Inicjatywa Rodzice dla Klimatu (RDK) chciała, aby na mocy ustawy wprowadzić do polskich szkół jeden dzień z dietą roślinną. RDK chcieli także zapewnić opcjonalny dostęp do takiej diety w placówkach oświatowych. Na ich propozycję właśnie odpowiedziało ministerstwo, które uznało, że lepszy wpływ będzie miała dziczyzna. – Nie wiemy, czy się śmiać, czy płakać – mówią inicjatorzy.
Rodzice dla Klimatu, Green Rev Institute, Future Food 4 Climate razem z grupą senatorów zaproponowali, aby roślinne posiłki w polskich szkołach pojawiały się częściej i były gwarantowane. Przygotowali projekty zmian trzech dokumentów. To ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia, ustawa o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3. Ostatnim przepisem, który miałby się zmienić, jest ustawa – Prawo oświatowe.
Głównym założeniem propozycji, jest wprowadzenie diety roślinnej na stołówkach przynajmniej raz w tygodniu. Ma to dotyczyć wszystkich publicznych szkół i żłobków. Co dokładnie przewidują zmiany?
- Wprowadzenie obowiązku zapewnienia raz w tygodniu w szkołach i placówkach oświatowych, a także w żłobkach i klubach dziecięcych posiłków opartych wyłącznie na produktach roślinnych;
- Zapewnienie dostępności zbilansowanych posiłków. W szczególności wegetariańskich i wegańskich dzieciom i uczniom, którzy pozostają na takiej diecie z własnego wyboru lub wyboru podjętego wspólnie z rodzicami.
Mniej mięsa zwierzęcego = zdrowsza planeta
Ograniczanie i rezygnacja ze spożywania mięsa zwierząt to korzyści nie tylko zdrowotne, ale także środowiskowe. Do tego dochodzą także kwestie etyczne. Kupując marketową, żywność zapominamy, że aby zwierzę wylądowało na naszym talerzu, wcześniej musi zostać zabite.
Sprawę produkcji żywności opisuje szerzej redaktor Klaudia Urban ze SmogLabu w wielu swoich artykułach. Jeden z nich przypomina raport IPCC. Dowiadujemy się z niego, że emisje z produkcji żywności odpowiadają za 21-39 proc. emisji gazów cieplarnianych. Szczególnie diety bogatych krajów zachodnich są wysokoemisyjne. Dlaczego? To tam jest najwięcej produktów odzwierzęcych. – Ważniejsze jest więc ograniczenie tych produktów. Nawet jeśli jakieś są importowane, to ich ślad węglowy nadal jest mniejszy niż mięsa – tłumaczy Karolina Justyna, współzałożycielka Jemy z klimatem. Oznacza to, że sporadyczne zjedzenie importowanych owoców czy warzyw generuje znacznie niższy ślad węglowy, niż w przypadku mięsa spożywanego w tradycyjnej diecie zachodniej.
Dodatkowym problemem jest przeznaczenie lwiej części światowych gleb pod uprawę pasz i wypas zwierząt. Dieta mięsna wymaga ogromnych połaci terenów, nakładów wody i energii, a jest nieefektywna, bo dostarcza małe ilości niezbędnych składników odżywczych
Ministerstwo Klimatu i Środowiska: dziczyzna to „królowa mięs”
Związek między dietą, zdrowiem i zmianami klimatu jest niepodważalny. Tym bardziej zaskakuje odpowiedź Ministerstwa. Wiceministra podległa Annie Moskwie przekonuje, że ma lepszy pomysł. W pierwszej części opinii do projektu zmian ustaw podkreśla, że takie regulacje nie leżą w kompetencjach ministerstwa. Nie przeszkadza to jednak pani ministrze, aby w kolejnym zdaniu przedstawić swoje zdanie.
- To daleko idąca ingerencja w wolność wyboru i wychowania dzieci przez rodziców. W zamian jednak mam propozycję, by w trosce o zdrowie i prawidłowy rozwój dzieci i młodzieży, zapewnić w jednostkach systemu oświaty dostępność do wyboru posiłków przygotowanych z dziczyzny. Dziczyzna określana również przez dietetyków „królową mięs” jest jednym z najzdrowszych rodzajów mięsa. Posiada niespotykane walory odżywcze i smakowe.
W dalszej części dokumentu czytamy, że dostęp dla dziczyzny miałby być szczególnie ważny dla dzieci i młodzieży z dużych miast.
„Uderzacie w przemysł mięsny? Za karę odstrzelimy jeszcze więcej dzikich zwierząt”
– Stanowisko, jakie zajęło Ministerstwo Klimatu i Środowiska w sprawie ustawy o dostępności roślinnych posiłków w szkołach to wielowymiarowy skandal – mówi w rozmowie ze SmogLabem Elżbieta Lemańska-Błażowska z Rodziców dla Klimatu. – Po pierwsze Ministerstwo nie dostrzega lub po prostu nie rozumie istoty związku między systemem żywnościowym a klimatem. To ignorancja głosu naukowców. Specjaliści mówią, że największy indywidualny wkład, jaki każdy z nas może wnieść w powstrzymanie zmian klimatu to ograniczenie produktów pochodzenia zwierzęcego – przypomina działaczka.
– Po drugie propozycja wprowadzenia do szkół posiłków z dziczyzny zakrawa na absurd. Przecież to ogromne ryzyko przeniesienia chorób m.in. pasożytniczych oraz dalsza eksploatacja polskiej przyrody. Po trzecie Ministerstwo sugeruje, że wprowadzenie jednego roślinnego dnia w szkołach to ingerencja w wolność wyboru i wychowania dzieci przez rodziców. Rodzicom, którzy wychowują dzieci w szacunku do przyrody i życia zwierząt, takiego wyboru się nie pozostawia. Dieta roślinna w szkołach jest niemal nieosiągalna, więc o jakiej wolności tutaj mówimy? – pyta retorycznie Elżbieta Lemańska-Błażowska.
Kamila Kadzidłowska z tej samej organizacji wskazuje, że kolejne granice arogancji i ignorancji władzy zostały przekroczone. – Ministra Klimatu i Środowiska już nawet się nie kryje z tym, na straży czyich interesów tak naprawdę stoi. Uderzacie w interesy przemysłu mięsnego? To my za karę odstrzelimy jeszcze więcej dzikich zwierząt, które tak bardzo kochacie. I co nam zrobicie? – śmieje się w twarz Rodziców dla Klimatu. Śmieje się także w twarz wszystkich, którzy naprawdę działają na rzecz klimatu i zdrowia – dodaje przedstawicielka inicjatywy rodziców.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska poprosiliśmy o wskazanie źródła do argumentacji zawartej w opinii. Na odpowiedź czekamy.
–
Zdjęcie tytułowe: Stock video production/Shutterstock