Używana w Polsce skala jakości powietrza może wprowadzać w błąd.
Powietrze określane jako „dostateczne”, a więc zdroworozsądkowo rzecz biorąc, marne, ale znośne, jest w niej opisane jako taki jego stan, podczas którego lepiej jest nie wychodzić z domu. Zwłaszcza, kiedy jest się dzieckiem, osobą starszą, chorą lub kobietą w ciąży, bo takie osoby „mogą zacząć odczuwać skutki zdrowotne”. Albo rzućmy okiem na poziom „umiarkowany”. Tutaj opis do skali głosi: „jakość powietrza jest akceptowalna. Zanieczyszczenia powietrza mogą stanowić zagrożenie dla osób narażonych na ryzyko. Warunki dobre na aktywności na zewnątrz”.
Dla mnie, znów zdroworozsądkowo rzecz biorąc, albo powietrze jest akceptowalne i warunki są dobre do aktywności na zewnątrz, albo może stanowić zagrożenie. Albo jedno, albo drugie, a nie jedno i drugie. Chyba, że zakłada się, iż Polacy mają inne płuca, niż ludzie z zagranicy. W tym i turyści odwiedzający nasze miasta. O tym, że tak może być, przekonuje to, jak tłumaczy się dla nich ostrzeżenia o stanie powietrza na język angielski – w Krakowie, gdzie podaje się je na tablicach elektronicznych w komunikacji miejskiej, Polacy mogą przeczytać, że jest „niekorzystnie”, a turyści, że „unhealthy”. Przy czym Kraków i tak jest tutaj krok przed tymi, którzy stosują „dostatecznie”.
Także smogowe aplikacje, wiele o tym mówiono podczas ostatniego zjazdu alarmów smogowych z całej Polski – to zupełnie zrozumiałe – korzystają z urzędowej skali i w ślad za nią piszą „umiarkowane”, „dostateczne”, „złe”, „bardzo złe”, co powoduje, że mniej świadomi się gubią. Rozwiązaniem najlepszym byłaby oczywiście zmiana skali urzędowej w taki sposób, by jasno ostrzegała, że jest źle i nie należy wychodzić z domu, bo „zanieczyszczenia powietrza mogą stanowić zagrożenie dla osób narażonych na ryzyko”. I wcześniej lub później powinno udać się ją ucywilizować, ale biurokratyczne młyny mielą powoli. Jak na razie niestety nie widać też zbyt wielkich chęci, by się tym zająć.
Na szczęście żyjemy w świecie, w którym nie musimy czekać, aż ktoś nam pomoże i możemy sobie pomóc sami. Skala urzędowa, przecież, skalą urzędową, ale nikt nie zabrania nam korzystać z innej. Nikt nie zabrania też skorzystać z niej autorom aplikacji prezentujących stan powietrza. I stąd skierowany do nich apel – zmieńmy ją na coś, co lepiej pasuje do rzeczywistości, sięgnijcie po określenia z krajów, w których bardziej szanuje się płuca swoich obywateli. Albo lepiej stwórzmy własną skalę. Oto moja propozycja. Z lekkim, być może, przymrużeniem oka.
Umiarkowany – powietrze trochę niezdrowe.
Dostateczny – powietrze niezdrowe.
Zły – powietrze bardzo niezdrowe.
Bardzo zły – powietrze ekstremalnie niezdrowe.
Na lepsze propozycje czekamy w komentarzach oraz na redakcja[at]smoglab.pl.
Autorzy aplikacji z pewnością skorzystają z najlepszych. To mądrzy ludzie, którzy dbają o wasze zdrowie.