Nasza Czytelniczka postanowiła pompą ciepła i fotowoltaiką zastąpić używany wcześniej kocioł na olej opałowy. Bieżące rachunki związane z ogrzaniem i zasileniem domu okazują się teraz niemal dziesięciokrotnie niższe. W rozmowie ze SmogLabem opowiada o kosztach inwestycji oraz o oszczędnościach… nie tylko pieniędzy.
W ostatnich kilkunastu miesiącach w Polsce mieliśmy do czynienia z prawdziwym „boomem” na pompy ciepła. Osoby decydujące się na wymianę źródła ciepła, choćby ze względu na przepisy antysmogowe, coraz częściej wybierają tego rodzaju urządzenie. Swoje zrobiły też „szokowe” wzrosty cen paliw stałych, obserwowane w ubiegłym roku, co ma bezpośredni związek z sytuacją za naszą wschodnią granicą.
Na pompę ciepła, wraz z fotowoltaiką, zdecydowała się jedna z naszych Czytelniczek. W tym przypadku zastąpiły one używany wcześniej kocioł na olej opałowy — zarówno jeśli chodzi o ogrzewanie budynku, jak i wody. Rozmawiamy o kulisach decyzji, poniesionych kosztach oraz oszczędnościach.
Pompa ciepła w polskich górach
Pani Kinga o swojej inwestycji napisała do nas w wiadomości mailowej. Później zgodziła się opowiedzieć nam o szczegółach na potrzeby artykułu. Elektryczne ogrzewanie zastąpiło w jej przypadku kocioł na olej opałowy.
„Widząc to, co dzieje się na rynku paliw, uznałam, że to dobry moment, by zmienić źródło ciepła. Padło na pompę ciepła oraz fotowoltaikę, która wytwarza energię elektryczną przez cały rok. Co prawda, jej produkcja nie wystarcza zimą na pokrycie ogrzewania, ale w skali roku wychodzi to bardzo korzystnie” – opowiada SmogLabowi Pani Kinga z powiatu tatrzańskiego. Wspomniana instalacja fotowoltaiczna, jak również pompa ciepła typu powietrznego, zostały zainstalowane w listopadzie 2021 roku. Udało się więc dołączyć do grona prosumentów energii elektrycznej na „starych zasadach”. Czyli w systemie upustów zwanym net-meteringiem.
Dom ma powierzchnię ok. 200 metrów kwadratowych i znajduje się w regionie słynącym z mroźnych zim. Nasza Czytelniczka podkreśla jednak, że mimo występowania niższych temperatur, niż w innych rejonach Polski, nie pojawiły się problemy z ogrzaniem budynku. „Słyszałam wiele głosów, że pompy dają radę tylko do temperatury -15 st. Celsjusza. W naszym przypadku okazało się to nieprawdą” – mówi nam Pani Kinga. „Ogrzewamy się w ten sposób drugą zimę i jestem bardzo zadowolona. Jest to wygodne, bardzo łatwe w obsłudze, intuicyjne. Nie ma potrzeby, by przy tym majstrować” – podkreśla.
Pytana o popularność pomp ciepła na Podhalu, mówi, że w sąsiedztwie pojawia się coraz więcej tego rodzaju urządzeń. Szczególnie w nowych budynkach. Coraz częściej decydują się na nie także osoby wymieniające pozaklasowe kotły. Pompa Pani Kingi budzi zainteresowanie bliższych i dalszych znajomych. „Kilka osób po oględzinach i rozmowie na temat kosztów zdecydowało się na pompę ciepła” – mówi nam Czytelniczka.
Blisko dziesięciokrotny spadek kosztów ogrzewania
W przypadku domu Pani Kingi szczególne wrażenie sprawia obniżenie bieżących kosztów ogrzewania i energii elektrycznej. W roku przed założeniem pompy, sam olej opałowy kosztował 14 tys. złotych. Do tego posiłkowano się kominkiem, w nieco cieplejsze wieczory, w związku z czym na drewno wydano 1,5 tys. złotych. Do tego doliczyć trzeba rachunki za prąd. To ok. 350 złotych miesięcznie, czyli rocznie ok. 4,2 tys. złotych. Wszystko razem to zatem blisko 20 tys. złotych w skali roku.
Z kolei w roku 2022 dopłata związana z zużyciem energii elektrycznej wyniosła ok. 2 tys. złotych. „Wcześniej mieliśmy osobne subkonto bankowe, na którym oszczędzaliśmy na olej opałowy. Bo wiedzieliśmy, że dwa razy w roku trzeba zatankować przydomowy zbiornik i wydać na to niemałą sumę pieniędzy. Teraz tego problemu nie ma. I żyje mi się z tym bardzo dobrze” – mówi nam pani Kinga.
Podsumowując, jeśli chodzi o bieżące koszty ogrzewania, spadek był niemal dziesięciokrotny. Mówimy przy tym o porównaniu względem kosztów oleju i drewna w 2021 roku. W 2022 roku także w ich przypadku mieliśmy do czynienia ze skokowymi wzrostami cen. W przypadku oleju opałowego notowano podwyżki sięgające nawet 100 procent.
Opisywany budynek zbudowano około 20 lat temu. Jego standard, jeśli chodzi o efektywność energetyczną, określić można jako średni poziom ocieplenia. Dom posiada dwuszybowe okna, izolacja to 8 cm styropianu od zewnątrz i 20 cm wełny mineralnej na dachu.
Zmiana opłacalna i bez fotowoltaiki
Co ciekawe, okazuje się, że w przypadku naszej Czytelniczki założenie pompy ciepła opłacałoby się nawet bez fotowoltaiki. Według przekazanych nam informacji, w minionym roku urządzenie grzewcze zużyło 10,2 tys. kilowatogodzin energii elektrycznej. W tym przypadku byłby to w 2022 roku koszt 9,7 tys. złotych. Doliczając pozostałe zużycie prądu, spadek bieżących kosztów i tak wyniósłby blisko jedną trzecią.
Pani Kinga zwraca przy tym uwagę, że konieczne jest odpowiednie dobranie urządzenia, w tym jego wielkości. W jej przypadku specjalista wykonał odpowiednie szacunki, dotyczące zużycia w scenariuszach z fotowoltaiką i bez. Z niewielkim marginesem błędu jego wyliczenia się sprawdziły.
„Szukałam kogoś, kto sprzedażą pomp ciepła zajmuje się wiele lat. Była to przy okazji firma polecona przez kogoś znajomego. Przemówiło do mnie to, że skoro działają od lat, to przerabiali różne, także trudne przypadki” – podkreśla Czytelniczka. Zwraca przy tym uwagę, że znajomy posiadacz pompy polecał jej urządzenie 20-kilowatowe. Specjalista doradził pompę o niemal połowę mniejszej mocy, które do tej pory sprawdza się bardzo dobrze.
Jej zdaniem ważne jest również to, że nie każdy stan budynku jest odpowiedni dla pomp ciepła. W przypadku dużych strat ciepła koszty mogą być znacząco wyższe. Dlatego warto najpierw przemyśleć audyt i termomodernizację budynku.
Koszty inwestycji i jej opłacalność
Ile kosztowała zmiana sposobu ogrzewania i zasilania domu? Pani Kinga podaje nam, że łącznie inwestycja wyniosła ją ok. 100 tys. złotych. Przyznaje przy tym, że wybrane urządzenie grzewcze, o mocy 12 kW, należało do droższych i kosztowało ok. 48 tys. złotych.
Instalacja fotowoltaiczna ma moc blisko 10 kW. Czytelniczka mówi nam, że cieszy się z faktu dołączenia do grona prosumentów na „starych zasadach”. Trudno jednak powiedzieć, jakie byłyby koszty w przypadku nowego sposobu rozliczeń.
Pani Kinga — pytana o to, jak postrzega opłacalność swojej inwestycji — mówi, że w dłuższej perspektywie nie widzi przyszłości dla urządzeń na olej opałowy, jak również na węgiel czy gaz. „Myślę, że paliwa kopalne będą w przyszłości drożeć, dlatego postanowiłam postawić na źródło odnawialne. Warto też pamiętać, że przepisy antysmogowe w poszczególnych województwach i tak nakładają na nas obowiązek rezygnacji ze starszych urządzeń grzewczych. W przypadku konieczności wymiany kotła dobrze jest więc przemyśleć, czy pozostanie przy paliwach kopalnych będzie nam się opłacać” – zwraca uwagę Czytelniczka.
„Poza pieniędzmi dla mnie bardzo cenna jest też oszczędność czasu, związana z łatwym użytkowaniem nowoczesnego urządzenia. To również warto uwzględnić w tym bilansie” – podkreśla.
_
Zdjęcie: Studio Harmony / Shutterstock.com