Indie doświadczają rekordowej fali upałów. Choć na wysokie temperatury wpływ miały układy baryczne, to bez globalnego ocieplenia tak ekstremalne zjawiska nie byłyby tam możliwe. Według ekspertów sytuacja oznacza, że takie kraje jak Indie czeka kryzys zdrowia publicznego. I choć przez Polskę przechodzi aktualnie fala burz i opadów to powodów do zmartwienia nie brakuje także na naszej szerokości geograficznej.
Ponad sto osób nie żyje przez rekordowe upały w Indiach
Wciąż brakuje dokładnych danych o tym, ile osób zmarło w wyniku działania ekstremalnie wysokich temperatur, sięgających niemal 50 st. C. Wiemy, że jednego dnia zmarły co najmniej 33 osoby, ale nie ma danych dla całego miesiąca. Upały w Indiach nie są nowością, jednak naukowcy podkreślają, że przez zmiany klimatyczne upały są dłuższe, częstsze i bardziej intensywne.
W poniedziałek 3 czerwca CNN podało, że w ciągu 10 dni z powodu upałów zmarło co najmniej 77 osób. To oznacza, że przez falę gorąca zmarło już ponad sto osób. Z kolei Reuters podaje, że ponad 25 tys. osób doznało udaru cieplnego w ostatnim okresie.
Ekstremalne temperatury dotykają też zwierząt. – Prawie 40 małp utonęło w studni w dystrykcie Palamu we wschodnim stanie Jharkhand, gdzie jeziora wyschły z powodu upału – donosi portal naukowy phys.org.
Upały tak poważne, że reaguje Sąd Najwyższy w Radżastanie
W stolicy Indii, Delhi pod koniec maja odnotowano rekordowe 52,9 st. C. W innych miastach temperatury także były bardzo wysokie, między 46 a 49 st. C. Sytuacja stała się na tyle poważna, że spotkało się to z reakcją sądu w zachodnim stanie Radżastan. Indyjski sąd nalegał, aby rząd ogłosił stan nadzwyczajny w związku z trwającą w kraju falą upałów, powołując się na setki zgonów. Sąd Najwyższy w Radżastanie stwierdził, że władze nie podjęły odpowiednich kroków, aby chronić społeczeństwo przed upałem.
– Z powodu ekstremalnych warunków pogodowych w postaci fali upałów w tym miesiącu życie straciły setki osób. Nie mamy planety B, na którą moglibyśmy się przenieść. Jeśli teraz nie podejmiemy rygorystycznych działań, na zawsze stracimy szansę na ujrzenie rozkwitu naszych przyszłych pokoleń – oświadczył Sąd Najwyższy.
Sąd nakazał rządowi stanowemu utworzenie funduszy odszkodowawczych dla bliskich osób, które zmarły z powodu upałów.
Na upały w Indiach wpływ mogły mieć wzorce pogodowe
Jak podają indyjskie służby meteo, w tym roku falę upałów mogły wzmocnić wzorce układów barycznych, które utrudniły dostęp dla chłodniejszego i wilgotniejszego powietrza znad Morza Śródziemnego. Suche i ciepłe masy powietrza nacierające znad Pakistanu i Afganistanu wędrując do północnych Indii, nie zostały stłumione. W kwietniu i na początku maja sytuacja była inna, dzięki czemu w Indiach temperatury nie były aż tak wysokie, co nie znaczy, że nie były niskie.
To jednak nie oznacza, że za ekstremalne upały obarczać należy takie, a nie inne wzorce pogodowe. Tak wysokie temperatury w Indiach, to nie pierwsza taka sytuacja. Już od kilku lat kraj zmaga się sięgającymi prawie 50 st. C temperaturami w okresie przedmonsunowym. Od Izraela i Syrii na zachodzie po Tajlandię, Wietnam i Filipiny na wschodzie w południowej części Azji przez wiele dni panowały temperatury znacznie przekraczające 40 st. C. Działo się to w kwietniu i w maju. To ewidentnie wpływ globalnego ocieplenia.
Bez globalnego ocieplenia sytuacja nie miałaby miejsca
World Weather Attribution, to instytucja naukowa zajmująca się skalą wpływu globalnego ocieplenia na dane zjawiska pogodowe na świecie. Badacze szacują, jak bardzo prawdopodobny jest wpływ ocieplającej się klimatu np. na fale upałów. Naukowcy przeanalizowali to, co działo się w południowej części Azji w kwietniu tego roku.
– Stwierdzamy, że te ekstremalne temperatury są teraz około 45 razy bardziej prawdopodobne i o 0,85 st. C wyższe. Wyniki te są zgodne z naszymi poprzednimi badaniami, w których stwierdziliśmy, że zmiany klimatu spowodowały, że ekstremalne upały były około 30 razy bardziej prawdopodobne i o 1 st. C gorętsze – podaje w swoim raporcie World Weather Attribution.
Innymi słowy, takie fale upałów, jakie doświadczyła południowa część Azji w kwietniu, nie byłaby możliwa w takiej skali bez globalnego ocieplenia. To samo dotyczy też tego, co działo się pod koniec maja w Indiach. Bez antropogenicznej zmiany klimatu w Delhi nie zanotowanoby 50 st. C. Szansa na to byłaby zdecydowanie mniejsza. Jeśli już, to takie upały zdarzałyby się raz na kilkadziesiąt lat, a nie co kilka lat. World Weather Attribution stwierdziła też, że jeśli świat ociepli się o 2 stopnie, to prawdopodobieństwo wystąpienia ekstremalnych upałów wzrośnie jeszcze bardziej, dwukrotnie w Azji Zachodniej i pięciokrotnie na Filipinach.
Ocieplenie klimatu sprawia, że wszystkie fale upałów są teraz silniejsze
Takie informacje z międzynarodowej instytucji potwierdzają sami indyjscy klimatolodzy. Wcześniej upały w Indiach w okresie kwiecień-maj notowano regularnie. Były elementem stałym dla klimatu holocenu i regionu, przez który przecież przechodzi zwrotnik. Dziś tak nie jest. Jak mówi Krishna AchutaRao, klimatolog z Indyjskiego Instytutu Technologii w Delhi, czas trwania i zasięg fal upałów w Indiach z ostatnich dwóch lat stały się niezwykłe.
– Trzy lata z rzędu są niezwykłe, ale zgodne z tym, czego oczekujemy od zmian klimatu – stwierdził.
Globalne ocieplenie jest zjawiskiem, które można porównać do sytuacji stopniowego przesuwania orbity Ziemi w kierunku Słońca. Jest więc oczywiste, że to będzie oznaczało coraz wyższe temperatur, bo gazy cieplarniane coraz skuteczniej zatrzymują ciepło w atmosferze. Im więcej dwutlenku węgla i metanu, tym więcej energii cieplnej znajduje się w oceanach i w atmosferze.
– Każda fala upałów na świecie jest obecnie cieplejsza i bardziej prawdopodobna z powodu zmiany klimatu – powiedziała Mariam Zachariah, klimatolog z Imperial College w Londynie.
Ekstremalne upały w Indiach. Na horyzoncie poważny kryzys zdrowia publicznego
Teraz upały w Indiach zelżały, choć to słowo należy raczej traktować na wyrost. Nadal północna części Indii doświadcza temperatur na poziomie 42-46 st. C w zależności o miejsca. W niektórych miastach, takich jak Kalkuta na wschodzie kraju temperatury utrzymują się na poziomie 34-39 st. C. Problem w tym, że w takich miejscach panuje wysoka wilgotność powietrza, przez co odczuwalna temperatura jest dużo wyższa.
Eksperci zajmujący się problematyką globalnego ocieplenia ostrzegają, że w przyszłości takie zdarzenia będą stanowiły poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego, szczególnie w dużych aglomeracjach miejscach. Niekorzystny będzie efekt tzw. miejskiej wyspy ciepła.
– Miasta są bardziej podatne na złożone skutki urbanizacji i zmian klimatycznych. Spodziewajmy się większej liczby cieplejszych dni, przedłużających się okresów suchych i mniej deszczowych, ponieważ warunki pogodowe będą się nadal zmieniać z powodu zwiększonej emisji gazów cieplarnianych przez człowieka – powiedziała Aarti Khosla, dyrektor instytutu badawczego Climate Trends
Wrogiem wilgotne powietrze, noce bez ochłodzenia
Temperatury letnie w Bombaju, Kalkucie, Bangaluru i Madras są wyższe. Średnia temperatura z ostatnich 10 lat wzrosła o 0,5 st. C w Bombaju, Bangaluru i Madras w porównaniu ze średnią z lat 2001-2010. O 0,2 stopnia wzrosła w Kalkucie. W przypadku Delhi i Hajdarabad jest inaczej, tam doszło do spadku średniej temperatury, odpowiednio o 0,6 st. i 0,9 st. C. Problem w tym, że we wszystkich tych miastach wzrosła wilgotność powietrza. Poza Bangaluru, w pozostałych pięciu megamiastach średnia wilgotność względna w lecie w ciągu dekady wzrosła o 5–10 proc. W Delhi, gdzie doszło do spadku średniej temperatury, nastąpił jednocześnie wzrost wilgotności o 8 proc. Same zaś temperatury także wzrosną w miarę dalszego ocieplania się klimatu, więc sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy.
Kolejnym problemem są temperatury nocne. Od lat obserwuje się, że noce w indyjskich miastach nie są specjalnie chłodne. Sprzyja temu właśnie globalne ocieplenie, ale też zjawisko betonozy w tak wielkich, wielomilionowych aglomeracjach.
– Gorące noce są równie niebezpieczne, jak szczytowe temperatury w południe. Jeśli w nocy temperatury utrzymają się na wysokim poziomie, ludzie będą mieli niewielkie szanse na regenerację po upale w ciągu dnia. Badanie opublikowane w czasopiśmie Lancet Planetary Health wykazało, że ryzyko śmierci w wyniku nadmiernie gorących nocy wzrośnie w przyszłości prawie sześciokrotnie. Ta prognoza jest znacznie wyższa niż ryzyko śmiertelności w wyniku średniego dziennego ocieplenia sugerowane przez modele zmian klimatycznych – ostrzega Avikal Somvanshi, starszy menedżer programu w Urban Lab, CSE.
My też będziemy się męczyć
Na koniec trzeba powiedzieć też, że nie tylko Indie mają problem. U nas oczywiście z racji położenia geograficznego takich temperatur nie będzie. Problem w tym, że temperatury na poziomie 33-36 st. C latem staną się normą, a nie jak wcześniej – wyjątkiem. Są to wartości dla nas bardzo uciążliwe, wręcz niebezpieczne. Szczególnie dla osób starszych, schorowanych oraz dla dzieci.
Nie tylko upały za dnia będą stanowiły problem. Tak samo, jak w Indiach, problemem będą temperatury nocne.
Tak zwane tropikalne noce, kiedy temperatury nie spadają poniżej 20 stopni, są coraz większym problemem. Powyższe zestawienie map IMiGW pokazuje, że to zjawisko od lat narasta. Zjawisko miejskiej betonozy wzmacnia to zjawisko. Miasta szybko się nagrzewają za dnia, a nocą powoli się wychładzają. Nie pomaga to, że na naszych szerokościach geograficznych latem noce są krótkie. Czas na wychłodzenie miasta jest więc ograniczony. Wraz ze wzrostem dziennych temperatur, liczba tropikalnych nocy będzie się zwiększać.
Wzrośnie liczba zgonów
To przełoży się kryzys zdrowia publicznego i wzrost liczby zgonów. Przewiduje się, że do 2040 roku wzrost śmiertelności w czasie panowania najwyższy temperatur w Polsce wzrośnie o 36 proc. ogólnej liczby zgonów dziennych, a po 2040 roku śmiertelność wzrośnie nawet ponad 225 proc. w porównaniu do obecnej sytuacji.
– W miastach w Polsce mieszka ponad 60 proc. ludzi, więc większość obywateli naszego kraju będzie podatna na skutki przegrzania, spowodowanego tymi wszystkimi czynnikami. Najpoważniejsze konsekwencje z tego tytułu spotkają osoby po 65. roku życia, dzieci, czy osoby cierpiące na przewlekłe choroby układu krążenia i układu oddechowego – zauważa na łamach Interii dr hab. Iwona Wagner z Uniwersytetu Łódzkiego.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/PradeepGaurs