Wrocław w tym sezonie często gości w czołówce rankingu IQ Air, w którym zestawia się najbardziej zanieczyszczone metropolie świata. Władze miasta postanowiły więc sprawie zaradzić. Ale nie – jak można by się było spodziewać – biorąc na cel smog i dbając o to, by Wrocław z rankingu wypadł. Na cel wzięto nie smog, a ranking i zalecono, by mu nie wierzyć.
Zrobiono to w artykule „Światowy ranking IQAir a jakość powietrza we Wrocławiu”, który pojawił się na stronach miasta.
Czy słusznie?
Trochę słusznie. Ranking IQ Air jest zabawą i ma liczne ograniczenia. Na co staramy się zresztą zwracać uwagę, kiedy o nim piszemy. Na przykład takie, że nie bierze pod uwagę wszystkich miast, a jedynie po kilka najważniejszych z różnych krajów z dużym smogiem. Z Polski są w nim uwzględniane na przykład tylko cztery miasta. I może dobrze, bo jakby dorzucić tam nasze średnie miejscowości, to moglibyśmy (wraz z Indiami i Bangladeszem) całkowicie zdominować czołówkę.
Innym jest to, że o pozycji miasta decyduje nie średnia z całego miasta, ale wskazanie najgorszego czujnika. A jeszcze innym, na który wskazuje Wrocław, to że zmienia się w czasie rzeczywistym. Choć to ostatnie wydaje mi się być akurat jego największym atutem. Ludzie nie oddychają w końcu średnioroczną średnią z umiejscowionej z dala od kominów stacji inspektoratu ochrony środowiska
Oddychają tym, co jest w powietrzu w danej chwili.
Pouczająca zabawa
Możemy więc przyznać wrocławskiemu urzędowi, że ranking IQ Air nie nadaje się do zastosowań urzędowych. I ma ograniczenia. Ale co z tego? Nie jest pracą akademicką, a zabawą. Zabawą bardzo pouczającą, bo zwracającą uwagę na skalę wyzwania. I odwracanie uwagi od problemu przez dowodzenie, że powietrze we Wrocławiu może i bywa jak w New Delhi, ale tylko czasami, wydaje mi się co najmniej zabawne. Bawi w tym np. podkreślanie, że jakby na liście była indyjska Patna, to stolica Dolnego Śląska byłaby niżej. A jakby jeszcze do tego dołożyć całe Chiny – przekonują marketingowcy wrocławskiego urzędu – to by dopiero było świetnie. Jak świetnie?
Tak: „Chiny, Indie, Korea Południowa – tak jak i w Polsce, wynik Wrocławia plasuje nas poza pierwszą dziesiątką miast. Patrząc na jakość powierza w Chinach, można zaryzykować stwierdzenie, że nawet poza pierwszą »15« czy »20«.”
Mieć powietrze lepsze niż w Chinach…
To rzeczywiście imponujące osiągnięcie. Być może takie na miarę ambicji władz miasta.
Które jednak zupełnie nie zmieniłoby tego, że Wrocław regularnie gości w czołówce rankingu IQ Air, ponieważ powietrze bywa tam tak złe jak w Lahore, Bangladeszu, New Delhi i Sarajewie. Odwracanie uwagi z pomocą tego, że w Patnie jest gorzej, nic tutaj nie zmienia. Miast zachodniej Europy, które bardziej od Patny nadawałyby się na punkt odniesienia, w Top 3 rankingu nie ma. Nawet kiedy jest to ranking sporządzany ze wszystkimi ograniczeniami, o których pisze Wrocław.
Dlaczego? Bo smog jest tam dużo mniejszy.
Z wyjątkiem – bardzo rzadkim – włoskich miast takich jak Mediolan, które też mają duży problem.
Walczyć ze smogiem, a nie z rankingami
Radziłbym więc wrocławskim urzędnikom, żeby nie szukali w Azji miejsc, gdzie pod względem powietrza jest jeszcze gorzej niż w zarządzanym przez nich mieście. Ale spojrzeli tam, gdzie smogu nie ma, poszukali działających wzorów i spróbowali sobie z nim poradzić. Nie będą musieli wtedy tracić czasu na dowodzenie, że miejsce w rankingu im się nie należy. Po prostu ich w tym rankingu nie będzie.
Tym bardziej nie warto odwracać kota ogonem, że takie odwracanie nie działa.
Kiedy czytałem artykuł wrocławskiego urzędu, przypomniało mi się, jak krakowski pełnomocnik ds. walki ze smogiem, przekonywał, że nie jest źle, bo w Pekinie jest gorzej. Spokoju mu to jednak nie zapewniło, bo ludzie za punkt odniesienia biorą tutaj raczej Europę Zachodnią, a nie Azję.
Stał się za to obiektem żartów.
Co zatem zapewniło krakowskim władzom względny spokój w temacie smogu?
Pomogło, jak miasto zorientowało się, że nie odwróci kota ogonem i wzięło się do roboty.
Dzięki temu ma teraz nawet sukcesy, którymi się chwali. Nie była to jednak droga usłana różami.
Być może czas, by podobnie otrzeźwiał urząd we Wrocławiu.
Fot. Wrocław zimą. Shutterstock/Piotr Mitelski.