Lada chwilę Amerykanie wybiorą nową głowę swojego kraju. Od decyzji tej osoby może zależeć nie tylko los USA, ale także los Europy. I wcale nie chodzi tylko o pomoc dla Ukrainy, ale także o kwestię zmian klimatycznych.
Wybory w USA zdecydują, jak będzie wyglądał świat
Wyniki wyborów w USA przełożą się na to, jak będzie wyglądała sytuacja na na świecie. USA to supermocarstwo i wielki gracz na globalnej planszy. Nawet mimo rosnącej potęgi Chin oraz scalaniu polityki krajów BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA) z przywództwem Putina na czele. Różnice w podejściu do polityki klimatycznej Kamali Harris i Donalda Trumpa są olbrzymie.
Tymczasem klęski żywiołowe napędzane zmianami klimatu nawiedzały w tym roku także USA. Za oceanem huragany, a u nas powódź tysiąclecia. Naukowcy zajmujący się klimatem są zgodni co do tego, że aby uniknąć coraz gorszych katastrof, świat musi szybko ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Polityka wdrożona w ciągu najbliższych kilku lat określi, jak będzie wyglądał przyszły klimat i z jakimi zagrożeniami będzie musiał się zmierzyć świat. Stany Zjednoczone odgrywają kluczową rolę w tym wysiłku. Tak więc w nadchodzących wyborach prezydenckich wyborcy mają wybór między diametralnie różnymi wizjami tego, co kraj musi zrobić.
– Jeśli chodzi o zmiany klimatu, kontrast między Trumpem a Harris nie mógłby być bardziej jaskrawy – mówi Leah Stokes, politolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Sprawdzili różne scenariusze
W ciągu ostatnich czterech lat administracja Joe Bidena podjęła szereg działań na rzecz walki ze zmianami klimatu. Teraz to rzutuje i będzie rzutować na emisje CO2 i innych gazów cieplarnianych. Jednak wybór Donalda Trumpa z pewnością będzie oznaczał zmiany.
Dlaczego? Ponieważ USA to największy po Chinach kraj mający wpływ na globalny klimat z racji ilości spalanych paliw kopalnych.
– Jakkolwiek by tego nie ująć, to zdecydowanie problem jest ze Stanami Zjednoczonymi. Nie można postawić muru dla klimatu – powiedział Robbie Orvis, starszy dyrektor ds. modelowania i analiz w Energy Innovation, think tanku zajmującym się polityką energetyczną i klimatyczną.
Orvis i jego zespół opracowali prognozę emisji gazów cieplarnianych przez USA przedstawioną na powyższym wykresie. Odkryli, że „Project 2025” Donalda Trumpa zatrzyma dotychczasowe wysiłki na rzecz redukcji emisji. Zwrócili też uwagę, że nawet jeśli obecna polityka, która też nie jest zadowalająca, nie wystarczy, to będzie miało to kluczowe znaczenie. „każda dziesiąta część stopnia [ocieplenia] jest bardziej szkodliwa niż poprzednia” – zwrócił uwagę Orvis.
Niszczycielskie huragany nie wpłynęły na działania Republikanów
I niestety, wiele wskazuje na to, że jeśli Trump wygra, to USA wyemitują do atmosfery duże ilości CO2 i metanu. Po tym, jak huragany Helene i Milton zdewastowały ogromne połacie USA, w przekazie i programach Republikanów żadne zmiany nie zaszły. Większość z nich nie postrzega zmian klimatycznych jako kryzysu, a coraz silniejsze i częstsze huragany tego nie zmieniają.
– Jak zauważył gubernator DeSanti […] duże huragany to zjawisko naturalne, które jest częścią życia na Florydzie od XIX wieku – powiedział Daniel Webster, jeden z przedstawicieli tejże partii.
Webster był jednym z 42 członków Partii Republikańskiej w Izbie Reprezentantów i Senacie, których zapytano, czy uważają, że gwałtowność burz i huraganów została zaostrzona przez globalne ocieplenie. Pytano ich także o to, czy zjawiska te zmotywowałyby ich do poparcia redukcji emisji gazów cieplarnianych. Na pytania, które postawił serwis Politico odpowiedziało niewielu. Ci, którzy odpowiedzieli, nie stwierdzili, że globalne ocieplenie przyczynia się do powstawania silniejszych huraganów. Warto dodać przy tym, że są tacy, którzy jednak wyrażają chęć podejmowania pewnych działań na rzecz polityki klimatycznej. Są jednak w mniejszości.
Działania USA rezonują na cały świat. Wynik wyborów będzie miał ogromne znaczenie
Czy jednak wygrana Trumpa faktycznie zatrzyma transformację USA? Nie do końca. Wiele działań jest oddolnych, rozwija się też technologia. Nawet w Teksasie stojącym na ropie, gdzie stanowy parlament próbował uchwalić prawa ograniczające rozwój OZE, te i tak rosną w siłę. Prostą przyczyną jest to, że produkcja energii z OZE jest tańsza.
Problemem jednak nie będą tylko same emisje w USA. Obrońcy środowiska ostrzegają, że wynik wyborów wpłynie nie tylko na samą politykę klimatyczną USA, ale i na całym świecie.
– Stany Zjednoczone odgrywają nieproporcjonalnie dużą rolę zarówno w polityce międzynarodowej, jak i w emisji gazów cieplarnianych. Myślę, że w wielu kwestiach los naszej planety leży w rękach amerykańskich wyborców. Może to brzmieć nieco przesadnie, ale myślę, że właśnie w takich czasach żyjemy – uważa Ariel Moger z organizacji Friends of the Earth Action.
Wiele państw na świecie będzie robiło sobie co chce
Wybór Trumpa oznacza, że zatrzymanych zostanie wiele projektów służących odchodzeniu od paliw kopalnych. I taki sam efekt może mieć miejsce na świecie.
Gdy podczas swojej prezydentury Donald Trump wycofał USA z paryskich porozumień klimatycznych, wpłynęło to na światową dynamikę rozmów i działań na rzecz klimatu. Teraz Trump może zrobić jeszcze więcej i już robi.. rękoma sędziego. Po tym, jak Biden wstrzymał masowy eksport gazu LNG z dużych terminali portowych, sąd w Luizjanie wstrzymał te działania. To efekt działań 16 stanów, gdzie rządzą Republikanie. Wygrana Trumpa oznacza, że wydobycie i eksport gazu będą mogły iść na całego. W takiej sytuacji kraje, które miały zamiar dążyć do neutralności klimatycznej, nie zrobią tego. Łatwiej będzie im brać tani gaz z USA niż inwestować w OZE.
– Biden ma jeszcze czas, aby podjąć pewne znaczące kroki w zakresie działań na rzecz klimatu – powiedziała Moger. Nazwała prezydenta Demokratów „dalekim od ideału”, ale ostrzegła, że kolejna kadencja Trumpa oznaczałaby katastrofę klimatyczną.
– Wiemy, że pod rządami Trumpa będziemy świadkami większej liczby polityk, które poprowadzą nas w złym kierunku i ostatecznie doprowadzą do tego, że planeta stanie się niezamieszkana – powiedziała Moger w wywiadzie dla Al Jazeery.
Rządy Trumpa będą czasem na przyzwalanie na, jak to sam powiedział: „wierć kochanie, wierć”. W istocie Trump dałby każdemu oligarsze na świecie – Putinowi, królowi Arabii Saudyjskiej i wszystkim innym – pozwolenie na dalsze wydobywanie paliw kopalnych.
Jeśli największy w skali historycznej emitent gazów cieplarnianych nie będzie odgrywał żadnej roli, dlaczego ktokolwiek inny miałby odczuwać jakąkolwiek presję?
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Tada Images