał się do UOKiK od decyzji Izby Handlowej, zakazującej sprzedaży masek.
W oświadczeniu krakowskiej firmy DragonMask, które zmieścił Business Insider, czytamy: „(…) nieprawidłowy był dobór grupy, na której przeprowadzono badanie szczelności masek, albowiem do badania użyto maski rozmiar L i w przypadkach, gdzie maska była zbyt duża wystąpiły nieszczelności i stąd ogólny negatywny wynik badania.(…) Jednocześnie prostujemy, że UOKiK nie zakazał sprzedaży wszystkich masek naszej produkcji, a wyłącznie wskazanego modelu DRAGON Sport Black w rozmiarze L (…)”
Obie sprawy są w toku.
Przy okazji badania, UOKiK stworzył także poradnik dla osób, które dopiero chcą kupić maskę antysmogową. Możemy w nim znaleźć objaśnienia symboli, znajdujących się na takich produktach:
CE – oznacza, że producent przeprowadził procedurę oceny zgodności i deklaruje, że produkt spełnia wszystkie wymagania techniczno-prawne. Nie powinno się kupować maski takiego oznakowania;
FFP1, FFP2, FFP3 – wskazuje klasę ochrony filtra: najsłabsza to 1, najwyższa – 3;
NR – półmaska jednorazowego użytku. Można ją nosić maksymalnie przez osiem godzin.
R – półmaska wielokrotnego użytku;
D – oznacza, że półmaska pozytywnie przeszła badanie na zatkanie pyłem dolomitowym. Ten typ powinno się wybierać w trakcie remontu i innych sytuacji, kiedy przebywa się w zapylonych pomieszczeniach.
Urząd zaznacza jednocześnie, że przed zakupem należy taką maskę przymierzyć, bo podane przez producentów rozmiary S, M czy L są tylko orientacyjne. Trzeba także pamiętać o wymianie filtra i utrzymaniu materiału maski w czystości.
UOKiK zapowiada, że będzie nadal sprawdzał, jak działają tego typu produktów. To istotne, bo konsument sam nie jest w stanie stwierdzić, czy dana maska rzeczywiście filtruje powietrze, czy to tylko chwyt marketingowy.
Cały raport można znaleźć TUTAJ.
Zdjęcie: Pixabay
Udostępnij
UOKiK przestrzega: nie wszystkie maski chronią przed smogiem
02.02.2018
Katarzyna Kojzar
Pisze o klimacie, środowisku, a czasami – dla odmiany – o kulturze. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. Jej teksty ukazują się też m.in. w OKO.press i Wirtualnej Polsce.
Udostępnij