W ciągu ostatnich kilku dni w polskich i światowych mediach pojawił się wysyp artykułów poświęconych kryzysowi klimatycznemu. Taki wysyp publikacji może cieszyć, bo pokazuje, że temat jest coraz ważniejszy. Jednocześnie jednak martwić może ich ton, ponieważ można się z nich dowiedzieć, że nie ma powodu do zmartwienia.
Chociaż ten zdecydowanie jest.
W każdym razie wydaje się, że warto je pokazać, by nikt zainteresowany ich nie przegapił.
Teksty poświęcone kryzysowi klimatycznemu ukazały się więc ostatnio w:
1) „Do Rzeczy”.
2) „Tygodniku Solidarność”.
Gdzie redakcja publikację zachwalała pisząc: „Działalność człowieka nie ma wpływu na globalne zmiany klimatu i nie ma uzasadnienia, aby wprowadzać w energetyce zmiany rujnujące gospodarkę i cofające cywilizację. Nie ma racjonalnych powodów, aby likwidować kopalnie węgla i elektrownie węglowe według ideologicznych dyktatów tzw. obrońców klimatu.”
Oraz w znanych i cenionych publikatorach zagranicznych. Takich jak na przykład:
3) Russia Today.
4) Sputniku.
5) InfoWars.
Przy czym trzeba jasno powiedzieć, że publikacji polskich i zagranicznych nie można stawiać w jednym szeregu. Artykuły w „Do Rzeczy” i w „Tygodniku Solidarność” to kawał obszernej publicystyki. Natomiast publikacje zagraniczne to po prostu newsy, który powstały w związku z tym, że pod koniec czerwca do sieci została wrzucona praca Finów Jyrki Kaupinnena i Pekka Malmiego, z której – jak chcą media, które informacje podały dalej – ma wynikać, że „praktycznie nie ma” dowodu na to, iż działania człowieka są przyczyną zmian klimatu. Chcą, bo z pracą jest kilka problemów. Na przykład taki, że artykuł nie przeszedł procesu recenzji, który jest wymagany od publikacji w czasopiśmie naukowym i żadne go dotąd nie wydrukowało.
Wisi więc sobie po prostu w sieci. I samo to w zasadzie powinno wystarczyć, żeby nie trzeba było się nim zajmować dalej, ale proces dopuszczania artykułu naukowego do publikacji jest dość skomplikowany i rozumieją go głównie ci, którzy muszą się mu poddawać. Być może więc lepiej zwrócić uwagę na coś innego. To mianowicie, że praca ma sześć przypisów. Z tego cztery prowadzą do innych artykułów jej autorów. Jeden z nich nie ma jeszcze tytułu, bo także nie był opublikowany.
Fot. Shutterstock.