W 2023 roku ONZ oświadczyło, że do 2030 r. zamierza odwrócić wylesianie na planecie. Tymczasem w samym 2022 r. świat utracił powierzchnię lasów wielkości obszaru Danii. Sprawdzamy, jakie produkty powinniśmy ograniczać, aby dołożyć cegiełkę do ochrony światowych lasów.
Organizacja ekologiczna Global Canopy podaje dobre i złe przykłady działań mających na celu zatrzymanie trendu wylesiania naszej planety.
Raport Forest 500 to projekt wspomnianej organizacji. Znajdziemy w nim zapis o tym, że 1/3 ocenianych firm nadal nie zobowiązała się do tego, by zapobiegać wylesianiu. Chodzi o firmy zajmujące się m.in. handlem wołowiną i skórami, olejem palmowym, soją czy drewnem.
- Czytaj także: Wycinki w Amazonii najmniejsze od lat. Jest jedno „ale”
Na COP27 powstała polityczna organizacja, która ma zapobiec wylesianiu
Tymczasem przepisy unijne (rozporządzenie UE) oraz amerykańskie (ustawa o lasach) wskazują, że należy zapobiegać handlowi produktów, które przyczyniają się do wylesiania. Jednak nie dotyczy to wszystkich siedlisk leśnych. Na przykład według zasad przyjętych w rozporządzeniu UE, drzewa na sawannie brazylijskiej są za niskie, by uznać je za las. Dlatego ten obszar poddawany jest masowym wylesieniom.
Z kolei w Wielkiej Brytanii, zgodnie z lokalnym prawem, wstrzymywany ma być handel produktami, pochodzącymi z nielegalnych wylesień. Te z legalnych są dopuszczane bez regulacji prawno-środowiskowych.
Na Szczycie Klimatycznym COP27 w Glasgow światowi przywódcy polityczni, w tym przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, powołali dobrowolne partnerstwo 26 państw. To tak zwane Partnerstwo Liderów Leśnictwa i Klimatu (FCLP). Zasadniczym celem tej organizacji politycznej jest przyspieszenie światowego postępu w odwróceniu utraty lasów i degradacji gleby do 2030 r.
Wylesianie dalej na topie
Jakie produkty zwiększają wylesianie? To na przykład handel kokosem, kawą, olejem palmowym czy soją. Ale także wołowiną i jej skórami, drewnem i miazgą drzewną. Szkodliwy wpływ na popyt wylesiania mają hojne dotacje od wielu instytucji finansowych, takich jak banki czy fundacje.
– Firmy z branży soi, oleju palmowego i wołowiny odpowiadają za 14 proc. rocznej utraty lasów na świecie. Postęp w ograniczaniu wylesiania jest utrudniany przez ogromną lukę finansową. Należy to zmienić, aby zachęcić do finansowania ochrony lasów – pisze Mary Gagen, profesor geografii fizycznej na Uniwersytecie w Swansea.
Lasy tropikalne przede wszystkim zanikają poprzez:
- przekształcanie ich siedlisk w pola uprawne i pastwiska,
- budowę infrastruktury drogowej i przemysłowej (np. kopalnie),
- pozyskiwanie drewna jako surowca przemysłowego i opałowego.
Ponadto duży wpływ mają zmiany klimatu (fale upałów, susze, pożary).
Podczas wylesień koncerny łamią prawa człowieka
Wylesianiu często towarzyszy łamanie praw człowieka. Najczęściej poszkodowana jest rdzenna ludność tubylcza oraz społeczność lokalna. To właśnie im najczęściej odmawia się praw do posiadania gruntów w lasach, w których żyją.
Profesor Gagen zaznacza, że tylko 1 proc. firm ocenionych w raporcie Forest 500 tak naprawdę wzięło pod uwagę prawa człowieka. W tym samym czasie aż 91 proc. firm w ogóle nie wykazało żadnego zobowiązania, by respektować prawa społeczności tubylczej czy lokalnej.
Ukrywanie prawdziwych faktów na temat produktów, pochodzących z wylesień
Raport Forest 500 mówi o tym również, że tylko 3 proc. firm publicznie ogłasza wylesianie w swoich łańcuchach dostaw produktów. Aż 63 proc. nadal ukrywa ten fakt. – Konsumenci nie mają pewności, że kupowane przez nich produkty nie przyczyniają się do jakiejkolwiek formy utraty lasów – mówi prof. Gagen.
– Ochrona światowych ekosystemów, nie tylko lasów, ale także systemów otwartych takich jak wspomniane brazylijskie cerrado – wydaje się być absolutną koniecznością z punktu widzenia zachowania naszej cywilizacji – wyjaśnia prof. Krzysztof Świerkosz z Uniwersytetu Wrocławskiego zapytany przez SmogLab.
Naukowiec podkreśla: – Niestety, mimo wysiłków organizacji pozarządowych, naukowców i tych nielicznych polityków, którzy ich wspierają – nasza cywilizacja mocno opiera się próbom jej ratowania przed upadkiem. Szczególnie celuje w tym właśnie sektor prywatny, żyjący z przekształcania świata w przemysłowe, zatrute chemikaliami plantacje roślin użytkowych, drewna czy hodowlę bydła – wymienia prof. Świerkosz.
Jego zdaniem siła oddziaływania tego sektora, bazująca na zgromadzonych funduszach przekraczających PKB niejednego kraju, jest wielokrotnie większa niż głos rozsądku płynący z opracowań naukowych. – Ten głos jest zagłuszany terkotem dobrze opłacanych internetowych trolli, propagandystów i prawicowych (ale nie tylko) polityków. Dewiza „a po nas choćby potop” przypisywana Madame de Pompadour, jest im wyraźnie bliższa niż przyszłość ich dzieci i wnuków. I to jest to właśnie, co dziwi mnie najbardziej – podsumowuje naukowiec z UWr.
–
Zdjęcie tytułowe: Fred Cardoso/Shutterstock