Udostępnij

Work-life balance to mit? „Codziennie nie da się mieć wszystkiego”

13.12.2025

Czy da się znaleźć równowagę między pracą a życiem prywatnym, gdy oczekiwania społeczne, rodzinne i zawodowe ciągną nas w różne strony? Okazuje się, że work-life balance nie jest codzienną układanką godzin, lecz procesem zależnym od wartości, relacji i presji, która wcale nie znika – nawet gdy próbujemy żyć „w zgodzie ze sobą”.

O tym wszystkim rozmawiamy z dr hab. Eweliną Smoktunowicz, prof. Uniwersytet SWPS, której działalność naukowa koncentruje się na obszarze psychologii społecznej i zdrowia.

Zagonienie i utknięcie

Klaudia Urban, SmogLab: Pani Profesor, czym właściwie jest work-life balance i dlaczego jest dla nas ważny?

Prof. Ewelina Smoktunowicz: Właśnie. To bardzo fajne pytanie na początek. Myślę sobie, że jak to często bywa z tą psychologią, nasze codzienne rozumienie tego pojęcia trochę się różni od tego, jak jest ono rozumiane w badaniach. Zaryzykuję stwierdzenie, że jak rozmawiamy na co dzień o work-life balance, to często mówimy o tym, że chcielibyśmy mieć w życiu trochę tego, trochę tego. Nie czuć się zestresowani, nie odczuwać napięcia związanego z gonieniem z jednej roli do drugiej. Niezależnie od tego, czym ta rola jest.

A więc nie chcemy mieć poczucia zagonienia. Nie chcemy też czuć, że mocno utknęliśmy w jednej roli. Na przykład praca na tyle dominuje w naszym życiu, że nie mamy czasu na inne role – rodzicielską, czy po prostu społecznego zainteresowania, znajomych, sport itd. Celowo mówię „utknięcie”, bo może temu towarzyszyć właśnie takie poczucie utknięcia.

Często mówią o tym rodzice małych dzieci.

Oni myślą np. o delegacji, która pchnęłaby karierę do przodu, a nie za bardzo jest możliwość wyjazdu. Może to też dotyczyć spotkań towarzyskich wieczorem itp.

Dotyczy to głównie kobiet, chociaż mam wrażenie, że troszkę się to zmienia. Pokolenie dzisiejszych ojców angażuje się w rodzicielstwo bardziej, niż ich ojcowie i dziadkowie.

Mamy ciekawe wyniki badań w tym zakresie. Dodam tylko, że balans praca-dom w psychologii jest rozumiany trochę inaczej. Mówi się o tym, że osiągamy tę równowagę, kiedy odczuwamy zarówno skuteczność w danej roli, jak i satysfakcję z tej roli. Jako ludzie różnimy się od siebie i część z nas ma większy fokus na pracę zawodową. W związku z tym to przede wszystkim tam chcemy odczuwać właśnie satysfakcję i skuteczność. Trochę mniej interesuje nas wtedy rola pozazawodowa. Są osoby, które mają tak mniej więcej po równo w obu obszarach, czyli chcą czuć skuteczność oraz satysfakcję tu i tu.

Fot. DimaBerlin/Shutterstock

Skuteczni i usatysfakcjonowani

Kiedy czujemy, że coś nam się z tej szali wymyka?

Generalnie odczuwamy brak równowagi przede wszystkim wtedy, kiedy nie ma zgodności z naszymi wartościami. One mogą się zmieniać w ciągu życia. Czyli upraszczając: jeśli ktoś ma 20 lat, dopiero zaczyna swoją karierę zawodową, to w naturalny sposób wartości, które mu towarzyszą, są bardziej związane z rozwojem życia zawodowego. W związku z tym taka osoba nie będzie odczuwała, że ma zaburzoną równowagę, jeśli w tym momencie większość jej życia stanowi praca.

10 lat później może się to zmienić. Pojawienie się dzieci jest idealnym przykładem, bo to one trochę zmieniają nasze wartości. Jeśli wtedy praca wciąż będzie dominowała, możemy odczuwać zaburzenie równowagi.

Z rozmów z badanymi, ale także po prostu z innymi ludźmi, wiem, że przykładamy bardzo sztywne ramy czasowe do równowagi, czyli chcemy utrzymywać ją codziennie. Każdego dnia chcemy mieć trochę pracy, rodziny, sportu i sami zapędzamy się w kozi róg. Dokładamy sobie tym stresu, bo bardzo trudno codziennie mieć wszystkiego po trochu. Ale jak spojrzymy na to w kontekście np. tygodnia, miesiąca, czy też po prostu, to zauważymy: jest w moim życiu taki okres, gdy dominuje coś.

I ja jestem z tym OK, to jest zgodne z moimi wartościami, ale na przykład nie jest zgodne z presją społeczną. Czy właśnie z jakimiś rolami genderowymi, czyli że kobieta powinna bardziej się oglądać na te wartości rodzinne.

Słyszymy to od mam, babć i cioć: „Kobieta powinna być w domu z dzieckiem, więc nie wysyłaj go do przedszkola czy żłobka. Odpuść karierę, póki nie pójdzie do szkoły. Przecież jesteś matką!” A nasze pokolenie chce się rozwijać zawodowo, jednocześnie spełniając się w rodzicielstwie. Jeśli chce być rodzicem, zwykle myśli o łączeniu ról.

To jest trudne, bo oczywiście może być tak, że przez pewien okres młode matki mogą mieć potrzebę bycia skuteczną głównie w roli rodzicielskiej. Ale podoba mi się, że przywołała pani babcię. Wydaje mi się, że to jest nawet większe tabu. Że przecież kobieta w tym wieku powinna odczuwać potrzebę opiekowania się wnukami. A młode kobiety mogą mieć zupełnie inną orientację w tym momencie.

„Problem jest systemowy”

Znam około 30-letnie kobiety, które koncentrują się teraz głównie na karierze i ogólnie pojętym samorozwoju, ale ich mamy i babcie dopominają się wnucząt. Wiercą im przysłowiową dziurę w brzuchu, mówiąc słynne: zegar Ci tyka. Tymczasem nie ma to żadnych pozytywnych skutków, a już na pewno nie pomaga im podjąć decyzji o założeniu rodziny. Z drugiej strony młoda i aktywna zawodowo matka często żyje w ogólnym poczuciu winy – wobec dziecka, jeśli za bardzo poświęca się pracy lub względem przełożonych, jeśli akurat w danym dniu jest mocniej skupiona na rodzinie.

Super, że Pani o tym mówi, ponieważ zawsze jak rozmawiam na te tematy, to jednocześnie ciężko wzdycham. Mam wrażenie, że my wszyscy chcemy gotowych rozwiązań i rad, co możemy zrobić. Natomiast, niestety, to jest zawsze problem systemowy. I nie mówię nawet już tylko o takim systemie na poziomie całego kraju, jakichś politykach społecznych, tylko o tym, że my naprawdę nie funkcjonujemy w próżni.

To znaczy?

Ja mogę mieć najlepsze chęci, żeby zmienić różne rzeczy. Jeżeli np. ktoś jest związku partnerskim, niezależnie czy ma dzieci, czy nie, może potrzebować spędzać więcej czasu w pracy. Ale to naturalnie oznacza, że pewne rzeczy spadają na tą drugą osobę w związku. Czy ona jest wzięta pod uwagę? Czy ktoś jej zapytał o zdanie?

Tak samo jest w organizacji, czyli w pracy. Mamy taki indywidualistyczny pęd, że myślimy sobie: gdzie są moje potrzeby, moja równowaga? Natomiast czy nasi współpracownicy nie obrywają przez to rykoszetem? Bo czy ktoś w takim razie zadbał o ich równowagę? Czy oni mogą się realizować?

W związku z tym kwestia balansu praca-dom jest wielowarstwowa. Oczywiście zaczyna się od nas, bo to my musimy wiedzieć, gdzie są nasze wartości, czyli co jest dla nas w tym momencie najważniejsze. Jednak realizacja tego bez oglądania się na naszego partnera, partnerkę, inne osoby będące w rodzinie, czy też ludzi z naszej organizacji, jest dość krótkowzroczna i prawdopodobnie na dłuższą metę niemożliwa do utrzymania.

Wahadło

To będzie generalizacja, ale zdecydowanie dostrzegam ogólny trend. Pokolenie dzisiejszych millenialsów, a z całą pewnością też wiele wcześniejszych generacji, często wychowywano w tzw. zimnym chowie. Dużej części z nas od najmłodszych lat wtłaczano przekaz: „Twoje potrzeby nie są ważne, dostosuj się”. Teraz na szczęście to się zmienia. Ale czy z kolei my nie przenieśliśmy się na drugą stronę osi? Czy teraz nie stajemy się za bardzo egocentryczni, chcąc sobie odbić to, czego nie dostaliśmy wcześniej?

Moi studenci chyba już mają dosyć mojej metafory wahadła, czyli żeby się wychylić a potem wrócić. I jest bardzo możliwe, że tak mamy – na poziomie indywidualnym czy systemowym, że rzeczywiście chcemy dowieść, że nasze potrzeby są ważne. Mówi o tym mainstream. To jest oczywiście prawda, bo nasze potrzeby są ważne. Jednak za mało się mówi i prowadzi się za mało badań nieskoncentrowanych na jednostce, a biorących pod uwagę też drugą osobę. Na przykład moje badania koncentrują się głównie na diadach, czyli na parach. To dlatego, że bardzo mało rzeczy, które się dzieją w domu wśród osób będących w związkach, są sprawą tylko indywidualną, która nie wpływa na naszego partnera, partnerkę.

Wiele stanów z obszaru psychologii, tj. dobrostan, stres, konflikt – dzieje się na poziomie diady. Są też badacze, którzy koncentrują się w ten sposób na organizacjach, czyli nie patrzą tylko na jednego pracownika, a badają całe zespoły, ich dynamikę. Jeżeli jedna osoba odczuwa duży konflikt praca-dom, odbija się to na pozostałych pracownikach.

To jest ciekawe. Proszę podać przykład wpływu zachwiania równowagi praca-dom na partnera. Gdy jedna osoba za dużo pracuje, to na dłuższą metę nie służy to związkowi, prawda?

Nasze badania sprzed kilku lat pokazały, że właśnie jeżeli jedna osoba odczuwa konflikt praca-dom, to wiąże się to z podwyższonym stresem nie tylko tej osoby, ale też jej partnera. Jest dużo badań pokazujących rozlanie się, przeniesienie tych doświadczeń. Czyli jeżeli ja odczuwam stres, to ten stres nie dotyczy tylko mnie, tylko przekłada się też na dobrostan mojego partnera w domu.  

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, z badań wynika, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni odczuwają konflikt praca-dom. Istotna jest wiedza, że mężczyźni też czują ten konflikt. Natomiast patrząc obiektywnie, wiemy, że nie ma kraju na świecie, w którym mężczyźni wykonywaliby tyle samo prac domowych, co kobiety, nawet w tych najbardziej progresywnych państwach.

A więc kobiety mają obiektywnie mniej czasu wolnego, takiego w ogóle niezakłóconego. Subiektywne odczucia a obiektywne wykorzystanie czasu, to zupełnie inna historia.

Zamiast dążyć do work-life balance codziennie, przyjmijmy szerszą optykę

Paradoksalnie to chyba dobry znak, że i mężczyźni odczuwają brak czasu dla domowników? To znaczy, że chcą być w domu i z rodziną. Kilka dekad temu, a nawet kilkanaście lat wcześniej, w Polsce był powszechny tradycyjny podział ról – mężczyzna zarabia, a kobieta ogarnia dom, dzieci i całą resztę. Dziś panowie uaktywnili się w życiu rodzinnym.

I tak i nie. Te wyniki są już nawet sprzed 20 lat, ale akurat nie na polskich próbach. Natomiast ten konflikt niekoniecznie oznacza, że my pracujemy za dużo. On może iść w drugą stronę i być konfliktem dom-praca, czyli takim, że my się gorzej wywiązujemy w pracy ze względu na obowiązki domowe. Chociaż ten konflikt zazwyczaj odczuwają trochę bardziej kobiety. One mają poczucie, właśnie wymagania w domu są na tyle duże, że nie pozwalają im się w pełni zrealizować pracy. A jeśli są jakieś różnice, to mężczyźni mają trochę więcej konfliktu z domu do pracy. Czyli, że wymagania w pracy nie pozwalają im się tak spełniać w roli ojcowskiej. I to byłaby ta dobra strona, o której pani mówi. Znaczy dobra, to jest negatywne doświadczenie, ale rozumiem o co chodzi, że w ogóle to doświadczenie się pojawia.

Tak, że chcą dać siebie innym ludziom, swoim bliskim. Jak sądzę, nie ma recepty na work-life balance i zażegnanie konfliktu praca-dom.

Jedyne co mogę powiedzieć, to aby przyjmować odpowiednią perspektywę czasową. To jest najprostsza, najkrótsza rzecz. Nie dodawajmy sobie stresu szukając równowagi właściwie w każdym dniu. To jest naprawdę praktycznie niemożliwe. Czyli dziś mi się nie udało, ale w ogólnym rozrachunku ten tydzień był odpowiednio wypełniony czasem dla rodziny, czy dla siebie samej i pracy – odpowiednio dla każdego z nas.

Zdjęcie tytułowe: Halfpoint/Shutterstock


Tekst jest częścią naszego cyklu „Żyć wolniej”, w którym przyglądamy się idei „slow life”, polskiej kulturze pracy, alternatywnym formom edukacji i spędzania wolnego czasu. Pokazujemy miejsca, które opierają się tradycyjnym procesom, rozmawiamy z ekspertami i ludźmi, którzy postanowili zwolnić i iść wbrew głównemu nurtowi. Wszystkie teksty można znaleźć pod TYM LINKIEM. Cykl we współpracy z Fundacją Better Future.


Autor

Klaudia Urban

Zastępczyni redaktora naczelnego SmogLabu. Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Z portalem związana od 2021 roku. Wcześniej redaktorka Odpowiedzialnego Inwestora. Pisze głownie o zdrowiu, żywności, lasach, gospodarce odpadami i zielonych inwestycjach.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Zastępczyni redaktora naczelnego SmogLabu. Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Z portalem związana od 2021 roku. Wcześniej redaktorka Odpowiedzialnego Inwestora. Pisze głownie o zdrowiu, żywności, lasach, gospodarce odpadami i zielonych inwestycjach.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Współzałożyciel SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.