“Nikt nie jest całkowicie zadowolony z tego rulebooka”- powiedziała Christiana Figueres, była sekretarz UNFCC, czyli instytucji ONZ-u odpowiadającej za zwalczanie zmian klimatu. Odniosła się w ten sposób do dokumentu, który zamiennie nazywany jest również “Regułami Katowickimi”. Ma on wyznaczać metody dojścia do celów określonych podczas szczytu klimatycznego w 2015 roku w Paryżu. Mimo że udało się dojść do porozumienia w niektórych kwestiach, bardzo wiele ważnych decyzji odroczono. Dlatego sygnetariusze mówią, że rozstrzygnięcia szczytu to wynik trudnego kompromisu.
– Ustalenia szczytu zawierają zobowiązanie do utrzymania ocieplenia klimatu na poziomie “wyraźnie poniżej” dwóch stopni w stosunku do epoki przedprzemysłowej.
– “Reguły Katowickie” miały określać zasady raportowania postępów we wdrażaniu polityki klimatycznej. W zamierzeniach powinny być one takie same dla każdego kraju. Przy sprzeciwie Turcji i Brazylii odłożono te ustalenia na później. Najprawdopodobniej kraje ONZ wrócą do tematu podczas konferencji COP25 za rok i negocjacji pomiędzy szczytami. Aż do przyszłorocznego szczytu będzie za nie odpowiadał polski prezydent COP-u Michał Kurtyka.
– Końcowy dokument wzywa też kraje do postawienia ambitnych celów obcięcia emisji gazów cieplarnianych do 2020 roku. “Dlaczego nie załatwiliśmy tego teraz?” – pytają najbiedniejsze narody wyspiarskie, najbardziej narażone na skutki zmian klimatu. To właśnie one mogą czuć największe rozczarowanie tym, co zdarzyło się w Katowicach.
– W rulebooku nie udało się umieścić decyzji o zwiększeniu pomocy dla mniej rozwiniętych krajów. Teraz celem jest 100 miliardów dolarów, jednak w rzeczywistości wynosi ona około 70 miliardów. Nowe propozycje mają być przedstawione w 2025 roku.
– Odroczono też rozmowy na temat międzynarodowego handlu prawami do emisji gazów cieplarnianych. Te kwestie miały być ujęte w artykule szóstym dokumentu. Podobny system obowiązuje już w Unii Europejskiej. Dane państwo sprzedając innemu krajowi prawo do większej emisji samo musi obciąć je o adekwatną ilość gazów cieplarnianych.
– W decyzji szczytu delegaci użyli słowa welcome w stosunku do raportu IPCC, mówiącym o potrzebie ograniczenia ocieplenia się klimatu na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. Wcześniej kraje bazujące na eksporcie paliw kopalnych upierały się, że nie chcą “powitać” ustaleń naukowców, co mogłoby być odebrane równoznacznie z ich poparciem. Nalegały, by w tekście jedynie “odnotować” raport międzyrządowego panelu.
To tylko kilka z decyzji ujętych w dokumencie, który opiewa na ponad 200 stron. Obyło się więc bez blamażu konferencji, którym byłoby odejście od stołu negocjacyjnego bez jakiegokolwiek porozumienia. Atmosfera negocjacji była jednak nerwowa. W czwartek zadzwoniłem do przedstawicielki jednej z organizacji pozarządowych. Chciałem porozmawiać o rulebooku. „O ile rulebook w ogóle będzie.” – usłyszałem w słuchawce. Jeszcze wtedy delegaci mieli przed sobą ponad 600 punktów spornych. Według komentatorów polska prezydencja nie była przygotowana na tak zacięte negocjacje. W końcu w sobotnią noc negocjatorzy ogłosili sukces – decyzje szczytu są gotowe.
Na większą ambicję w ostatecznych postanowieniach szczytu miały nie pozwolić kraje stojące eksportem paliw kopalnych. Doszła do tego Brazylia, która zrezygnowała z organizowania kolejnego COP-u (kolejna konferencja odbędzie się w Chile).
Powinniśmy więcej osiągnąć w Katowicach
– Ostatni rok powinien nas więcej nauczyć, a my powinniśmy więcej osiągnąć w Katowicach. Szczególnie w czasie naznaczonym klimatycznymi katastrofami i wyraźnym ostrzeżeniem od topowych światowych naukowców. – zaznaczyła Jennifer Morgan, dyrektor wykonawcza Greenpeace International – Ustalenia szczytu, nawet jeśli rozpoznają potrzebę podnoszenia ambicji i wdrażania nowych zasad przeciwdziałania zmianom klimatu, nie są wystarczające, by uchronić całe narody przed wyginięciem. – dodała.
Urszula Stefanowicz z Koalicji Klimatycznej zauważa, że delegaci COP24 uzyskali wymagane od nich minimum, jednak pozostawili sobie ogrom pracy na później.
– Polska prezydencja wykonała podstawowe zadanie, do którego zobowiązywały decyzje z Paryża, niemal w całości, choć istotne decyzje odłożono na przyszły rok. Nie udało się jej jednak zmobilizować woli politycznej do pokazania, że politycy są świadomi powagi kryzysu klimatycznego i gotowi dostosować krajowe cele do wskazań z najnowszego raportu IPCC. – przyznaje ekspertka.
Inni obserwatorzy zauważają jednak promyki nadziei. Mimo deklaracji prezydenta Trumpa statystyki wydobycia węgla w USA maleją. Niektóre kraje, skupione między innymi w “Koalicji Wysokiej Ambicji” (High Ambition Coalition), deklarują większe niż wymagane zaangażowanie w walkę z ociepleniem. Porozumienie, w którego skład wchodzi też Unia Europejska, zakłada wykonanie planu redukcji emisji gazów na 2030 rok w ciągu niespełna dwóch lat. Połowa światowej populacji przystąpiła do Deklaracji dla Elektromobilności, zaproponowanej przez polską prezydencję. Furorę swoim przemówieniem zrobiła Greta Thunberg, 15-letnia szwedzka aktywistka.
Mimo to sekretarz generalny ONZ Antionio Guterres chce od stron porozumień z Katowic więcej. Dlatego na wrzesień 2019 zaplanował kolejną turę rozmów w sprawie zmian klimatu. W trakcie rozwlekających się katowickich negocjacji dramatycznie apelował do państw o więcej ambicji. Miejmy nadzieję, że zdobędą się one na to w przeciągu kolejnego roku. W końcu czas nam ucieka.
Fot. Flickr/COP24official.