Szarańcza to problem, który od czasu do czasu pustoszy wiele państw w Afryce. Tym razem plaga we wschodniej części kontynentu jest jednak tak poważna, że dotknięta problemem Somalia ogłosiła stan wyjątkowy. Według jednej z agencji ONZ problem nie był tak poważny od 25 lat, a w części tzw. Rogu Afryki nawet od 70 lat.
Plaga szarańczy, która pustoszy wschodnią Afrykę od kilku tygodni, została określona przez Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) jako najgorsza od 25 lat. Według ONZ-owskiej agencji najdramatyczniej sprawy mają się w Kenii, w której „najazd” szarańczy nie był tak liczny od 70 lat.
Dramatycznie opisywana jest także sytuacja w sąsiedniej Somalii, której władze deklarują, że nie są w stanie poradzić sobie z problemem bez pomocy z zewnątrz. Tamtejszy minister rolnictwa, Hussein Iid, podkreśla w rozmowie z portalem Voice of Africa, że poprzednia fala szarańczy zniszczyła 100 tys. hektarów upraw i pastwisk. Rząd ma jednak obawy, że obecna będzie jeszcze bardziej dotkliwa.
Wobec kryzysu ogłoszony został stan wyjątkowy, co w praktyce oznacza mobilizację organów państwowych do walki z problemem. Atak szarańczy może bowiem poważnie uderzyć w zasoby żywnościowe kraju, który zaliczany jest do grona najbiedniejszych na kontynencie.
BBC donosi, że roje szarańczy dostały się w tzw. Rogu Afryki z Jemenu, czemu sprzyjały intensywne opady deszczu pod koniec 2019 roku. Ważące zwykle około 2 gramów owady mogą przebyć dziennie do 150 kilometrów, żywiąc się przy tym pożywieniem o masie równej własnej. Mogą więc błyskawicznie pustoszyć zasoby żywności, przewidziane dla miejscowej ludności.
Sytuacja jest o tyle poważna, że region już przed uderzeniem szarańczy borykał się problemami w zapewnieniu pożywienia mieszkańcom, m.in. ze względu na wcześniejsze susze.
Czytaj także: 821 milionów ludzi cierpi z niedożywienia lub głodu. Jako jedną z głównych przyczyn ONZ wskazuje zmiany klimatu
„Deutsche Welle” podaje, że za tak liczne pojawienie się szarańczy odpowiada wyjątkowa wilgotność, którą naukowcy wiążą z tzw. Dipolem Oceanu Indyjskiego, czyli różnicą temperatur powierzchniowych na dwóch przeciwległych krańcach tego oceanu. Różnica ta, przekładająca się na temperaturę powietrza, była wyjątkowo wysoka w 2019 roku, co z jednej strony nasilało opady we wschodniej Afryce, z drugiej sprzyjało rozprzestrzenianiu się ognia w Australii, po przeciwległej stronie oceanu – wyjaśnia niemiecki dziennik.
Wzrost intensywności wspomnianego zjawiska wiązany jest przez niektórych naukowców ze zmianami klimatycznymi. „Jednym z głównych motorów silniejszego stanu [tych zjawisk – przyp. red.] są zmiany klimatu” – powiedział Abubakr Salih Babiker, naukowiec z afrykańskiej Międzyrządowej Organizacji ds. Rozwoju.
[Bardziej szczegółowo temat Dipolu Oceanu Indyjskiego, w kontekście niedawnych pożarów w Australii, analizuje portal Nauka o klimacie].
_
Zdjęcie: Shutterstock/Antrakt2