W południowej Polsce edukacja odbywa się w dusznej atmosferze. Z powodu biurokratycznego zatoru do krakowskich szkół, przedszkoli i żłobków nie trafiły nawet obiecane przez magistrat oczyszczacze powietrza. Większą determinację w walce o zdrowie maluchów widać w Wielkiej Brytanii. Władze UK podejmują szereg działań obliczonych na zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń w otoczeniu placówek edukacyjnych.
Wielka Brytania nie ma problemu z kopciuchami, ale do walki z zanieczyszczeniem powietrza i tak podchodzi poważnie. I nic dziwnego, bo co roku w tym kraju z powodu narażenia na smog umiera nawet 50 tys. osób. Wyspiarzy zatruwają głównie spaliny samochodowe. Grupą szczególnie narażoną na działanie toksyn są dzieci. Dlatego councile, jednostki władzy lokalnej, coraz częściej podejmują kroki w celu zmniejszenia ilości spalin w otoczeniu szkół, przedszkoli i żłobków. Inicjatywą wykazał się również burmistrz Londynu Sadiq Khan, który zapowiedział smogowy audyt stołecznych szkół w ramach szerzej zakrojonej batalii o czyste powietrze nad Tamizą.
Szkoły „odgradzają się” od samochodów
Wraz z początkiem roku szkolnego samorządy w różnych regionach Wielkiej Brytanii zaczęły wprowadzać restrykcje dotyczące parkowania. Władze ograniczają możliwość postoju samochodów bezpośrednio przed szkołami, a kierowców naruszających przepisy identyfikują za pomocą monitoringu: stacjonarnego i mobilnego, w postaci kamer umieszczonych na pojazdach.
Niektóre miejscowości uciekają się do bardziej skutecznych środków zapobiegawczych: wprowadzają zakazy wjazdu dla większości pojazdów spalinowych na drogach położonych w okolicy szkół na czas trwania nauki. Kierowcy, którzy zbagatelizują zakaz, ryzykują kary w wysokości do 130 funtów.
Takie rozwiązania wdrożono m.in. w Solihull, 95-tysięcznym mieście w hrabstwie West Midlands. Ruch drogowy zamykany jest w okolicach trzech szkół w godzinach nauczania. W efekcie rodzice lub opiekunowie nie mogą dowozić podopiecznych bezpośrednio pod budynek szkoły. Dzieci muszą więc przespacerować się kawałek, by zaczerpnąć ze źródła wiedzy, co dodatkowo służy ich zdrowiu. Analogiczne rozwiązania wprowadzono w Croydon, dzielnicy południowego Londynu. Ograniczenia w ruchu obowiązują podczas porannych i popołudniowych zajęć. Pilotażowe programy w tym zakresie wdrażają również londyńskie dzielnice Hackney i Camden. Pionierem jest natomiast Edynburg, gdzie podobne ograniczenia zaczęto wprowadzać jeszcze w 2015 r.
Zakazy wjazdu nie dotyczą okolicznych mieszkańców, ich gości, personelu szkoły i samochodów dostawczych. Selekcję pojazdów umożliwia monitoring, który wyposażony jest w system rozpoznawania tablic rejestracyjnych i kojarzenia ich z pozwoleniami na wjazd – lub ich brakiem.
Inspiracją do wprowadzenia ograniczeń dla pojazdów spalinowych w okolicy szkół są zalecenia brytyjskich instytucji zdrowotnych. Zwracają one uwagę, że rodzice dowożący dzieci do szkół przyczyniają się do powstawania korków i wzrostu lokalnego zanieczyszczenia powietrza. Do pewnego stopnia źródłem problemu jest fakt, że infrastruktura w okolicy szkół nie jest przystosowana do „pomieszczenia” ruchu samochodowego o dużym natężeniu. Stąd pomysł, by ograniczyć możliwość dowożenia dzieci „pod bramę”.
Na inny aspekt sprawy zwraca uwagę Steve Gooding z RAC Foundation, instytucji analizującej m.in. wpływ ruchu drogowego na środowisko. Twierdzi on, że rodzice zmuszeni są do podwożenia dzieci do szkół po drodze do pracy, ponieważ coraz mniej dzieci uczęszcza do szkół w swojej własnej okolicy. Pytanie tylko, czy faktycznie są do tego zmuszeni – bo być może problem rozwiązałoby posyłanie maluchów do lokalnych placówek.
Audyt i przebudowa infrastruktury
Walkę ze smogiem w okolicy szkół zaostrza również Londyn. Przynajmniej czyni do tego poważne przymiarki. Sadiq Khan ogłosił niedawno, że stołeczne szkoły zostaną objęte audytem powietrza, który ma umożliwić zbadanie, a następnie zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń w okolicy. Na początek pod lupę magistratu trafi pięćdziesiąt szkół, potem mają dołączyć do nich kolejne.
Khan ocenił, że zanieczyszczenie powietrza „stanowi najbardziej palący problem dla zdrowia publicznego dla obecnego pokolenia”. Zapowiedział również, że po przeprowadzeniu smogowego audytu podejmie „radykalne kroki” w celu minimalizacji zagrożenia, jakie smog stanowi dla zdrowia dzieci.
Motywacji do zaostrzenia antysmogowego kursu dostarczyło Khanowi prawdopodobnie śledztwo przeprowadzone kilka miesięcy temu przez dziennikarzy „Guardiana” i organizację Greenpeace. Wykazało ono, że ponad 2 tys. szkół i przedszkoli na terenie Anglii i Walii zlokalizowanych jest w pobliżu ruchliwych dróg, gdzie stężenia zanieczyszczeń – w szczególności dwutlenku azotu – przekraczają dopuszczalne normy, stwarzając zagrożenie dla zdrowia maluchów.
– To wstyd, że dzieci w całym Londynie muszą oddychać toksycznym powietrzem podczas dojazdu do szkoły. Dlatego jestem zdeterminowany, by zrobić wszystko, co w mojej mocy w celu ochrony zdrowia najmłodszych – zadeklarował Khan.
Na badanie jakości powietrza przeznaczone zostanie 250 tys. funtów z budżetu Mayor’s Air Quality Fund, czyli burmistrzowskiego funduszu jakości powietrza. Raport ze szczegółowymi wynikami ma być gotowy najpóźniej w marcu przyszłego roku. Już teraz wiadomo jednak, jakie rekomendacje będą zawarte w podsumowaniu badania. Można je znaleźć na stronie londyńskiego magistratu. Zalecenia są następujące:
– relokacja wejść i szkolnych placów zabaw poza obszar bezpośrednio narażony na działanie spalin,
– zakaz postojów samochodów z włączonym silnikiem,
– zmniejszenie emisji z urządzeń grzewczych i kuchennych,
– przebudowa infrastruktury drogowej, uwzględniająca zmianę rozkładu ulic,
– ograniczenie ruchu pojazdów silnikowych w okolicy szkół i ułatwienia dla ruchu pieszych,
– rozwój zielonej infrastruktury, m.in. żywopłotów filtrujących zanieczyszczenia wzdłuż ruchliwych ulic,
– rozbudowa ścieżek rowerowych.
Dodatkowo 23 października w Londynie zacznie obowiązywać tzw. T-charge, „najbardziej surowy standard emisyjny na świecie”. Nowe regulacje wymuszą na kierowcach większości samochodów wyprodukowanych przed 2006 r., niespełniających norm Euro 4, uiszczenie „podatku emisyjnego” (Emissions Surcharge) w wysokości 10 funtów za wjazd do centrum miasta. Ma to być pierwszy krok na drodze do stworzenia strefy „ultraniskiej emisji”. Zgodnie z prognozami, umożliwi ona redukcję emisji tlenków azotu o ok. 50 proc.
Brytyjska stolica z pewnością nie jest najczystszym miastem na świecie, ale polska stolica smogu i tak może jej pozazdrościć: nie tylko standardów jakości powietrza, ale również standardów walki ze smogiem. Aktualny poziom zanieczyszczeń w obu miastach można porównać np. tu:
http://aqicn.org/map/london
http://aqicn.org/city/krakow/pl/pl
Fot. DAVID HOLT/Flickr. Licencja: Creative Commons.