Brytyjski rząd chce, by od 2040 roku sprzedaż nowych samochodów napędzanych benzyną lub olejem napędowym była na Wyspach zakazana. Zapowiedzi zostały przyjęte ostrą krytyką. Nie dlatego, że uznano je za zbyt daleko idące. Dlatego, że uznano, iż nie rozwiązują problemów.
Zakaz ma znaleźć się w nowej strategii walki o czyste powietrze. Ta ma zostać opublikowana wkrótce i wtedy napiszemy o niej więcej.
Jej wprowadzenie zostało wymuszone przez organizacje ekologiczne – główną rolę odegrał tu Client Earth – które w sądzie wygrały z brytyjskim rządem. Zarzucały mu, że robi zbyt mało, by ograniczyć zanieczyszczenia powietrza i doprowadzić do stanu, w którym będzie ono spełniać unijne normy. Problemy dotyczą tam przede wszystkim poziomów dwutlenku azotu, co jest wynikiem dużej popularności samochodów z silnikami diesla.
Dlatego oczekiwano, że działania skupią się na samochodach. I w pewnym sensie spełniono te oczekiwania. Zgodnie z zapowiedziami ministra środowiska Michaela Gove znajdzie się w nim zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, który ma wejść w życie w 2040 roku. To rozwiązanie podpatrzono po drugiej stronie Kanału La Manche, bo zaledwie miesiąc wcześniej podobny krok zapowiedziała Francja.
Zapowiedź zakazu stała się dzisiaj tematem dnia w brytyjskich mediach.
Krytycy twierdzą jednak, że wszystko jest jedynie spektakularną zasłoną dymną, która ma ukryć to, że rząd robi zbyt mało.
W nowym planie prawdopodobnie zabraknie innych elementów, które uznawano za kluczowe: dopłat do wymiany samochodów oraz odgórnego wprowadzenia stref niskiej emisji komunikacyjnej z opłatami za wjazd. Zamiast tego – jak wskazują zapowiedzi – skupiono się na zmianach, które da się wprowadzić na poziomie lokalnym i samorządowym. Reorganizacji ruchu, zmianom takim jak instalacja lub usuwanie progów zwalniających, a także regulacja świateł drogowych. Zaplanowano także wymianę autobusów. Na pomoc samorządom ma zostać przeznaczone 260 milionów funtów.
Cały program ma kosztować 3 miliardy funtów, ale przedstawione założenia zostały przez organizacje walczące o czyste powietrze zgodnie uznane za niewystarczające. Rząd tłumaczy to tym, że nie ma zamiaru karać ludzi, którzy w dobrej wierze i kierując się politykom poprzednich władz, kupiły samochody z silnikami diesla, a jednocześnie program dopłat do ich wymiany budzi wątpliwości z ekonomicznego punktu widzenia i tego, czy efekt będzie wart pieniędzy, które trzeba by było wydać. Pomysł nie został jednak odrzucony całkowicie. Do konsultacji społecznych ma trafić projekt, który pozwoli skorzystać z rządowych środków części kierowców. Wciąż nie wiadomo jednak, jak dużej i komu dokładnie.
– Nie możemy czekać prawie ćwierć wieku na podjęcie prawdziwych działań, które pozwolą poradzić sobie z zagrożeniem dla zdrowia publicznego, którym jest zanieczyszczenie powietrza – komentowała dla „The Independent” Areeba Hamid z Greenpeace UK. Wtórowali jej inni przedstawiciele organizacji zajmujących się powietrzem oraz politycy partii opozycyjnych.
Pełny plan działań ma zostać przestawiony w najbliższym czasie. Będziemy o nim pisać.
Warto wspomnieć jeszcze, że niemal jednocześnie BMW zapowiedziało, że w brytyjskich zakładach planuje rozpocząć produkcję elektrycznego mini.
Fot.Metro Centric/Flickr.