Dom pasywny, choć wiąże się z nieco większą inwestycją, szybko się zwraca. Służy nie tylko właścicielom, ale też otoczeniu i przyrodzie. Dzięki braku emisji i własnym źródłom energii, pozwala na samowystarczalność. Udowadnia to nasza rozmówczyni, która 10 lat temu stworzyła sobie prywatny azyl na malowniczym Podkarpaciu. Dziś wspomina czasy budowy i mówi nam o realnych kosztach.
Pani Hanna zawodowo jest związana z zielenią. Życie w pobliżu łona natury było i jest dla niej ważne. Najpierw mieszkała w Przemyślu, by ostatecznie przeprowadzić się nieco dalej, do podkarpackiej wsi – i zacząć żyć w stylu slow life. Dom pasywny od 10 lat spełnia jej marzenia i odpowiada na wszelkie oczekiwania.
„Okna oszroniły nam się od wewnątrz”. Tak żyje się w blokach wielorodzinnych
Klaudia Urban, SmogLab: Gdzie mieszkała Pani, zanim powstał dom pasywny?
Hanna Fleszar: Wraz z mężem i dziećmi mieszkaliśmy w Przemyślu. Pierwsze nasze mieszkanie było w starej kamienicy, którą trudno było ogrzać, bo mury miały prawie metr grubości. Najpierw ogrzewaliśmy się węglem, później przeszliśmy na kominek. Trzeba było zakupić drewno odpowiedniej suchości, potem je rąbać, wnosić. Wymagało to wiele trudu i wysiłku.
Kiedy przeprowadziliśmy się do bloku wybudowanego przez TBS, stwierdziliśmy, że będzie super, bo tylko włączymy centralne ogrzewanie i będzie ciepło. Po dwóch latach okazało się, że nie do końca, dlatego że nowe bloki nie były dobrze ocieplone, miały mnóstwo mankamentów i miejsc, przez które uciekało ciepło. To było szczególnie widoczne pewnej bardzo mroźnej zimy, kiedy okna oszroniły nam się od wewnątrz.
Płaciliśmy wtedy ogromne rachunki za ogrzewanie, a ciepło i tak uciekało. Tamta zima to był punkt zwrotny. Zaczęliśmy myśleć, że może jednak pora zastanowić się nad własnym domem, który będzie wybudowany tak, jak być powinno. Miał być ciepły, oszczędny i ekologiczny.

Nauczeni tymi doświadczeniami wiedzieliśmy, że dom musi powstawać z ogromną dbałością o detale i zabezpieczeniem przed utratą ciepła. Mój mąż wpadł wtedy na artykuły w zagranicznej prasie i zaczął czytać o domach pasywnych. Na początku lat 2000 nikt w Polsce jeszcze o tym nie rozmawiał. Mąż studiował branżową literaturę przez sześć lat. Śmieję się, że mógł pisać z tego doktorat. Cała ta praca zaowocowała domem – z założenia pasywnym.
Po 10 latach mogę powiedzieć, że jestem naprawdę zadowolona z tej technologii. Nie zamieniłabym tego domu na murowany
Jak długo powstawał dom?
Pierwsza łopata została wbita w 2012 r. Mój mąż stwierdził, że sam chce wszystkiego dopilnować i w połowie 2013 r. zaczął powstawać parter. Końcem 2013 r. postawił drewniany szkielet parteru.
Wspólne marzenie, które udało się spełnić
Pani mąż robił to własnymi rękami?
Tak, zdwoma pomocnikami. Niestety, w związku z nagłą diagnozą jego choroby, w 2014 r. prace zwolniły, a nawet zostały wstrzymane. Mimo innego boju, musiałam zrobić coś z domem, bo drewno pozostawione samo sobie byłoby w dużo gorszym stanie, aniżeli cegły czy pustaki. Wynajęłam więc firmę, która budowała tego typu domy w Niemczech. Ta firma ma siedzibę tutaj na miejscu, na Podkarpaciu. Mój mąż zmarł pod koniec 2014 r. i nie zdążył dokończyć domu. Zrobiła to firma. Nie zobaczył też, jak ten dom wygląda.
Zostałam z tym sama, ale wynajęłam kolejne firmy. Wraz z dziećmi wprowadziliśmy się do domu w 2015 r. Niedługo minie 10 lat, odkąd tu mieszkam.
Jak minęła Wam pierwsza noc w tym domu? Rozumiem, że trudno było się cieszyć, a z drugiej strony pewnie pojawiła się jakaś radość, że to już.
Dokładnie, sytuacja była ambiwalentna. Z jednej strony super, bo spełniły się marzenia, ale z drugiej to były marzenia moje i mojego męża. Ja je zrealizowałam. Dalej musiałam iść już sama.
Ten dom miał być na jesień życia. Mąż zawsze mówił, że chce zbudować taki dom, żeby było go stać na opłaty, jak będzie na emeryturze. Faktycznie tak by było, bo te opłaty nie są duże. Zależą od pory roku, ale odkąd założyłam panele fotowoltaiczne, w wielu miesiącach opłaty za prąd są praktycznie zerowe.
Oszklony ogród naturalnie dogrzewa dom
Co było w domu, zanim pojawiła się fotowoltaika?
Na początku były tylko zwykłe grzejniki elektryczne zawieszone na ścianie. Do grzania wody była pompa ciepła, którą wymieniłam w tym roku na sprawniejszą. W domu wszystko jest na prąd, bo nie chcieliśmy gazu. Rachunki nie były wysokie, ponieważ dom jest zbudowany według zaleceń Systemu Domów Pasywnych. W tej chwili jest już na ten temat bardzo dużo publikacji, jeśli kogoś interesuje jakie to są zalecenia. Panele założyłam po sześciu latach, w 2021 r.
Wielkim plusem ułatwiającym ogrzewanie domu jest ogród zimowy, czyli oszklona część, która nagrzewa się już w marcu, a nawet podczas słonecznych lutowych dni.
Ogrzewanie nie włącza mi się już od marca, bo ogród zimowy nagrzewa się od słońca. Już kilka słonecznych godzin dziennie wystarczy, żeby przy otwartych drzwiach w całym domu, nagrzać jego wnętrze krążącym tu ciepłym powietrzem. Początkowo nie było nawet rachunków za prąd, bo panele generowały prąd na potrzeby domu.
Gdyby miała Pani porównać wcześniejsze mieszkania w bloku i kamienicy do domu pasywnego, to jakie nasuwają się Pani wnioski?
Tu nie ma co porównywać, bo nie ma porównania. Jest wygodniej, ale przede wszystkim mam swobodę. Przychodzę do domu z pracy dzięki dużym przeszkleniom mam otwartą przestrzeń. Jak jest ciepło, mogę wyjść na taras. Gdy jest chłodno, wychodzę do ogrodu zimowego. Wokół jest zieleń, więc to takie wieczne wakacje (śmiech).

W tym domu nie ma grzejników
Jak wyglądają aktualne opłaty za energię?
Za prąd i ogrzewanie jest jeden rachunek, bo wszystko jest na prąd. W tym momencie mam wręcz nadpłatę. Tak, jak mówię, pompa ciepła grzejąca wodę jest bardziej oszczędna niż bojler. Poza tym przeszłam na klimatyzator, zamiast grzejników i to pozwala na mniejszy pobór energii. Ta zima nie była ostra, co też ma duży wpływ.
Nie była ostra nawet na Podkarpaciu. W dobie zmieniającego się klimatu warto inwestować w dom pasywny?
Oczywiście. Mimo że koszt budowy takiego domu jest o jakieś 30 proc. wyższy, niż budowy tradycyjnego, to później – w trakcie użytkowania – zwraca się w kosztach. Same rachunki za zużycie wody, wywóz śmieci itd., to około 400 zł miesięcznie. To są nieduże pieniądze dzięki technologii, w której został zbudowany dom i dzięki dbałości o jego szczelność, brak mostków termicznych, przez które uciekałoby ciepło. I oczywiście dzięki temu, że jest pasywny i ma panele fotowoltaiczne.
Opłacało się w nie inwestować, to wszystko się zwraca.
Trzy tysiące złotych za metr kwadratowy
Czy Pani zdaniem polski rząd dba o osoby, które chcą budować się ekologicznie, pasywnie?
No właśnie nie. W ogóle nie ma ulg na pasywne budownictwo, a uważam, że powinny być. Taki dom to zysk nie tylko dla budującego, ale również dla otoczenia. Nie ma komina, więc nie ma szkodliwych emisji, niczego się tu nie spala. Poza tym materiały do budowy domu są ekologiczne. Powiedzmy za 100 lat będą mogły zostać wykorzystane do kompostowania. Materiałem izolacyjnym w ścianach jest wełna drzewna. Budowanie było przyjemnością, bo pachniało drewnem.
Ile kosztowała budowa domu?
W 2015 r. było to 3200 zł/m2. Myślę, że nie jest to jakaś wygórowana kwota. Mówię oczywiście o cenie bez działki.
Uprawia coś Pani w swoim ogrodzie?
Ja mam ogród ozdobny, ale zawsze lubiłam mieć własne warzywa, więc mam parę grządek. Jestem blisko natury, nie żyję w wyścigu szczurów, a w wolniejszym tempie, w uważności i kontemplowaniu przyrody. Słuchanie śpiewu ptaków mi pomaga, wycisza i pozwala złapać balans między pracą a funkcjonowaniem poza nią. Wydaje mi się, że zadbałam o każdy aspekt. Staram się, żeby spotkania rodzinne w tym domu były dla każdego przyjemne. Goście mówią, że panuje tu inna aura i jakość powietrza jest inna, niż w murowanych domach.
Jak zadbać o jakość powietrza w domu pasywnym?
Zakłada się rekuperację rekuperację i wentylacja jest cały czas. Szum powietrza trochę jak na statku (śmiech). Jest ruch powietrza i odprowadzanie naturalnej wilgoci. To musi być.
Jeśli ktoś się waha, czy iść w kierunku domu szkieletowego, czy murowanego, warto jednak zainwestować troszkę więcej i wybrać technologię szkieletu drewnianego. Gdybym miała drugi raz podejmować decyzję, wybrałabym tak samo.
–
Zdjęcie tytułowe: H. Fleszar