Pierwotnie londyński rząd zapowiadał zakaz sprzedaży aut z konwencjonalnym napędem od 2040 roku. Teraz premier Boris Johnson zapowiedział przyspieszenie tego procesu. Nowe regulacje dotyczące transportu mają wejść w życie o dekadę wcześniej. W 2030 roku Brytyjczycy nie kupią nowego auta na benzynę, diesel i gaz. W 2035 wycofane będą również hybrydy. To część większej strategii brytyjskiego rządu, który chce przystosować gospodarkę do walki ze zmianami klimatu.
Wielka Brytania tym samym znalazła się w czołówce krajów najszybciej rezygnujących ze sprzedaży samochodów z paliwami kopalnymi. W ciągu dekady cel ten chce osiągnąć również Izrael, Dania, Holandia, Indie i Szwecja. Pięć lat wcześniej auta napędzane dieslem, benzyną i gazem znikną z salonów w Norwegii.
Samochody z napędem elektrycznym są w Wielkiej Brytanii coraz popularniejsze, większości ich modeli nie można jednak nazwać rynkowymi hitami. W zeszłym roku sprzedaż wzrosła ponad dwukrotnie. Mimo to stanowi dziś jedynie 7 proc. brytyjskiego rynku.
Na większą popularność „elektryków” mają wpłynąć publiczne inwestycje. Rząd planuje wydać prawie pół miliarda na wsparcie rodzimej produkcji baterii i około 1,3 miliarda w rozwój sieci ładowarek. Według ekspertów decyzja Johnsona wpłynie nie tylko na rynek motoryzacyjny. To dlatego, że akumulatory samochodów elektrycznych mogą służyć również jako mobilne magazyny energii odnawialnej.
Czytaj również: Brytyjskie miasto może zrezygnować z zakazu diesli. Pandemia oczyściła powietrze
– Dziesiątki milionów podłączonych do sieci akumulatorów mobilnych w całym kraju ułatwi wprowadzenie do sieci tańszych źródeł energii odnawialnej, przyczyniając się do dalszego obniżenia rachunków za energię i obniżenia kosztów czystej motoryzacji. Umożliwi to również Wielkiej Brytanii zmniejszenie emisji w innych sektorach, np. ogrzewania domów – komentuje Jonathan Marshall, główny analityk Energy and Climate Intelligence Unit.
Ekspert przypomina, że większość z około dwóch milionów nowych samochodów sprzedawanych rocznie w Wielkiej Brytanii pochodzi z importu. Dlatego decyzja londyńskiego rządu będzie dla wielu producentów impulsem do inwestowania w linie samochodów elektrycznych.
Brytyjscy komentatorzy obawiają się jednak efektów ubocznych nowego prawa. Możliwe, że zaraz przed wejściem zakazu w życie, producenci będą chcieli sprzedaż jak najwięcej aut spalinowych. Ich rosnąca liczba może uniemożliwić Wielkiej Brytanii osiągnięcie celów klimatycznych na 2030 rok. Londyn obiecał, że w ciągu dekady ograniczy emisję gazów cieplarnianych z transportu o 46 milionów ton. By osiągnąć ten cel, rząd powinien wprowadzić zakaz od 2026 roku – twierdzą eksperci think-tanku New Automotive i Quadrature Climate Foundation.
Brytyjskie plany wobec przemysłu motoryzacyjnego są częścią 10-punktowej strategii Johnsona dotyczącej klimatu. Zielona transformacja gospodarki ma kosztować państwo 12 miliardów funtów, jednak aż trzykrotnie więcej środków mają w nią zainwestować prywatne firmy. Dzięki temu powstać ma 250 tys. nowych miejsc pracy. Wielka Brytania chce stawiać między innymi na rozwój energetyki wodorowej i jądrowej, morskie farmy wiatrowe oraz termomodernizację budynków.
Rządowy projekt musi być teraz zaakceptowany przez parlament. Wokół wielu punktów polityki klimatycznej panuje ponadpartyjna zgoda. Rządowy dokument został jednak skrytykowany przez Eda Milibanda, polityka Partii Pracy, odpowiednika ministra gospodarki w gabinecie cieni. Polityk uważa, że strategia powinna być ambitniejsza, a obecny plan nie uratuje ani klimatu, ani osłabionego przez pandemię rynku pracy.
O brytyjskich planach dotyczących wycofania się ze sprzedaży samochodów benzynowych, na gaz i diesli pisaliśmy już we wrześniu. Wtedy pojawiły się pierwsze prasowe przecieki na ten temat.
Źródło zdjęcia: nrqemi / Shutterstock