Udostępnij

WIOŚ po pożarach wysypisk mierzy gazy bojowe. Jak ich nie ma, to ogłasza, że jest ok

18.06.2018

– WIOŚ użył urządzenia służąco de facto do wykrywania gazów bojowych, lub substancji których można jako gazy bojowe użyć. I stwierdził, że tego typu związków tam nie znaleziono, więc możemy spać spokojnie. Tego nie wymyśliłby nawet Bareja. Można to ciągnąć dalej, ad absurdum. Na przykład: szkoda że nie użyto licznika Geigera. Okazało by się wtedy, że nie ma podwyższonego poziomu promieniowania jonizującego, czyli nie ma skażenia radioaktywnego. Jakaż ulga! – pisze Jakub Jędrak o pomiarach prowadzonych po pożarze składowiska odpadów w Skawinie. Poniżej cały tekst. 


Do długiej listy polskich miejscowości, w których paliły się składowiska odpadów, dołączyła ostatnio Skawina. Jakby sam fakt, że doszło do kolejnego takiego pożaru, był mało bulwersujący, to dodatkowo mamy jeszcze dającą do myślenia postawę Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

W komunikacie Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego możemy przeczytać, że zastępczyni Naczelnika owego Wydziału „zreferowała podjęte działania (m. in. dokonanie pomiarów jakości powietrza specjalistycznym sprzętem z użyciem skanera RAPID PLUS, pobranie próbek wody z rzeki Skawinka) i zapewniła, że spektrometr nie wykazał obecności substancji niebezpiecznych na poziomie skanowania.”

Czyli było co prawda trochę śmierdzącego dymu, ale wszystko w porządku – odpowiednie służby czuwają, trzymają rękę na pulsie i ogólnie, robią co do nich należy. Skoro tak, to nic tylko się cieszyć, i można spać spokojnie, czyż nie? Jak się Państwo zapewne domyślają, nie jest niestety aż tak różowo.

Choć wczoraj redaktor Borejza komentował już tę wypowiedź, to warto do niej wrócić. O tym, co może zmierzyć ów tajemniczy skaner RAPID PLUS – za chwilę. Na razie przyjrzyjmy się temu, co na pewno, lub z dużym prawdopodobieństwem trafiło do powietrza w wyniku tego pożaru.

Proszę wybaczyć, że piszę o rzeczach oczywistych, ale najwyraźniej dla niektórych urzędników nie są one wcale oczywiste. Przy każdym tego typu pożarze gołym okiem widać gęsty dym – wiadomo więc bez żadnych pomiarów, że stężenia pyłu zawieszonego w okolicy pożaru (przede wszystkim w kierunku, w którym wieje wiatr) będą duże. Pyłu na miejscu chyba nikt nie mierzył, ale mamy całkiem sporo danych z dalszej okolicy, na przykład z czujników sieci Airly.

A teraz najlepsze: co mierzyło urządzenie WIOŚ o wdzięcznej nazwie RAPID PLUS?

Jak słusznie zauważył w komentarzu na profilu Krakowskiego Alarmu Smogowego pan Krzysztof Kubicki: „Wszystko fajnie, tylko RAPID PLUS skanuje ograniczoną liczbę substancji: „Chemical Warfare Agents (CWA)” oraz „important Toxic Industrial Chemicals (TICs)”. Pytanie, czy efekty spalania plastiku (dioksyny) w ogóle są mierzalne przez to urządzenie? Z pobieżnie przejrzanej listy wynika że nie.”

Pan Krzysztof ma rację. To urządzenie na pewno nie nadaje się do identyfikacji dioksyn, ani też wspomnianych wcześniej WWA (tu potrzeba innych technik analitycznych), ani nawet benzenu (a przynajmniej nie ma go na liście), nie mówiąc już o zwykłym pyle.

Jedne z nielicznych substancji, które można by nim wykryć w dymie z płonącego składowiska, to (poza tlenkiem węgla i tlenkami azotu) chlorowodór (jeśli ogień trawił by przedmioty z polichlorku winylu) i cyjanowodór – produkt rozkładu pianek poliuretanowych (o ile te tworzywa by tam były). Może jeszcze akroleinę. I z grubsza tyle.

Lista owych „important toxic industrial chemicals” zawiera przeważnie substancje dość egzotyczne, zazwyczaj o bardzo wysokiej toksyczności. Na przykład tetraetyloołów, stosowany kiedyś jako dodatek do benzyny, na szczęście od dawna w Polsce nie używany. Albo silnie żrący sześciofluorek wolframu. Skąd, u licha, te związki miałyby powstać przy pożarze składowiska plastiku?

WIOŚ użył urządzenia służąco de facto do wykrywania gazów bojowych, lub substancji których można jako gazy bojowe użyć. I stwierdził, że tego typu związków tam nie znaleziono, więc możemy spać spokojnie. Tego nie wymyśliłby nawet Bareja. Można to ciągnąć dalej, ad absurdum. Na przykład: szkoda że nie użyto licznika Geigera. Okazało by się wtedy, że nie ma podwyższonego poziomu promieniowania jonizującego, czyli nie ma skażenia radioaktywnego. Jakaż ulga!


Może nie ma się jednak co śmiać, choćby i przez łzy. Nasz WIOŚ najwyraźniej uważa bowiem że o „obecności substancji niebezpiecznych na poziomie skanowania” możemy mówić dopiero w przypadku ataku gazowego lub katastrofy takiej, jak miała miejsce w 1984 w Bhopalu (Indie), w wyniku której zmarło kilkanaście tysięcy osób. (Jeśli miało by to Państwa uspokoić, informuję że odpowiedzialny za tragedię w Bhopalu izocyjanianu metylu jest na liście substancji mierzonych przez skaner WIOŚ).


Fot. Sarah Kaye/Flickr.

Autor

Jakub Jędrak

Fizyk, publicysta, działacz społeczny.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.