WIOŚ: badania, które wykazały obecność metali ciężkich w Pleszowie, są niezgodne z Rozporządzeniem

2753
1
Podziel się:

Najchętniej rozpocząłbym ten tekst pisząc, że „Inspekcja Ochrony Środowiska to prawdopodobnie najbardziej barejowska polska instytucja. Nie działa w niej nic, ale jej szefostwo stara się udawać, że wszystko funkcjonuje znakomicie.” Nie zrobię tego jednak, bo kiedy napisałem tak ostatnim razem, GIOŚ napisał, że to nieprawda i poprosił o sprostowanie. 

Rozpocznę go więc od tego, że kilka tygodni temu na łamach „Dziennika Polskiego” oraz „Gazety Krakowskiej” został opublikowany artykuł mojej koleżanki Joanny Urbaniec poświęcony metalom ciężkim, które naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego znaleźli na składowiskach w nowohuckim Pleszowie. [Cały tekst znajdziecie TUTAJ] Artykuł wywołał sporo reakcji. W tym między innymi miejscy radni zażądali kontroli w małopolskim WIOŚ.

Ten z kolei podjął zdecydowane działania zmierzające do sprawdzenia i ewentualnego naprawienia sytuacji, i wystosował sprostowanie do tekstu. Sprostowanie ma wdzięczny, bo bardzo bombastyczny tytuł: „Opinia publiczna wprowadzona w błąd. Artykuł Joanny Urbaniec pt. »Ołów, rtęć, kadm. Ścieki z huty obok pól uprawnych. Pełno w nich paskudztwa« zawiera nieprawdziwe informacje”. Zdanie na temat jego zawartości każdy może wyrobić sobie sam. [Całe znajdziecie TUTAJ].

Moją uwagę przykuł jeden bardzo ciekawy fragment, który wydał mi się wart przytoczenia. Otóż małopolski WIOŚ napisał tam coś takiego: „Kwestionując ocenę badań składowanych osadów pod kątem spełniania wymagań Rozporządzenia Ministra Gospodarki z dnia 16 lipca 2015 r. w sprawie dopuszczania odpadów do składowania na składowiskach (Dz.U. z 2015 r. poz. 1277) naukowcy swoją tezę oparli na metodzie badawczej polegającej na oznaczaniu zawartości tych substancji po uprzednim roztworzeniu osadów w kwasach, ale niewłaściwej do oceny spełnienia wymagań Rozporządzenia. Tym samym ich wyniki nie mogą służyć do oceny wpływu składowanych odpadów na środowisko.”

Co – przynajmniej ja – z polskiego urzędowego na polski potoczny tłumaczę sobie mniej więcej tak: „Może i coś znaleźli, ale da się to zignorować, bo badania są niezgodne z rozporządzeniem.” Jeżeli tłumaczenie jest błędne, będę wdzięczny za sprostowanie.

A jak wiadomo grunt w tym, żeby zgadzało się na papierze. Dlatego też energię, którą – zakładam, że tak byłoby w kraju, gdzie wszystko mniej więcej działa – po takich artykułach [materiał na ten temat pojawił się też w RMF MAXXX i RMF24] należałoby poświęcić na gruntowne sprawdzenie i wyjaśnienie sytuacji, poświęca się na szukanie przepisu, który pozwoli uznać, że wyniki badań można zignorować i działać jak dotąd.

Jest w końcu Rozporządzenie.

***

A korzystając z okazji wspomnę jeszcze o jednej ciekawej sprawie związanej z ochroną środowiska. Oto w Skawinie miejscy radni oraz burmistrz zrobili mieszkańcom brzydki prezent, o którym bardzo ciekawie opowiedział na swojej facebookowej stronie Skawiński Alarm Smogowy.

Ciekawostką jest jednak nie to, że politycy zrobili ludzi w tak zwaną trąbę. To jest raczej typowe i mało kogo zaskakuje.

Ciekawostką jest pismo, w którym firma Valeo ustosunkowała się do internetowego postu. I to podwójną.

Pierwszą ciekawostką jest to – rzecz raczej nietypowa – że odpowiedź na facebookowy post mieszkańców zamieszczono na oficjalnej stronie Urzędu Miasta i Gminy Skawina. A także na jej oficjalnym facebookowym profilu. Co dziwi, bo postów mieszkańców narzekających na przemysłowych smród, który czuć w mieście, się tam raczej nie zamieszcza.

Drugą treść samego pisma, na co moją uwagę zwrócił Marcin Kozielski z Radia ESKA.

Otóż można w nim przeczytać jednocześnie, że:

„Informacja o emitowaniu przez zakład Valeo do atmosfery substancji szkodliwych oraz uciążliwych jest nieprawdziwa” i „Valeo intensywnie pracuje nad znalezieniem i zastosowaniem możliwie najskuteczniejszej metody niwelacji uciążliwości zapachowej pochodzącej z zakładu, co dla firmy stanowi niezwykle istotny i priorytetowy temat.”

Musze powiedzieć, że zupełnie nie rozumiem, jak to jest, że zakład jednocześnie nie jest uciążliwy i jako temat istotny oraz priorytetowy traktuje zmniejszenie uciążliwości, które z niego pochodzą.

Może jednak ktoś inny to rozumie i pokusi się o wyjaśnienie?

***

Fot. Joanna Urbaniec/Gazeta Krakowska.

Czytajcie więcej o tym, co wykazują badania gleb, na których uprawia się warzywa

Podziel się: