– Powtórzę, że aż dziwne jest to, że jeszcze w Polsce nie ruszyliśmy z tematem budownictwa dla seniorów na większą skalę. Choć zamiast budować kolejne bloki dla młodych za miastem, lepiej postawić porządny i nowoczesny dom senioralny w zielonym sąsiedztwie i skorzystać z tego, że dzięki temu na rynek trafią mieszkania w centrum – mówi Wojciech Racięcki, dyrektor Departamentu Strategii i Analiz w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Polska się starzeje. Jest to jeden z najważniejszych tematów w kraju. Może najważniejszy. Jesteśmy na to gotowi?
Ja bym zapytał, czy ludzie sobie zdają sprawę, jak bardzo Polska się starzeje.
Jak bardzo?
W 2015 roku było w Polsce około 650 tysięcy osiemdziesięciolatków. W 2035 ma ich być 1,25 miliona.
Dwa razy więcej.
I to tylko ludzi, którzy skończyli osiemdziesiąt lat. Jeżeli się natomiast popatrzy, ilu będzie ludzi powyżej sześćdziesiątego roku życia, to dzisiaj w tym wieku jest co czwarty mieszkaniec Polski. Ale w 2050 ludzi tych ma to być około 40 procent. Prawie połowa. Skala wyzwania rośnie tutaj bardzo szybko.
A temu towarzyszy jeszcze inny ważny proces. Taki, że maleje liczba opiekunów dla starszych osób, ponieważ jest coraz mniejszy odsetek ludzi młodych. Będzie coraz trudniej o ludzi gotowych się zatrudnić jako pielęgniarze, opiekunki, pomocnicy, itd…
Kiedy się na to patrzy z bliska, to się okazuje, że polskie państwo ma ograniczone zasoby aby zadbać o seniorów, ale nie radzą sobie z tym też rodziny. Te jeżeli nawet chcą się tego podjąć, to jest tak, że wszyscy pracują, mają ograniczony czas. Nie jest to łatwe. Jest więc wyzwanie, jak to rozwiązać. Ale jest też rozwiązanie. I to dość proste.
Aż dziwne, że w Polsce to się nie dzieje.
![Wojciech Racięcki](https://smoglab.pl/wp-content/uploads/2025/01/wojciech_raciecki.jpg)
Dwa lekarstwa
Jakie?
Są dwa lekarstwa. Seniorzy powinni móc zadbać sami o siebie nawzajem. A także być utrzymywani jak najdłużej w sprawności, która na to pozwala.
Brzmi ładnie, ale wcale nie tak prosto.
To wymaga innowacji i nowego podejścia. Kiedy chodzi o ten temat, to są nią domy senioralne. Te zapewniają sprzyjające otoczenie społeczne, ale przecież odpowiadają także na inny ogromny problem. Starsi ludzie to często osoby w ubóstwie energetycznym.
Moim zdaniem można zakładać, że co najmniej połowa z trzech milionów kopciuchów, które zanieczyszczają polskie powietrze jest w rękach seniorów. Znam choćby przykład Rabki, gdzie rozmawialiśmy z miastem i tam całe centrum jest zamieszkane głównie przez starsze osoby, często niezamożne, mieszkające w dużych i nieocieplonych mieszkaniach. Oni nie mają pieniędzy, żeby to ogrzewać. Była nawet sytuacja, w której jedna kobieta spaliła kamienicę, bo opalała go niepoprawnym paliwem.
A jednocześnie seniorzy posiadają raczej duże mieszkania. Pojedynczy seniorzy żyją średnio na powierzchni około 60 metrów kwadratowych, pary – na średnio około 78 metrach. To są duże mieszkania, często za duże w stosunku do potrzeb, bo dzieci się już dawno wyprowadziły. Często są to także ludzie samotni, bo nieprawdą jest, że sąsiedzi się integrują. I żyją na przykład na trzecim piętrze bez windy, więc nie mogą nawet wyjść.
Rozwiązaniem jest dom senioralny.
To jest ta innowacja?
Tak. Na to, że to on jest rozwiązaniem składa się kilka czynników. Przy czym to też ma znaczenie gdzie jest taki dom i jak jest zbudowany. On na przykład musi stać niedaleko miejsca zamieszkania takiego seniora, żeby był ten sam kościół, sklep.
To jest bardzo ważne, żeby zachować więzi społeczne.
Ale na czym polega taki dom senioralny?
Taki dom ma fundamentalnie dwa cele i te dwie rzeczy są istotne. Po pierwsze technologia budynku ma zapewniać, że koszty utrzymania będą bardzo niskie. Po drugie ma być zaprojektowany tak, by budować relacje społeczne między seniorami i utrzymywać ich w aktywności. Czyli na przykład zadbać o to, by była winda, ale ta musi być dalej niż schody. Może być szklarnia, w której jest okazja do aktywności. Także wspólna pralnia, gdzie trzeba iść i się spotkać. Wtedy w takim budynku powstaje społeczność, młodsi pomagają starszym i ludzie się dobrze czują. A też jest tak, że seniorzy dobrze się czują między sobą. Wcale nie jest im dobrze, kiedy budynki są międzypokoleniowe.
- Czytaj także: Miasta w Polsce upadną. Nikt nie jest na to gotowy
Jedno rozwiązanie dwóch polskich kryzysów
Nie? Na ogół myśli się inaczej.
To jest mit, że jak są wielopokoleniowe budynki, to się wszyscy przyjaźnią. Tak nie jest. Młodzi na ogół nie zaprzyjaźniają się ze starszymi. Natomiast w społeczności seniorów dużo łatwiej o więzi i przyjaźnie. Ludzie tworzą społeczność, żyją swoimi sprawami, mają podobne problemy i pomagają sobie nawzajem. I dzięki temu uzyskujemy to, że oni wychodzą z ubóstwa energetycznego, bo mają tańsze mieszkanie, tańsze utrzymanie, a stare mieszkanie mogą na przykład wynająć. Ale i to, że zajmują mieszkanie mniejsze, zwykle 30 metrowe, a na rynek wynajmu często trafia lokal znacznie większy.
To jest dodatkowy argument za.
Dlaczego?
Taki proces pozwala po pierwsze zadbać o seniorów, żeby mieli komfortowe warunki życia, byli w dobrej kondycji przez dłuższy czas i państwo oraz rodziny nie musiały interweniować. Ale z drugiej strony otwieramy ich stare mieszkania dla młodych.
I gdzie te mieszkania są? Bardzo często w centrach miast, przy szkole, przy przedszkolu. Kiedy teraz buduje się nowe osiedle dla młodych poza miastem, to trzeba wszystko zrobić od początku. Doprowadzić tramwaj lub linie autobusową. Zbudować szkołę, przedszkole i sklep. A jednocześnie są osiedla, gdzie dominują seniorzy i to wszystko już jest.
Mamy więc taką sytuację: są seniorzy, którzy woleliby mieszkać w lepszych warunkach kawałek dalej – na przykład przy parku. I mieliby taką okazję. A ich stare mieszkania mogłyby zostać odnowione i wynajmowane, przekazane rodzinie lub sprzedane.
I absolutnie nie chodzi o to, żeby kogoś na siłę przesiedlać.
Tu się łączą dwa największe polskie kryzysy: demograficzny i mieszkaniowy.
W każdej gminie powinien być taki budynek albo nawet dwa.
To wymagałoby superaktywnej postawy państwa.
Tu jest taki problem, temat jest delikatny. Nikt nie chce , żeby ktoś mówił, że wywłaszczamy starszych, że chcemy ich wyrzucać z mieszkań. Tylko, że właśnie nikt tego nie chce. W Stanach Zjednoczonych są całe takie miasta i ludzie płacą, by móc w nich żyć.
Powtórzę, że aż dziwne jest to, że jeszcze w Polsce nie ruszyliśmy z tym tematem na większą skalę. Choć zamiast budować kolejne bloki dla młodych za miastem, lepiej postawić porządny i nowoczesny dom senioralny w zielonym sąsiedztwie i skorzystać z tego, że dzięki temu na rynek trafią mieszkania w centrum.
Atut jest tutaj też taki, że wtedy trzeba zbudować o połowę mniej powierzchni. Seniorzy wolą bowiem mieszkania mniejsze, na przykład 30-metrowe, bo tak jest taniej i łatwiej, a zwalniają duże. Takie, które mają często 60 i więcej metrów. Jest to delikatna sprawa, ale ma sens. Ja słyszałem nawet teorie, że w Polsce w tej chwili powinno się już budować wyłącznie domy senioralne. Po to, żeby odblokować istniejącą tkankę mieszkaniową. Zrewitalizować ją i oddać młodym, a starszym udostępnić miejsca, gdzie będą wspólnie sobie żyć i mieć opiekę medyczną. W takim miejscu muszą być przecież nawet takie rzeczy jak podjazd karetki, łatwy dostęp do lekarz, pomocy społecznej.
- Czytaj także: Był stolicą polskich butów. Dziś wita chińskim marketem
„Trzeba zbudować o połowę mniej powierzchni mieszkaniowej”
Trudno byłoby o przymus w sytuacji, w której potrzebne jest nawet kilka milionów mieszkań w takich domach, a dostępne będzie kilkadziesiąt tysięcy miejsc. Ludzie się raczej będą ustawiać w kolejkach. Ciepło i towarzystwo są cenne. Jednak to jest wielka skala. Czy my jako państwo potrafimy to zrobić? Doświadczenie tego, jak nie radzimy sobie z kryzysem mieszkaniowym, budzi tutaj duże wątpliwości.
Tak, ale zobacz, że kiedy przyjęlibyśmy strategię opartą o domy senioralne, to musi powstać mniej więcej o połowę mniej powierzchni mieszkaniowej. Budując dla młodych musisz stawiać większe mieszkania, bo uwzględniasz na przykład dzieci. Budując dla seniorów wystarczają mniejsze. I za każde jedno 60 metrowe mieszkanie masz dwa.
To dobry argument, ale nie zmienia tego, że liczba mieszkań do zbudowania byłaby ogromna. A mamy w Polsce problem z tak dużymi projektami.
Dlatego najpierw trzeba go pokazać. Kiedy pracowałem w Narodowe Centrum Badań i Rozwoju realizowaliśmy take pilotażowe projekty z Rabką oraz z Rumią. Oba miasta na głowie stawali, żeby to zrealizować. Widzieli potrzebę.
Ale nie zrealizowaliście tego.
Wykonawcy nie dowieźli wystarczająco dobrej technologii budowlanej
Jest to jednak trochę tak, jak w moich obawach. Jest sensowny koncept, ale się nie da. Nie udało się postawić nawet jednego takiego domu, a mówimy o tysiącach.
Senioralnego nam się nie udało postawić. Ale postawiliśmy w ramach tego projektu jeden blok społeczny – w Mysłowicach. To jest technologia modułowa. Ten budynek (4 kondygnacje) przyjechał na budowę w częściach i powstał w dwa miesiące. A wewnątrz jest samowystarczalność energetyczna, niski ślad węglowy, odzysk wody. Wszystko. Technologicznie budynek w Mysłowicach od planowanych budynków senioralnych się nie różni. Ogrzewany zupełnie bez emisyjnie.
I żadnego węgla lub gazu?
Ten budynek miał produkować więcej energii niż wynosiły jego potrzeby. Miał być tam komfort chłodu – nie tylko tanie ciepło, ale też system utrzymywania temperatury w lecie. To ważne, bo starsi ludzie na ogół źle znoszą upały. Miała być automatyka.
Supernowoczesny blok komunalny
Brzmi na bardzo drogie w budowie.
Celem było to, by budynek nie był droższy niż tradycyjny. Ostatecznie ten w Mysłowicach był nieznacznie droższy w budowie od normalnego, ale też dużo tańszy do życia w nim.
Z punktu widzenia lokatorów ten budynek był jednak tańszy, bo utrzymanie jest tańsze.
Pytam, bo można odnieść wrażenie, że to jakieś bardzo drogie eksperymentalne science-fiction, a tak nie jest?
Urządzenia były drogie, ale my w tym budynku zastosowaliśmy technologię, która pozwalała wszystko wyprodukować w fabryce i tylko złożyć na miejscu budowy. To znacząco obniża koszty i wyrównuje nakłady na nowoczesne rozwiązania.
Technologia trochę kosztuje na początku, ale później się zwraca.
Przy dużych zamówieniach byłoby też pewnie taniej? Fabryka lubi efekt skali.
Na pewno.
Pięknie. Wyobrażam sobie jednak, że rozsądnie działające państwo, które widzi problem i szansę jego rozwiązania, bierze po prostu tę technologię i jedzie dalej.
Technologia jest. Trzeba tylko zorganizować proces. Tylko czy to jest społecznie akceptowalne?
No nie wiem. Jak słucham tego, co mówisz, to mnie się wydaje, że właśnie jest.
Nie ma żadnych argumentów merytorycznych przeciwko. Technologicznie, społecznie i finansowo to się wszystko spina. Na przykład finansowo, o czym już mówiliśmy, za te same pieniądze otrzymujesz dwa razy więcej mieszkań niż myśląc tak jak dzisiaj. To gigantyczny zysk, a może być jeszcze lepiej, kiedy włączyłoby się w to różnych partnerów. Choćby parafie, które są ważne. Dużo rzeczy można tutaj dołożyć, podkręcić. Tak żeby było naprawdę bardzo dobrze.
Chyba brakuje też wyobraźni, co do skali wyzwania, od którego zaczęliśmy. Tego jak szybko i jak bardzo starzeje się Polska. Szukanie rozwiązań to konieczność.
A jednak kiedy rozmawiam z różnymi ludźmi na ten temat, to są obawy. To się zawsze kojarzy jakoś tak, że chcemy przesadzać stare drzewa i wyrzucać ludzi z mieszkań do domów starców.
Przejmować ich majątek.
„Dzisiaj miałbyś Narodowy Program Domów Senioralnych”
Takie rzeczy się chyba zaczyna od pilotażu, żeby je pokazać ludziom?
I właśnie w NCBiR robiliśmy serię pilotaży. Powstała ciepłownia miejska oparta na odnawialnych źródłach energii w Lidzbarku Warmińskim. Biometanownia. Ten blok społeczny w Mysłowicach. Ale akurat budynku senioralnego w Rabce nie zrobiliśmy.
Gdyby powstał, to dzisiaj miałbyś Narodowy Program Domów Senioralnych.
Dlaczego nie można tego kontynuować?
To nie jest tak, że to można kontynuować. To trzeba kontynuować.
Dużo się mówi o budownictwie społecznym. Nie wzięcie pod uwagę sytuacji demograficznej, byłoby po prostu błędem. Potrzeby są gigantyczne, a sensowne podejście do sprawy rozwiązałoby jednocześnie problemy młodych i starszych.
Moim zdaniem to jest kwestia czasu, tylko trzeba o tym mówić.
Jeżeli tego nie zrobimy, to co nas czeka?
Przewidywanie przyszłości jest zawsze bardzo trudne, ale widzimy co się może dziać. Już teraz jest dużo problemów związanych ze starzeniem się społeczeństwa. Widać to w liczbie więźniów trzeciego piętra bez windy. Widać w ubóstwie energetycznym i związanym z nim zanieczyszczeniu powietrza. Można przewidywać, że domy pomocy społecznej będą miały coraz więcej pacjentów, a to oznacza ogromne obciążenie finansowe dla gmin. Dzisiejsze problemy uderzą w nas w dużo większej skali.
A jak zrobimy?
Będzie lepiej.
Ale trzeba wydać ogromne pieniądze.
Tylko, że przy liczeniu kosztów trzeba też wziąć pod uwagę koszty zanieczyszczenia powietrza, służby zdrowia, te ponoszone w związku z budową nowych mieszkań. Z utrzymaniem coraz większej liczby ludzi w DPS-ach. Z obciążeniem środowiska. Tu byłyby duże oszczędności, a też nikt nie mówi, że to państwo ma pokryć w całości.
Są różne możliwości finansowe, więc jeżeli pytasz, czy nas na to stać, to właściwe pytanie jest inne. Brzmi tak: czy stać nas na to, by tego nie robić? Takie jest pytanie.
***
Wojciech Racięcki – Absolwent Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. Przez lata realizował liczne projekty w branży IT. Kierował Pionem Sieci Edukacyjnych w Państwowym Instytucie Badawczym NASK, rozwijając Ogólnopolską Sieć Edukacyjną oraz Edukacyjną Sieć Antysmogową. Następnie prowadził projekty badawczo-rozwojowe związane z tworzeniem nowych technologii transformacji Zielonego Ładu w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Obecnie pełni funkcję Dyrektora Departamentu Strategii i Analiz w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, gdzie współtworzy Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu.
Fot. Demonstrator Technologii w Mysłowicach.